Spis treści
Polski program rozwoju morskiej energetyki wiatrowej interesuje banki i instytucje ubezpieczeniowe. Pierwsze oferty ubezpieczeń już zaczynają spływać.
O ten rynek chce zawalczyć także największy polski ubezpieczyciel – PZU, który planuje uczestniczyć w konsorcjach, jakie będą udzielały polis projektom morskich farm wiatrowych. PZU jest zainteresowane wszystkimi projektami – powiedział w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl przedstawiciel ubezpieczyciela. Jak dodał, PZU ma ambicje zostać liderem we wspieraniu transformacji energetycznej na polskim rynku.
Warta, która ma duże doświadczenie w sektorze offshore, ubezpiecza znaczącą część potencjalnego lokalnego łańcucha dostaw (firmy żeglugowe, producenci elementów, stocznie). Jak podaje Warta, rozmowy między ubezpieczycielem, nadzorcą (Marine Warranty Surveyor – MWS, który pilnuje jakości i bezpieczeństwa realizacji projektu) i deweloperem powinny zacząć się 6-12 miesięcy przed rozpoczęciem prac.
Najbardziej zaawansowany projekt Baltic Power, ma podpisany komplet umów na kluczowe elementy morskiej farmy wiatrowej oraz posiada już decyzję Komisji Europejskiej, zatwierdzającą poziom wsparcia. Prawdopodobnie więc jako pierwszy ogłosi finalną decyzję inwestycyjną w tym roku, po dopięciu finansowania. Farma wiatrowa o mocy 1140 MW ma produkować rocznie ok. 4 TWh energii, czyli ok. 2,3 proc. obecnej produkcji energii w Polsce.
Czytaj także: Orlen i PGE nie zbudują sami 9 GW na morzu
Projekty rozwijane prze PGE i Ørsteda także mają decyzję Komisji Europejskiej i podpisane kluczowe kontrakty, ale finalna decyzja inwestycyjna w sprawie pierwszego projektu Baltica 2 ma zapaść do połowy przyszłego roku, zaś Baltica 3 – jeszcze później. Natomiast pozostałe cztery projekty z pierwszej fazy realizacji morskiej energetyki wiatrowej nie mają jeszcze zatwierdzonego poziomu wsparcia przez Komisję Europejską.
Wartość polis ubezpieczeniowych to „zaledwie” promile w kosztach budowy i późniejszej obsługi morskiej farmy wiatrowej. Przy tak dużych wartościach inwestycji będą to ogromne kwoty. Nakłady na budowę farm wiatrowych w pierwszej fazie wyniosą ok. 100 mld zł. Sam projekt Baltic Power ma kosztować ok. 18 mld zł. Do ubezpieczenia takich inwestycji będą potrzebne konsorcja na skalę europejską, polskie towarzystwa ubezpieczeniowe nie są w stanie poradzić sobie z takimi dużymi projektami.
Ryzyko rośnie wraz z rozmiarem
Morska energetyka wiatrowa to nowy rynek, na którym tempo zmian jest wręcz zawrotne, a w ostatnich dwóch latach doszły też duże problemy z ciągłością łańcucha dostaw i rosnącymi kosztami. Uczestnictwo w rynku morskiej energii wiatrowej stało się przez to bardziej ryzykownym biznesem, nie tylko dla ubezpieczycieli, ale również producentów, programistów i dostawców – ocenia w tegorocznym raporcie Fraser McLachlan, prezes firmy ubezpieczeniowej GCube, która od 25 lat zajmuje się ubezpieczeniami OZE.
Czytaj także: Wojsko weźmie pod swoje skrzydła morskie farmy wiatrowe i Baltic Pipe
W raporcie GCube przeanalizował roszczenia w morskiej energetyce wiatrowej w latach 2012-2022. Średni koszt roszczeń wzrósł znacznie, z ok. 1 mln GBP w 2012 r. do 7 mln GBP w 2021 r. Ogólna zasada jest taka, że wraz ze wzrostem mocy turbiny rosną koszty jej naprawy, a więc i odszkodowania – na każdy 1 MW mocy więcej przypada dodatkowo podczas naprawy 1 mln euro. Analiza pokazała też, że ryzyko uszkodzenia mienia podczas budowy rośnie wraz z rozmiarem turbin wiatrowych.
