Energetyka nie wejdzie bezpośrednio do Nowej Kompanii Węglowej, zaangażuje się jedynie poprzez Fundusz Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw. Czy taką formę pomocy dla Kompanii zaakceptuje Komisja Europejska? I co się stanie z polskim górnictwem jeśli światowe ceny za rok zjadą do 40 dol. za tonę?
Z walki o kształt planu ratowania Kompanii zwycięsko wyszli prezesi spółek energetycznych. Według naszych informacji resort skarbu przestał już naciskać na bezpośrednie wejście tych firm do Nowej Kompanii. Jedynym udziałowcem Nowej Kompanii oprócz Węglokoksu byłaby w takim razie spółka Polskie Inwestycje Rozwojowe poprzez Fundusz Inwestycji Polskich Przesiębiorców.
Resort skarbu oczekuje, że energetyka zainwestuje zatem w FIPP. – W grę wchodzi tylko gotówka, cash is the king – tłumaczy nam osoba znająca sprawę. Upadł plan aby spółki skarbu państwa wniosły do funduszu również aktywa niezwiązane z energetyką. M.in. PGE miało wnieść swoją telekomunikacyjną spółkę Exatel, KGHM ośrodki wczasowe, a Energa – według „Rz”– spółkę celową powołaną do budowy nowego bloku w Ostrołęce. To już nieaktualne.
Zresztą z tego wszystkiego jedyną realną wartość ma Exatel, ale wniesieniu tej spółki do FIPP sprzeciwiło się MSW, wedle którego Exatel zarządza infrastrukturą zbyt ważną dla państwa – siecami światłowodów.
Trudno powiedzieć, dlaczego z punktu widzenia MSW PGE jako właściciel jest bezpieczniejszy niż PIR. Jedyny wniosek jaki się nasuwa jest taki, że MSW woli dmuchać na zimne na wypadek, gdyby inwestycja w górnictwo okazała się porażką.
Struktura udziałów Nowej Kompanii Węglowej będzie więc taka: większościowy pakiet udziałów przejmie Węglokoks (100 proc. własność państwa), mniejszościowy przejdzie do PIR.
W ten sposób plan powiązania kapitałowego energetyki i górnictwa na razie odchodzi do lamusa. Nie wiadomo oczywiście, czy nie wróci po wyborach.
Dlaczego rządowi tak zależało na udziale energetyki, choć mógł sobie poradzić bez niej? Według naszych informacji nie chodziło tylko o zadośćuczynienie postulatom związkowców, którzy od dawna domagali się powiązania obu sektorów.
Ważniejsza jest opinia Komisji Europejskiej, która może uznać całą imprezę za niedozwoloną pomoc publiczną. Oznaczałoby to bankructwo nowej firmy. Wejście giełdowych spółek do Nowej KW byłoby dla MSP najlepszym argumentem w rozmowach z Brukselą, realnym testem prywatnego inwestora, zwłaszcza, że ich kurs ostatnio tak spadał, że na samo ogłoszenie decyzji rynek mógłby już nie zareagować.
Opór energetyki okazał się zbyt silny, odwołanie zarządów mogłoby zaburzyć kruchą polityczną równowagę w PO. – Nie rozumiem ich decyzji. Przecież będąc bezpośrednimi udziałowcami mieliby większą kontrolę niż poprzez FIPP – dziwi się jedna z osób zaangażowanych w projekt.
Ale byłaby to kontrola pozorna. Energetyka broniła się przed wzięciem odpowiedzialności za los nowej Kompanii Węglowej, wiedząc, że nie będzie miała swobody podejmowania decyzji a górnictwo może okazać się studnią bez dna.
Przypuśćmy, że coś pójdzie źle i np. w przyszłym roku zaistniałyby przesłanki do upadłości spółki (teoretycznie istniały zresztą już w tym roku).
W takiej sytuacji zgodnie z kodeksem spółek handlowych akcjonariusze rozstrzygają o dalszym istnieniu firmy. Ale przecież decyzję podejmowaliby nie prezesi PGE czy PGNiG tylko politycy. Podobnie w sytuacji protestu płacowego – jak pokazał strajk w JSW, partnerem dla związkowców jest rząd, a nie prezes, którego można się pozbyć.
W trakcie negocjacji rządu z energetyką rozważano zupełnie fantastyczne warianty – np. energetyka nie wejdzie bezpośrednio, ale poprzez zagraniczne banki inwestycyjne, które jednak w każdym razie będą mogły zażądać od PGE i pozostałych firm wykupienia swoich akcji KW (tzw. opcja put).
Innym pomysłem była zamiana ról energetyki z bankami – bankowcy mieli skonwertować 1,2 mld zł długu Kompanii na akcje spółki, a za to energetyka miała dostarczyć gotówkę.
Wszystko to dlatego, że zagraniczne banki wydają się skuteczniejszą dźwignią wymuszającą twardą restrukturyzację górnictwa niż państwowi udziałowcy.
Jedyną firmą, która dobrze wpasowała się w strategię skarbu jest Enea. Po rynku krążą plotki, że zgodnie ze swoją „strategią krokodyla” połknie prywatną Bogdankę, a na dodatek Katowicki Holding Węglowy.
