Spis treści
W poniedziałek premier Kopacz spotka się z górnikami, a we wtorek Rada Ministrów na wyjazdowym posiedzeniu na Śląsku ma przyjąć program wsparcia przemysłu w tym regionie. To moment w którym rząd, przez lata mamiący górników wizją kolejnych stu lat rozwoju tej branży, powinien powiedzieć Śląskowi prawdę – czasy górnictwa się kończą i pokazać w jakich branżach Ślązacy znajdą nowe miejsca pracy.
– Uznaliśmy, że szanując cele ekologiczne i potrzebę redukcji emisji gazów cieplarnianych, będziemy jednak stawiali na węgiel. Będziemy inwestować w przemysł wydobywczy i przemysł maszyn górniczych – mówił kilkanaście miesięcy temu ówczesny premier Donald Tusk.
– Mamy węgla do wydobycia jeszcze na 200 lat – przekonywał w ubiegłym miesiącu dzisiejszy prezydent elekt Andrzej Duda.
W tej samej retoryce utrzymywane były wypowiedzi wszystkich poprzednich rządów – „Śląsku, węgiel zapewni Ci spokój i dobrobyt na setki lat” – uspokajali na wiecach politycznych. Powtarzali to tak często, że sami utwierdzali się w przekonaniu, że wszystko jest OK. W tym czasie słabo słyszani ekonomiści tłumaczyli, że bez restrukturyzacji, zamykania nierentownych kopalń i dużej redukcji zatrudnienia śląskie górnictwo nie przetrwa nawet dwóch dekad.
Bez zmian śląskie górnictwo upadnie za kilka lat. Ze zmianami przetrwa 3-4 dekady
Rząd postanowił sprawdzić, czy mieli rację – mieli. Co więcej, mają rację i teraz mówiąc, że głębokie zmiany na Śląsku nadal są potrzebne, bo bez nich górnictwu w regionie została już najwyżej dekada istnienia.
– Górnictwo węgla kamiennego w Polsce jest sektorem schyłkowym. Jeśli nie będziemy go restrukturyzować upadnie za 5-10 lat. Jeżeli uda się przeprowadzić głęboką restrukturyzację, ostatnie kopalnie będą zamykane w latach 40., a w wypadku bardzo korzystnego splotu okoliczności zewnętrznych, takich jak wysokie ceny węgla na świecie, w latach 60. – mówi w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl dr Maciej Bukowski, współautor raportu Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych (WISE).
Górnictwo od lat obniża polskie PKB (w latach 2006-2011 średnio o 0,02%)
Raport WISE zwraca uwagę, że w ciągu ostatnich lat wkład górnictwa węgla w realny wzrost PKB Polski był ujemny (średnio obniżał je o 0,02 proc.). Koszty płac w sektorze zupełnie nie przystają do gałęzi przetwórstwa, przypominając strukturę firm usługowych. Decyduje o tym nie przerost administracji, a zbyt duża liczba pracowników dołowych, którzy już dawno powinni być zastępowani bardziej efektywnymi maszynami. W przeliczeniu na jednego zatrudnionego spółki górnicze odprowadzają o połowę mniej podatków od przeciętnej firmy, chociaż wynagradzają pracowników dużo powyżej średniej.
Szczyt wydobycia mamy już dawno za sobą
Polskie górnictwo będzie się już tylko kurczyć. Wbrew dziecinnie prostym tłumaczeniom części polityków, że odpowiedzialna za to jest „zła” Unia Europejska i „jej” pakiet klimatyczny, decyduje o tym po prostu geologia i ekonomia.
Na Śląsku tani, zalegający płytko węgiel skończył się już w latach 70. i 80. Od tego czasu musimy kopać coraz głębiej, co jest coraz droższe. Tylko od 1989 roku średnia głębokość polskich kopalń wzrosła o ponad 180 metrów. Tymczasem w hojniej obdarzonych rejonach świata „czarne złoto” nadal wydobywa się tuż spod powierzchni ziemi. Z węglem z Rosji, RPA, czy Australii, które dyktują światowe ceny surowca, Śląsk będzie przegrywał. Może to robić wolniej (dzięki głębokiej restrukturyzacji, zwolnieniom, likwidacji najdroższych kopalń i ogromnym inwestycjom) albo szybciej (prostu ku upadkowi).
Co dalej?
Zamiast kolejnych dziecinnych, populistycznych recept rząd Ewy Kopacz i jej następcy są winni Śląskowi prawdę i racjonalny program przestawiania gospodarki na nowe tory. Doskonale słychać już bijący od kilku lat ostatni dzwonek. Jeżeli politycy go przegapią, bo ponownie ważniejszy będzie dla nich horyzont wyborczy, część uzależnionych od górnictwa miast Śląska i zachodniej Małopolski może odczuć upadek kopalń równie boleśnie, jak od lat 90. przeżywa go Wałbrzych. Tam też przez lata górnicy byli przekonywani, że kopalnie będą mogły fedrować jeszcze długo, aż boleśnie zderzyły się z prawami rynku.
Śląsk i zachodnia Małopolska są w tej korzystnej sytuacji, że dysponują wieloma gałęziami przemysłu i świetną infrastrukturą, wieloma uczelniami. Odchodzący pracownicy będą mogli łatwiej znaleźć pracę, niż Ci z Wałbrzycha. Dzięki zachętom podatkowym, budowie parków technologicznych i specjalnym strefom ekonomicznym rząd mógłby im zapewnić łatwiejszy start w nowej rzeczywistości gospodarczej.
Najpierw jednak musi jasno powiedzieć, że Śląsk i zachodnia Małopolska nie mogą już liczyć na górnictwo węgla kamiennego i pora na inwestycje w nowe technologie.
To tym ważniejsze, że kolejne branże schyłkowe czekają już w kolejce – najpóźniej za kilka-kilkanaście lat ten sam los czeka górnictwo węgla brunatnego w Adamowie, Koninie i Bełchatowie. Tam też węgiel się już kończy, a nowych odkrywek nie będzie.