Przeskok z turbin 8 MW na 18 MW nastąpił w ułamku czasu potrzebnego na przejście z 3 MW na 8 MW. Jeszcze pięć lat temu maszyny o mocy 8 MW były największymi turbinami w branży. Ale dzisiaj producenci zbliżają się do progu 18-21 MW, z planami dalszego wzrostu turbin, osiągając wysokość 70-piętrowego budynku i pojedyncze łopaty rozciągające się na ponad 150 metrów – przypomina raport „Vertical limit”.
Raport wskazuje na brak standaryzacji nowych turbin wiatrowych, które inwestorzy zamawiają z dużym wyprzedzeniem, zanim jeszcze powstaną, nie do końca znając cały proces produkcji i cennik. Pęd do zamawiania coraz większych turbin jest wyzwaniem dla wszystkich stron związanych z branżą morskiej energetyki wiatrowej – producentów surowców, dostawców komponentów, portów i kadr. Wąskim gardłem jest dostępność odpowiednich jednostek morskich, ale i portów z odpowiednimi nabrzeżami.
Raport firmy GCube z 2021 r. dotyczący morskiej energii wiatrowej wykazał, że awarie dotyczące kabli były jedną z głównych przyczyn ogólnego wzrostu roszczeń dotyczących morskiej energii wiatrowej. Jak podkreśla wielu ubezpieczycieli, to awarie kabli odpowiadają za największe straty. W tegorocznym raporcie GCube wskazało, że problemy z okablowaniem mogły „maskować” straty poniesione w wyniku awarii elementów turbin.
PZU już rozpoczęło badania nad pracą turbin wiatrowych w warunkach morskich. Wiosną należąca do Orlenu Energa Wytwarzanie i PZU LAB ogłosiły, że przeprowadzą pilotaż technologii, które pomogą zwiększyć niezawodność morskich farm wiatrowych i usprawnią ich serwis. W rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl, przedstawiciel PZU sprecyzował, że nie tyle sama szkoda w mieniu waży w polisie ubezpieczeniowej, co powiązana ze szkodą utrata zysku ze sprzedaży energii, która w wyniku awarii nie została wprowadzona do sieci.
Ubezpieczenia przechodzą z węgla i ropy na OZE
Projekty OZE odgrywają coraz większą rolę w portfelach instytucji finansowych i ubezpieczycieli. W najbliższych dwóch dekadach będzie to sektor, który sukcesywnie zastąpi, łącznie z planowaną energetyką jądrową, polską energetykę opartą na węglu.
Energia ze źródeł offshore zastąpi istotną część produkcji opartych na paliwach kopalnych oraz potencjalnie będzie służyła do produkcji zielonego wodoru na cele energetyczne. Obecnie w Polsce nie funkcjonuje żadna morska farma wiatrowa, natomiast w 2030 roku farmy te mają produkować około 20 proc. krajowego zapotrzebowania na energię – czytamy w raporcie „Klimat rosnących strat. Rola ubezpieczeń w ochronie klimatu i transformacji energetycznej”, przygotowany przez EY i Polską Izbę Ubezpieczeń.
Czytaj także: Mniej greenwashingu, więcej OZE. Kapitał ma wspierać prawdziwą transformację
Transformacja w kierunku neutralności klimatycznej przebiega na całym świecie, w różnym tempie, ale jest nieunikniona – konstatują autorzy raportu.
Z kolei GCube przypomina, że rynek ubezpieczeń chce ustanowić własny program ESG i uciec od „złego PR” świata ropy i gazu, co przeważa nad rosnącymi ryzykami w branży offshore. Firmy ubezpieczeniowe, które zarabiają nadal krocie na ubezpieczeniach koncernów paliwowych i energetycznych, będą jak one także przechodziły transformację.