Sęk w tym, że ta ostatnia spółka ma problemy nie mniejsze niż Kompania. – Tam docelowo zostaną dwie kopalnie – „Wesoła” i „Staszic” – twierdzą nasze źródła. Obecnie jest ich cztery, z tego dwie łączone: „Mysłowice-Wesoła”, „Murcki- Staszic”, „Wieczorek” i „Wujek”.
Czy polskie górnictwo da się jeszcze uratować?
Niestety, rząd (opozycja zresztą też ) jest kompletnie nieprzygotowana na czarny scenariusz. Co się stanie, jeśli światowe ceny węgla spadną do 40 dol. za tonę?
Prawdopodobnie połowę kopalń trzeba będzie zamknąć, a w pozostałych koszty ciąć do kości. Być może górnicy będą zarabiali o połowę mniej i zostanie 30 proc. załóg. Trudno sobie to nawet wyobrazić, ale jeszcze dwa lata temu węgiel w portach ARA był po 80 dol. Kto wtedy przewidywał, że dziś będzie kosztował 55 dol. za tonę?
Obecny zarząd Kompanii zdaje sobie sprawę z sytuacji.
„Rynek węgla kamiennego w Polsce charakteryzuje się strukturalną nadpodażą. Niekorzystne trendy obserwowane na rynku europejskim nasiliły się w ostatnich latach, skutkując spadkiem cen węgla w portach ARA – początek 2015 roku na poziomie ok. 54 USD/t. Aktualne prognozy dla węgla energetycznego przewidują pogłębienie się malejącego zapotrzebowania energetyki zawodowej na miały energetyczne w Polsce, które są dominującym produktem Kompanii Węglowej. Niekorzystna dla producentów węgla kamiennego sytuacja wynikać będzie głównie ze zwiększania efektywności produkcji energii z węgla oraz wzrostu udziału OZE w produkcji energii na skutek promowania gospodarki niskoemisyjnej i realizowanej polityki klimatycznej Unii Europejskiej“ – czytamy w sprawozdaniu zarządu za 2014 r.
Trudno powiedzieć na ile realistyczny jest biznesplan Kompanii, bo nikt z zewnątrz go nie zna. Część mediów pisała, opierając się na wyciekłej prezentacji, jakoby zakładał on wzrost cen węgla, co jest oczywiście mało prawdopodobne.
Według naszych informacji w rzeczywistości założony wzrost cen węgla wynika ze zmiany struktury wydobycia – więcej ma być droższego węgla koksującego i grubego.
Kluczowej dla przyszłości spółki informacji – jaka jest zakładana cena miałów energetycznych – w biznesplanie nie ma. Przedstawiając ją energetyce Kompania odsłoniłaby swoje miękkie podbrzusze w negocjacjach cenowych.
Kompania sprzedaje obecnie miały po 7,59 zł za GJ ( „dziewiętnastka“ ) lub po 8,05 (dwudziestka). Dzięki prowadzonej od wiosny wielkiej wyprzedaży zwały węgla nieco się skurczyły – z 8,6 mln ton w do 6,5 mln ton na koniec czerwca. Ale za to zapasy węgla w energetyce wynoszą dziś ok. 8,5 mln ton. Nie ma tego jak przepalić. Przy tych cenach Nowa Kompania może nie wyjść na swoje, a przesłanek do ich wzrostu brak.
Co jeszcze jest w biznesplanie? Ze sprawozdania zarządu za 2014 r. możemy się dowiedzieć, że planowane jest uelastycznienie kosztów, likwidacja „barbórki” i innych dodatków do pensji oraz ocena opłacalności poszczególnych ścian i pokładów węgla.
Czy związkowy znają ten biznesplan? Podobno tak, na razie zachowują spokój, ale to chyba cisza przed burzą. Wywalczyli zgodę rządu na zachowanie w Nowej Kompanii dotychczasowych warunków zatrudnienia przez rok.
O tym jak trudna jest sytuacja KW, może świadczyć fakt, że negocjuje zapłatę podatków nieruchomościami. Ordynacja podatkowa daje taką możliwość, podobnie zresztą robi KHW. Z odpowiedzi wiceministra skarbu Wojciecha Kowalczyka na pytania posłów wynika, że łatwiej jednak idzie przekonywanie urzędów skarbowych niż gmin dla których nieruchomości spółek górniczych to tylko dodatkowe koszty.
A najgorsze jest to, że rząd próbuje utrzymać społeczeństwo w błogiej nieświadomości co do rzeczywistego stanu rzeczy.
W projekcie Polityki Energetycznej Państwa do 2050 r. możemy przeczytać, że krajowy węgiel jeszcze długo zapewni nam bezpieczeństwo energetyczne, ale nie znajdziemy tam nic o planach restrukturyzacji sektora ani scenariuszy na wypadek dalszego załamania cen węgla. Resort gospodarki, który pisał projekt PEP 2050 ogląda się na nadzorujące górnictwo Ministerstwo Skarbu. A tam z z kolei uważają, że pisanie takich rzeczy przed wyborami to szaleństwo.
Niewiele się więc zmieniło od czasów słynnej piosenki Wojciecha Młynarskiego:
„Krzywa rośnie babciu, krzywa rośnie!
Lecz dokładnie informować babci nikt nie śpieszy,
po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy“.