Do ostatniej chwili przed posiedzeniem sejmowych komisji energii oraz samorządu nie było wiadomo, czy klub PiS nie zgłosi poprawki, przewidującej obowiązkowe gminne referendum w przypadku chęci zastosowania złagodzonych przepisów ustawy odległościowej. Ostatecznie stanęło na zwiększeniu z 500 do 700 metrów minimalnej odległości, w której wiatrak można postawić od budynków. Przy czym chodzi wyłącznie o budynki mieszkalne albo z funkcją mieszkalną. Żadne inne się do tej restrykcji nie kwalifikują.
Komisje zlikwidowały jednak zakazy budowy budynków mieszkalnych w pobliżu wiatraków. Jedną z bardziej kuriozalnych konsekwencji ustawy z 2016 r. był zakaz budowy budynków w odległości mniejszej niż 10H od wiatraków. Teraz zakaz ten zlikwidowano, nie pozostawiając żadnych restrykcji. Czyli można będzie budować się koło istniejących turbin tak blisko, jak się chce. Jednak dotyczy to tylko istniejących turbin. Jeśli ktoś będzie się chciał wybudować w przyszłości koło wiatraka, który tez dopiero powstanie – wówczas minimalna odległość wyniesie 500 m.
Pomysł obowiązkowego referendum powrócił przez chwilę w poprawce posła Konfederacji Roberta Winnickiego, ale szybko upadł, ponieważ komisje odrzuciły w głosowaniu tę poprawkę.
Czytaj także: Niemieckie wiatraki „made in Poland”
Zniesiono jednak inne ułatwienie dla inwestorów. Rządowy projekt złagodzenia ustawy odległościowej zawierał zapis, że inwestor, pod pewnymi warunkami mógł, po zawarciu z gminą odpowiedniej umowy, ponieść koszty sporządzenia albo zmiany miejscowego planu zagospodarowania, albo studium. Tylko w zakresie niezbędnym dla jego inwestycji. Ostatecznie komisje w głosowaniu skreśliły ten zapis. W związku z tym na mocy innych, obowiązujących przepisów inwestorzy w ogóle nie mogą brać na siebie kosztów procedur planistycznych.
Projekt trafi teraz na II czytanie w Sejmie, gdzie część opozycji już zapowiedziała złożenie poprawek, przywracających 500 w miejsce 700 m.
Branża ocenia zapis negatywnie. – Bez 500 metrów ustawa wiatrakowa jest bublem – przez 10 lat nie powstanie żadna nowa farma wiatrowa. Zmiana minimalnej odległości elektrowni wiatrowych na 700 m niesie za sobą tragiczne dla energetyki wiatrowej konsekwencje. Uniemożliwi ona wykorzystanie potencjału jaki drzemie w polskim wietrze. Zamiast kilkunastu, powstanie co najwyżej kilka GW mocy w wietrze. To de facto dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. To niezrozumiałe w obliczu kryzysu energetycznego i dramatycznie wysokich cen energii – wskazał Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Z analizy Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej wynika, że zwiększenie minimalnej odległości do 700 m powoduje redukcję możliwej mocy zainstalowanej o ok. 60-70 proc.
