Spis treści
Elektryczne pojazdy, normy dotyczące emisji, wykorzystanie gazu – te trendy zaczynają zmieniać transport. Według najnowszych prognoz Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA), dzięki stabilnemu wzrostowi światowych gospodarek i rozwojowi takich sektorów jak petrochemia, rynek ropy ma przed sobą lata rozkwitu. Te prognozy nie dotyczą jednak transportu.
– W świetle tego, co jest prognozowane i planowane, rola paliw będzie malała na rzecz alternatywnych napędów w transporcie. Wynika to między innymi z nowych wymogów, w tym polskiej ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Regulacje będą zmuszały, aby stopniowo przesiąść się do samochodów elektrycznych – wskazuje Urszula Cieślak, analityk BM Reflex.
W najbliższych latach szczególnie ważną rolę odegrają nie tylko elektryczne samochody osobowe, co bardziej nawet elektryczne autobusy oraz wzrost popularności podróży współdzielonych. Trend ten nabierze większego znaczenia wraz z pojawieniem się pojazdów autonomicznych.
Zobacz także: Auta elektryczne wymagają inteligencji
Energia bez pośrednika
– Naturalne jest, że poprzez swoją pozycję na rynku i doświadczenie, właściciele stacji paliw będą oferowali możliwość także naładowania pojazdu elektrycznego. Z racji pozycji rynkowej są pomysły, by samemu produkować energię, która potem zostanie sprzedana kierowcom. W ten sposób grupy paliwowe ominą pośrednika, zredukują koszty – dodaje Cieślak.
Jej zdaniem, to nieunikniony kierunek, choć na polskim rynku trend ten może rozwinąć się później. W punkty ładowania elektrycznych pojazdów na stacjach paliw inwestują koncerny paliwowe zarówno za granicą, jak i w Polsce.
– Z czasem stanie się tak, jak w przypadku innych światowych korporacji, polskie firmy paliwowe zaczną się organizować wokół rynku elektrycznego. Na razie mamy pogłoski o możliwym zaangażowaniu się PKN Orlen w projekt elektrowni jądrowej, ale nie wiadomo, jak plan połączenia się z Grupą Lotos wpłynie na inwestycje Orlenu – dodaje Urszula Cieślak.
Zaznacza jednocześnie, że w Polsce potrzeba więcej czasu na rozwój rynku pojazdów elektrycznych, ponieważ nie ma zarówno infrastruktury, wiek floty samochodowej wskazuje, że szybko nie przybędzie też elektrycznych pojazdów. Nie oznacza to jednak, że firmy paliwowe mogą biernie przyglądać się rozwojowi sytuacji.
Kierunek: farmy wiatrowe
Wielkich graczy z przemysłu naftowego już od kilku lat przyciągają przede wszystkim odnawialne źródła energii, zwłaszcza inwestycje w farmy wiatrowe oraz elektrownie słoneczne. Według prognoz BP OZE będą się rozwijały najszybciej, wzrastając pięciokrotnie do 2040 roku.
Grupa Statoil właśnie zawarła porozumienie z Polenergią z Kulczyk Investments w sprawie zakupu 50 proc. udziałów w dwóch projektach rozwoju morskiej energetyki wiatrowej na Morzu Bałtyckim, zakładających budowę elektrowni o mocy 1200 MW. Prezes Polenergii Jacek Głowacki stwierdził, że to „otwiera nowy rozdział w historii polskiej energetyki odnawialnej”.
Norweski koncern dwa lata temu przeznaczył 200 mln dolarów na fundusz inwestujący w OZE. Wejście w offshore wydawało się naturalne dla spółki żyjącej z morskich złóż naftowych i gazowych. Wraz z funduszem Masdar z Abu Dhabi zainwestował w pierwszą pływającą farmę wiatrową u wybrzeży Szkocji. Hywind Scotland o mocy 30 MW na początku tego roku zakończyła z sukcesem próbne testy. Farma ma dostarczyć rocznie 135 GWh energii, co umożliwi zasilenie w energię elektryczną ok. 20 tys. gospodarstw domowych. Pomóc w tym mają specjalne baterie typu Batwind o pojemności 1 MWh, nad którymi Statoil pracował ze szkockimi partnerami. Jak deklaruje firma, do 2030 r. 15-20 proc. inwestycji zostanie skierowanych na „nowe rozwiązania energetyczne”.
Z kolei Shell zaangażował się w 9 projektów wiatrowych. Koncern zapowiedział, że do 2020 r. będzie przeznaczał rocznie ok. 1 mld dolarów na inwestycje w „nową energię”, z czego około 80 proc. do 2020 roku będzie dotyczyło energii elektrycznej – od jej produkcji po końcową sprzedaż klientom detalicznym. Obok ropy, gazu i chemii ma to stanowić czwarty „filar” koncernu.
Inwestycje w elektrownie słoneczne
Węgierski MOL ogłosił kilka dni temu, że na swoich terenach wybuduje trzy elektrownie słoneczne o mocy ponad 18 MW. Dołączył tym samym do licznego grona europejskich firm paliwowych, które już podobne inwestycje prowadzą.
Niecałe trzy miesiące temu BP wyłożyło 200 mln dolarów za 43 proc. udziałów największego w Europie dewelopera farm słonecznych – brytyjskiej firmy Lightsource. Spółka pozyskuje projekty, rozwija elektrownie słoneczne i zajmuje się ich zarządzaniem. solarnymi. Zastrzyk kapitału z BP ma prowadzić do zwiększenia jej skali działania. Dla brytyjskiego koncernu to powrót do działalności, którą rozwijał już na początku wieku i na której zdążył się sparzyć. Teraz jednak, wraz ze spadkiem kosztów, ten segment OZE jest napędzany przez konkurencyjność, nie tylko przez subsydia.
W energetykę słoneczną inwestuje także włoski Eni i francuski Total. W 2011 roku Francuzi kupili większościowy pakiet w amerykańskim producencie paneli fotowoltaicznych SunPower, wydając na to 1,38 mld dolarów. Dwa lata temu Total ogłosili, że wyposaży w panele fotowoltaiczne 5 tysięcy swoich stacji serwisowych. SunPower to jednak przede wszystkim duże elektrownie słoneczne. Total jest też udziałowcem jednej z największych na świecie słonecznej elektrowni – Shams 1 w Abu Dhabi, o mocy 100 MW.
Szacuje się, że w ostatnich pięciu latach wydatki europejskich koncernów paliwowych na inwestycje w elektrownie słoneczne pochłonęły w sumie około 3 mld dolarów. Eksperci są jednak zgodni, że na razie to fragment działalności paliwowych gigantów naftowych, który szybko nie nabierze takiego znaczenia jak biznes oparty na ropie.