Ile wyniósł? Według wstępnych danych, przekroczyliśmy 26,36 tys. MW – to o ponad 100 MW więcej niż wynosił dotychczasowy wynik ze stycznia 2017 roku. A ponieważ to wcale nie koniec mrozów, to według prognozy Polskich Sieci Elektroenergetycznych w czwartek w czasie popołudniowego szczytu popyt na moc będzie bliski 26,4 tys. MW.
Wieczorem, gdy biliśmy rekord zapotrzebowania, system energetyczny pracował całkiem sprawnie. Spośród największych elektrowni i elektrociepłowni konwencjonalnych o łącznej mocy 26 GW, dostępnych było aż 22 GW. Łatwo jednak policzyć, że nie wystarczyłyby już one do pokrycia zapotrzebowania. Wytwarzania nie wspierał import, którego saldo o godz. 19:00 było planowany na jedynie 200 MW w polskim kierunku i takie też zostało zrealizowane. Tym razem farmy wiatrowe dostarczały do systemu blisko 2 GW bardzo potrzebnej w tym czasie mocy (na 5,8 GW maksymalnych możliwości tych źródeł), ok. 1 GW produkowały mniejsze źródła – na biomasę, biogaz i wodne.
Elektrociepłownie pracują pełną parą
Kluczowym wsparciem okazały się elektrociepłownie. W zimne wieczory nie tylko dostarczają ogromne ilości ciepła mieszkańcom i dla przemysłu, ale przy okazji generują dużą ilość energii elektrycznej. – Przy takich mrozach [największa poznańska elektrociepłownia – red] Karolin działa „pełną parą” – mówił wczoraj portalowi ePoznan Bartłomiej Pawluk z Veolii. – Przy takich temperaturach zewnętrznych dziennie zużywamy obecnie około 3000 ton węgla i około 700 ton biomasy – dodał. Pracująca pełną mocą elektrociepłownia może pokryć połowę szczytowego zapotrzebowania Poznania, odciążając przy okazji sieci przesyłowe, co dodatkowo wspiera bezpieczeństwo aglomeracji. Podobnie jest w każdym dużym mieście w Polsce. W części wieczorne szczyty zapotrzebowania wspierają dodatkowo magazyny ciepła – tak jest np. w należącej do PGE nowej elektrociepłowni gazowej w Toruniu oraz w warszawskiej elektrociepłowni Siekierki należącej do PGNiG. W sytuacji dużego zapotrzebowania na moc w krajowym systemie, mogą one produkować chwilowo więcej energii elektrycznej, a brakującą ilość ciepła uzupełniać z ogromnych zasobników.
Nowych rekordów zapotrzebowania mogliśmy się spodziewać. Już w grudniu na podstawie danych z ENTSO-E, europejskiej organizacji skupiającej operatorów sieci przesyłowych, pytaliśmy: Tej zimy w energetyce pobijemy nowy rekord? I z analizy wychodziło, że jeśli tylko przyjdą mrozy, to można spodziewać się nowych maksymalnych wartości. Nie sprawdziły się tylko oczekiwania ENTSO-E, że system znajdzie się pod największą presją już w drugiej połowie stycznia. Ten miesiąc był relatywnie ciepły, a dopiero w lutym nad Polskę i Europę napłynęły masy mroźnego powietrza znad Syberii. To one sprawiają, że w niektórych częściach kontynentu jest zimniej niż na biegunie północnym.
Powoli powinniśmy się do tego przyzwyczajać: ekstremalne warunki pogodowe zaczynają być powoli normą, a zmienność w systemie energetycznym rośnie. Dodatkowo większe jest nie tylko średnie zużycie energii (w 2017 r. wzrosło o 2%), ale przede wszystkim popyt na moc w szczytowych momentach. Tak było również latem 2017 – letni rekord popytu był poprawialiśmy dwukrotnie. Najpierw 28 czerwca podnieśliśmy poprzeczkę z 22,75 do 22,88 tys. MW: Nowy rekord zapotrzebowania na moc w lecie – i co dalej?. A już 1 sierpnia wraz z falą upałów przyszedł nowy wynik – 23,15 tys. MW.
Łatwo zauważyć, że w zimie maksymalne poziomy popytu na moc są wyższe od tych letnich. Dodatkowy popyt generują zarówno handel i przemysł, jak i gospodarstwa domowe. Według danych GUS z 2015 roku 4,5% z nich używało grzejników elektrycznych, by się dogrzewać.