PSE od poniedziałku rano zarządziły 20, najwyższy poziom zasilania. To oznacza ryzyko awarii systemu elektroenergetycznego rośnie. Takiej sytuacji w Polsce nie mieliśmy od lat 80-tych XX wieku.
Dzisiaj, w poniedziałek 10 sierpnia, tzw. 20 poziom zasilania obowiązuje w godzinach 10:00-17:00. Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów, w tych godzinach Polskie Sieci Elektroenergetyczne, czyli operator całego systemu, może nakładać na odbiorców przemysłowych ograniczenia w dostarczaniu i poborze energii elektrycznej. Jednocześnie oznacza to, że wyczerpały się inne środki zaradcze, które mogłyby odsunąć od Polski ryzyko stopnienia rezerw mocy w elektrowniach poniżej poziomu zagrażającego rozlewającymi się po kraju przerwami w dostawach prądu, czyli blackoutu.
W godzinach 17-22, kiedy zapotrzebowanie na moc w systemie spada, PSE przejdą na 19 stopień zasilania. Po 22, kiedy zużycie energii i popyt na moc są najniższe, wprowadzony zostanie 11 stopień.
Zebrał się sztab antykryzysowy, decydujący m.in. o tym, czy podjąć działania powyżej 20 stopnia. Chodzi pięć kolejnych, awaryjnych stopni zasilania, które oznaczałyby m.in. rotacyjne wyłączenia energii.
Z czego bierze się sytuacja kryzysowa? W skrócie: upał. A w jego efekcie cała lista problemów. Polskie elektrownie chłodzone są najczęściej wodą z rzek i jezior. Temperatury powyżej 30 stopni, z którymi mamy do czynienia już od ponad tygodnia, sprawiają, że poziom wód jest na niskim poziomie, a do tego woda jest za ciepła, by efektywnie chłodzić nią bloki w elektrowniach.
Jednocześnie Polacy szukając wytchnienia przed upałem, włączają klimatyzację i inne urządzenia chłodzące. Pobór energii i zapotrzebowanie na moc w systemie sięgają rekordowych poziomów.
Wydawałoby się, że skoro potrzebujemy więcej energii, niż polskie elektrownie są w stanie wytworzyć, to wystarczyłoby zwiększyć import? Bilans mocy w tej sytuacji wsparło połączenie ze Szwecją oraz niewielki import mocy z Czech i Słowacji. Ale całego problemu z niedoborem mocy nie jesteśmy w stanie rozwiązać importem, bo Polska ma relatywnie mało połączeń transgranicznych. Upał wpływa też na pracę sieci przesyłowych. Poza z punktu widzenia systemu energetycznego ważna jest też dostępność mocy czynnej i biernej, bo z kompensacją tej drugiej jest największy problem.
Najmocniej na ryzyko wystawione są aglomeracje, bo to w nich zapotrzebowanie na moc w szczytowych momentach rośnie najbardziej.
Nieoficjalnie wiadomo, że do pracy przywracane są stare bloki w elektrowniach, które były utrzymywane w rezerwie i na polecenie PSE pracują teraz w tzw. wymuszeniu. Rzecz w tym, że część z nich nie była uruchamiana przez ostatnie 2-3 lata, co oznacza, że mogą być awaryjne. Ze względu na to, że według danych Giełdowej Platformy Informacyjnej nieplanowane ubytki mocy przekraczały 2,2 gigawata (wyłączone zostały bloki m.in. w Kozienicach, Turowie, Bełchatowie, Opolu, Sierszy, Łagiszy i Rybniku), każda nieprzewidziana awaria w elektrowni może wywołać awarię systemu energetycznego na szeroką skalę.
Trzeba też pamiętać, że prognoza na najbliższe dni zakłada dalszy wzrost temperatur i przeciążenia w systemie mogą się nasilać.