Spis treści
Na 13 złożonych aplikacji o obszar obdarzony numerem 43.E.1 tylko cztery uzyskały minimalną liczbę punktów. Oprócz PGE Baltica 4, wspólnej spółki PGE i Taurona, na kolejnych miejscach znalazły się wnioski: EDF Renewable Offshore Polska, RWE (Cormano) i ENI (spółka Polish Offshore Wind). Ministerstwo Infrastruktury nie podało liczby punktów, jakie uzyskały poszczególne wnioski.
Dużym zaskoczeniem jest brak wielkich graczy na liście aplikacji, które osiągnęły minimum kwalifikacyjne. O obszar ten starali się PKN Orlen, Shell, Equinor, Orsted, Ocean Winds, Iberdrola, Baltex, WPD i Eolus.
Blisko i wygodnie
Akwen 43.E.1 o powierzchni ok. 118 km2 jest postrzegany jako jeden z bardziej atrakcyjnych dla rozwoju farm wiatrowych offshore. Decyduje o tym jego spora powierzchnia, bliskie położenie od brzegu lądu na Ławicy Słupskiej, na wysokości Ustki. Z jednej strony jest to obszar położony niedaleko innych projektów wiatrowych – najbliżej obecnego projektu BTI-RWE o mocy 350 MW, z drugiej – na tyle jest oddalony, że nie ma ryzyka jakichkolwiek kolizji z sąsiadującymi farmami. PGE Baltica 4, spółka PGE i Taurona, planuje tu zbudować farmę wiatrową o mocy ok. 990 MW.
Prezes PGE Wojciech Dąbrowski już skomentował decyzję Ministerstwa Infrastruktury, jako przyznanie pozwolenia na lokalizacyjnego dla przyszłej farmy – pozwolenia na wznoszenie i wykorzystywania sztucznych wysp konstrukcji i urządzeń (PSZW). Uzyskanie przez Grupę PGE największej liczby punktów w postępowaniu w sprawie wydania pozwolenia dla morskich farm wiatrowych na obszarze 43.E.1 jest równoznaczne z uzyskaniem przez PGE pozwolenia na zagospodarowanie tego obszaru. Znajduje się on blisko realizowanych przez nas morskich projektów wiatrowych oraz budowanego portu serwisowego w Ustce, co pozwoli na wykorzystanie efektu synergii i skali prowadzonej działalności. Daje nam to przewagę i wyróżnia spośród konkurencji, ponieważ pozwala na skrócenie procesów i optymalizację kosztów wielu zadań projektowych. Pozwolenie to, obok realizowanych trzech projektów morskich farm wiatrowych na morzu Bałtyckim o łącznej zainstalowanej mocy ok 3,4 GW, to kolejny krok do osiągnięcia strategicznego celu Grupy PGE, jakim jest posiadanie co najmniej 6,5 GW zainstalowanych mocy wytwórczych na Morzu Bałtyckim do 2040 roku – podał Wojciech Dąbrowski.
Najbardziej zaskakujące jest odpadnięcie PKN Orlen, który był uważany – wspólnie z PGE- za jednego z faworytów. Od uczestników rynku usłyszeliśmy dwie teorie. Pierwsza jest banalna – być może wniosek paliwowego czempiona był źle przygotowany, w grę mogła też wchodzić błędna interpretacja rozporządzenia. Druga teoria jest zupełnie karkołomna- zakłada, że Orlen świadomie zrezygnował z tego obszaru żeby nie wchodzić w drogę PGE, z kolei ta ostatnia nie będzie przeszkadzać Orlenowi w upatrzonych przez niego miejscach na Bałtyku.
Z organizacyjnego punktu widzenia nie wydaje się to prawdopodobne, ale gdyby np. następną lokalizację dostał Orlen, a PGE nie otrzymała wymaganej minimalnej liczby punktów, to taka spiskowa teoria znalazłaby pewnie znacznie więcej zwolenników.
Czytaj także: Podwodne okręty NATO pokrzyżowały plany inwestorów w morskie wiatraki
Jak będzie w praktyce?
