Spis treści
Od 21 marca trwa konkurs na zarząd spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, wokół której ma powstać Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego, skupiająca wszystkie elektrownie węglowe. Powstanie NABE kilkakrotnie przekładano, ostatnio miała powstać do końca marca, ale i ten termin nie zostanie dotrzymany. Powodem jest brak porozumienia z bankami w kwestii rozliczenia długu zaciągniętego na inwestycje, głównie węglowe. Prawdopodobnie po powołaniu zarządu MAP zdecyduje się jednak na zmianę nazwy PGE GiEK i ogłosi sukces projektu, pomimo, że do formalnego przejścia aktywów węglowych do podmiotu będącego jednoosobową spółką SP na razie nie dojdzie.
W ub. tygodniu miały nastąpić przesłuchania kandydatów na szefów NABE in spe. Jako faworytów Business Insider i Polityka Insight wymieniali m.in. Sebastiana Golę, byłego prezesa Tauron Wytwarzanie oraz Marcina Izdebskiego, dyrektora Departamentu Spółek Paliwowo-Energetycznych w MAP.
Tymczasem PGE ogłosiła nabór kandydatów na nowego wiceprezesa ds. operacyjnych, w miejsce Ryszarda Wasiłka, który odchodzi z końcem kwietnia. Chętni mogą składać papiery do 17 kwietnia.
Kryteria obu konkursów są takie same. W porównaniu z konkursami przeprowadzanymi w poprzednich latach, zostały nieco obniżone. Chętny „powinien” mieć skończone studia, pięcioletni staż pracy, 3 lata na stanowisku kierowniczym lub własnej działalności gosp. Powinien także mieć doświadczenie w branży energetycznej czy w prowadzeniu procesów inwestycyjnych i restrukturyzacyjnych. A w czasie rozmowy kwalifikacyjnej będzie poruszona kwestia jego wiedzy o zakresie działalności i sektorze w którym działa PGE.
W porównaniu z konkursami przeprowadzanymi w poprzednich latach, kryteria zostały nieco obniżone W konkursie przeprowadzanym w PGE GiEK w 2019 r. pisano, że „dodatkowym atutem” będzie znajomość angielskiego, dyplom MBA lub tytuł naukowy (dr lub wyższy) nauk technicznych lub ekonomicznych.
Według naszych informacji wciąż trwają koalicyjno-frakcyjne targi kto ma wejść do zarządu obu podmiotów.
Ukraina wznawia eksport prądu
Po półrocznej przerwie Ukraina wznawia eksport energii elektrycznej do Mołdawii i państw UE. Minister energetyki Herman Hałuszczenko zezwolił na rozpoczęcie eksportu w obliczu nadwyżki mocy wytwórczych. 11 października 2022 po fali rosyjskich ataków na infrastrukturę energetyczną rząd Ukrainy zakazał eksportu prądu. Ukraińcy odbudowali jednak system, wzmocnili obronę przeciwlotniczą i w efekcie, według ministerstwa energetyki w Kijowie, w kraju od dwóch miesięcy nie ma już żadnych ograniczeń w dostawach prądu.
Zobacz też: Ukraińska energetyka wytrzymała rok wojny. Co dalej?
Cały czas priorytetem będą potrzeby wewnętrzne, Ukraina będzie eksportować prąd pod warunkiem zaspokojenia wewnętrznych potrzeb.
Ukraiński i mołdawski systemy energetyczne zostały zsynchronizowane z siecią kontynentalnej Europy w pierwszych miesiącach po ataku Rosji. Według ukraińskich danych, do wprowadzenia zakazu eksport wyniósł 2,6 TWh, a 80 % dochodów, zgodnie z ukraińskimi regulacjami, przeznaczono na utrzymanie taryfowanych cen dla odbiorców w samej Ukrainie.
Decyzją ENTSO-E, maksymalna udostępniana moc na połączeniach UE-Ukraina sięga 400 MW.
Politycy wykopią węgiel
Rząd, wbrew zapowiedziom nie przyjął aktualizacji polityki energetycznej (PEP2040), Podobno w poświątecznym tygodniu odpowiednia uchwała Rady Ministrów ma zostać w końcu podjęta.
Czytaj też: Szybkie, ale wolniejsze pożegnanie z węglem. Co tam panie w PEP 2040?
Wiadomo, że prace nad nią ślimaczą się ze względu na wewnętrzną opozycję ze strony Solidarnej Polski. Aby nieco ugłaskać partię Zbigniewa Ziobry przygotowano nawet kolejną uchwałę – o realizacji działań strategicznych wzmacniających bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej.
Opublikowany projekt zakłada przede ponowne przeanalizowanie zasadności rozpoczęcia eksploatacji złoża węgla brunatnego Złoczew. Zasadność ta jest równa zeru, chociażby ze względu na nakłady, porównywalne z budową elektrowni atomowej, która na dokładkę nie emituje tony CO2 na każdą wyprodukowaną MWh, jak blok na węgiel brunatny. Przy obecnych cenach uprawnień do emisji w wysokości 80 euro za tonę oraz prognozach wzrostu do 150 euro do 2030 r. prąd byłby bardzo drogi.
Ziobryści rozbudzili jednak nadzieje związkowców z Bełchatowa, którzy wysłali już odpowiedni apel do prezydenta, premiera, ministra aktywów, zarzucając im uległość wobec Brukseli i inne bardzo złe rzeczy, oraz domagając się eksploatacji złóż węgla brunatnego w okolicach Bełchatowa po wsze czasy. Odkrywka Bełchatów ma bowiem zostać wybrana do cna w 2026, a pobliskie pole Szczerców – do 2038.
Przypomnijmy, że Zbigniew Ziobro był w Bełchatowie 13 marca. Zaś 24 marca górnicy z Bełchatowa wzięli udział w manifestacji „ogólnogórniczej” w Warszawie, gdzie uruchomienie Złoczewa było jednym z postulatów.
Są chętni na więcej gazu
Co prawda nowy PEP2040 ma zakładać ograniczanie użycia gazu, jednak wygląda na to, że i w Polsce, i u sąsiadów są chętni na większą ilość tego surowca. Gaz-System przeprowadził niewiążące badanie rynku dla zwiększenia mocy planowanego około 2027 roku pływającego terminala LNG w Gdańsku i okazało się, że jest zainteresowanie dodatkowymi mocami regazyfikacyjnymi jednostki FSRU, ponad planowane 6 mld m sześc. rocznie. W związku z tym w najbliższych miesiącach operator ma uruchomić procedurę Open Season, gdzie chętni będą składać wiążące już deklaracje.
Przy czym Gaz-System sondował nie tylko wewnętrzny polski popyt, ale także zainteresowanie rynku eksportem w kierunku Słowacji, Litwy, Danii i Niemiec przez istniejące interkonektory, oraz do Czech i na Ukrainę poprzez planowane połączenia gazowe.
Warto tu nadmienić, że ukraiński operator magazynów gazu Ukrtransgaz dostał właśnie certyfikat zgodności z regulacjami UE. A to otwiera drogę do włączenia przepastnym magazynów gazu na Ukrainie do europejskiego systemu.
