Spis treści
Autopoprawka do rządowego projektu zmiany prawa energetycznego wprowadza nowy sposób liczenia kwot, jakie producenci zielonej energii zapłacą za jej sprzedaż. Wprowadzone jesienią ubiegłego roku przepisy mają na celu ograniczenie nadmiernych zysków ze sprzedaży energii elektrycznej i przekazanie, poprzez Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny, na rekompensaty ograniczenie cen energii dla odbiorców. Miało to złagodzić skutki kryzysu energetycznego. Wyłączono wytwórców w instalacjach do 1 MW, przy czym jeden producent może mieć do trzech takich jednostek, projekty demonstracyjne, biogazownie oraz energię sprzedawaną w kontraktach aukcyjnych.
Mimo że ceny energii już spadły, to rząd nie odpuszcza i poprawia przepisy, co uderzy w rynek gwarancji pochodzenia zielonej energii.
Bilety na mecz z szalikiem
Gwarancje pochodzenia to dobrowolny instrument, który daje dodatkowe, niewielkie źródło dochodów wytwórcom – w kwietniu średnia ważona ceny gwarancji na Towarowej Giełdzie Energii wyniosła ok. 11 zł/MWh. Według nowego wzoru obliczania odpisu na Fundusz, 97 proc. przychodów uzyskanych ze sprzedaży gwarancji pochodzenia zielonej energii zostanie przekazane na odpis. W praktyce inwestorom zostałyby więc w kieszeni grosze. Zdaniem producentów energii z OZE przy tak niewielkim przychodzie wytwórcom zielonej energii nie będzie opłacało się występować o wydanie gwarancji, ponieważ wyższy będzie koszt samej pracy wiążącej się z tą procedurą. Na rynku zostaną tylko ci, którzy mają duże wolumeny energii oraz uczestnicy już zawartych długoterminowych kontraktów sprzedaży energii, powiązanych z gwarancjami pochodzenia. Przy ograniczonej podaży tych gwarancji w Polsce międzynarodowe firmy zwrócą się po uzyskanie takich certyfikatów zagranicą.
System gwarancji pochodzenia ma ogromne znaczenie dla mierzenia i raportowania przez odbiorców energii a w szczególności przez przemysł udziału energii odnawialnej w wolumenie zużywanej energii elektrycznej. Niestety system ten przestaje istnieć na naszych oczach. Wytwórcy nie będą sprzedawali, albo w ogóle nie będą wnioskowali o wydanie gwarancji pochodzenia, ponieważ przestaje się im to opłacać. Poza paraliżem systemu gwarancji pochodzenia, które są jedynym dokumentem poświadczającym pochodzenie danego wolumenu energii z OZE, dojdzie też do paraliżu systemu rekompensat dla podmiotów energochłonnych, który w znacznym stopniu opiera się na obowiązku nabywania i umarzania przez te podmioty gwarancji właśnie – ocenia Stowarzyszenie Energii Odnawialnej.
Na katastrofalne konsekwencje dla rynku wskazuje też Konfederacja Lewiatan i Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.
Resort klimatu, który zaproponował autopoprawkę, odpiera te zarzuty. Na posiedzeniu sejmowej komisji energii i aktywów wiceminister klimatu Anna Łukaszewska-Trzeciakowska tłumaczyła, że gwarancje pochodzenia służą producentom energii z OZE do obejścia przepisów o domiarze i porównała je do odsprzedaży biletów na mecz. – Nie wolno sprzedawać biletów, więc się oddaje bilet za darmo, ale do tego sprzedaje bardzo drogi szalik – mówiła posłom. Na zarzuty PSEW i SEO minister odpowiedziała, że rynek gwarancji będzie się miał dobrze, tylko ceny spadną. I dodała, że na rosnące ceny gwarancji zwracał uwagę resortu przemysł energochłonny. Kto konkretnie, tego wiceminister nie ujawniła, bo – jak stwierdziła – „nie jest do tego upoważniona”.
Przemysł na gwarancji?
Trop może być dobry, bo przemysł energochłonny rzeczywiście jest głównym kupcem gwarancji pochodzenia, a w tym roku popyt na nie może być jeszcze większy. Wchodzą w życie nowe przepisy o rekompensatach dla przemysłu energochłonnego w związku z kosztami uprawnień do emisji CO2. Jednym z warunków do uzyskania rekompensat jest wykazanie zakupu zielonej energii, np. w postaci gwarancji pochodzenia. To stosunkowo proste, pozostałe dwa mechanizmy – inwestycje w OZE lub efektywność energetyczną – są już trudniejsze. Stąd możliwe zainteresowanie przemysłu energochłonnego aby ceny gwarancji były jak najniższe.
Branżowe organizacje uznają za równie problematyczne modyfikowanie wzoru obliczania odpisu na Fundusz w zakresie dotyczącym instrumentów finansowych, co uderza w umowy typu PPA. Podatkiem 97 proc. zostaną objęte „przychody z umów związanych ze sprzedażą energii elektrycznej obejmujących instrumenty finansowe”. PSEW zaznacza, że odpisowi na Fundusz powinien podlegać wynik rozliczenia kontraktu. Ministerstwo klimatu tłumaczy, że nowe zasady służą tylko „doprecyzowaniu” przepisów.
Kontrakty PPA stają się coraz popularniejszym mechanizmem zabezpieczenia cen energii przez przemysł, zwłaszcza w obliczu huśtawki cen na rynku i rosnącej niepewności tego, co się będzie działo w przyszłym roku.