Z formalnego punktu widzenia PGE Baltica nie może jeszcze pochwalić się uzyskaniem koncesji. W terminie 14 dni od dnia ogłoszenia wyników dowolny uczestnik postępowania rozstrzygającego może złożyć wniosek o jego unieważnienie. Gdy minister stwierdzi rażące naruszenie prawa lub interesów uczestników konkursu, może unieważnić postępowanie. Jeśli minister nie stwierdzi naruszenia, co zresztą jest bardzo prawdopodobne, uczestnik może złożyć wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy, a potem przysługuje skarga do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Praktyka dopiero się kształtuje, nikt nie wie, jak będą przebiegały postępowania i ewentualne odwołania.
Rozporządzenie ministra infrastruktury w sprawie oceny wniosków w postępowaniu rozstrzygającym przyznaje między innymi punkty za doświadczenie w posiadaniu dużych jednostek wytwórczych, farm wiatrowych, budowę infrastruktury do wyprowadzania mocy z farmy wiatrowej. Decydujące jest kryterium zdolności finansowej, za które podwaja się liczbę punktów.
Część firm wskazywała na dyskryminujący, ich zdaniem, zapis wyłączający doświadczenie z brytyjskiego rynku – ponieważ liczą się inwestycje w państwach Unii Europejskiej i Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA).
Co jednak najbardziej wyróżnia polskie postępowania przetargowe o koncesje dla farm wiatrowych offshore, to przyznawanie większej punktacji za zapóźnienia w transformacji energetycznej. Firmy, które mają najmniejszy udział zielonej energii w swojej sprzedaży, dostać mogły nawet 7 punktów, a przy udziale OZE ponad 90 proc. – tylko 1 punkt. To bardzo pogarsza pozycję takich firm jak Orsted, które są już po transformacji, mają bardzo niską emisję CO2 więc nie dostaną punktów za jej zmniejszanie.
Z kolei potentaci paliwowi tacy jak Total, Shell czy Equinor mają mało aktywów w elektroenergetyce, więc nie dostają punktów za posiadane elektrownie konwencjonalne czy sieci. Zaskakująco dobrze wypadło na tym tle Polish Offshore Wind – konsorcjum włoskiego potentata paliwowego ENI i duńskiego Copenhagen Infrastructure Partners, które przynajmniej znalazło się na krótkiej liście.
Czytaj także: Kto zbuduje morskie wiatraki? Będą „punkty za pochodzenie”
Więcej czasu na realizację projektów
W projekcie nowelizacji ustawy o OZE (UC 99) rząd zaplanował zwiększenie liczby aukcji dla morskich farm wiatrowych. To ważna decyzja dla inwestorów starających się o pozwolenia lokalizacyjne w obecnej rundzie aplikacyjnej.
Inwestorzy mają mało czasu, by zdobyć m.in. decyzje środowiskowe niezbędne do startowania w aukcjach. Rozszerzenie wolumenu do 12 GW oraz późniejsze, dodatkowe terminy zmniejszają presje oraz ryzyka, jednak rywalizacja czasowa odbywać się będzie również w zakresie warunków i umów przyłączeniowych. – Pozwolenia wydane w drugiej fazie zdeterminują jakość local content oraz dynamikę i skalę całej branży w kraju, ponieważ od przygotowania inwestorów, modelów biznesowych, strategii zakupowych będzie zależał rozwój krajowego przemysłu na potrzeby morskich farm wiatrowych. Tu decydująca okazać się może II faza. – ocenia Michał Kaczerowski, prezes Ambiens.
Czytaj także: Rząd proponuje w offshore więcej aukcji na więcej mocy
Ministerstwo Infrastruktury rozstrzygnięto dwa z 11 postępowań o wydanie pozwoleń lokalizacyjnych. Obszar 53.E.1. pozostaje bez inwestora. Na decyzje czeka jeszcze 9 akwenów, na które wpłynęło 110 wniosków.
Polska zdecydowała się na bardzo skomplikowany i mało przejrzysty system przyznawania „działek” na morzu. Niemal wszystkie państwa UE organizują po prostu aukcje, podobnie jak dla częstotliwości GSM. Zwycięzca płaci do budżetu wylicytowaną kwotę, zwykle idącą w setki milionów euro i uzyskuje prawo budowy farmy. Polski system jest pełen administracyjnych pułapek.