Spis treści
Baltic Pipe planowo na 20 procent mocy
Z danych operatorów przesyłowych, także i Gaz-Systemu wynika, że od oficjalnego uruchomienia 1 października przesył przez Bałtycki odcinek Baltic Pipe jest w miarę stabilny na poziomie 60 GWh dziennie, co odpowiada około 5,7 mln ma sześc. W ujęciu rocznym to około 2 mld m sześc., czyli tyle ile obiecywał duński operator Energinet w pierwszych miesiącach po uruchomieniu gazociągu. Do momentu ukończenia budowy właściwej rury na półwyspie jutlandzkim i wyspie Fionia Duńczycy używają części swojego systemu przesyłowego, aby wysłać do Polski deklarowane wcześniej wolumeny.
Czytaj także: MAE: Rosja bezpowrotnie straciła pozycję na rynku paliw
Opóźniona w zeszłym roku przez uchylenie decyzji środowiskowych budowa poszła na tyle szybko, że już na początku grudnia cała trasa przez Danię powinna być uruchomiona, po wcześniejszym przetestowaniu. Wtedy przesył powinien wzrosnąć kilkukrotnie, w zależności od tego, ile gazu PGNiG (dziś już z grupie Orlenu) zdobędzie na norweskim szelfie
Gaz z Norwegii przez Baltic Pipe w końcu płynie
Z opóźnieniem do Polski trafił gaz z docelowego źródła – z norweskiego szelfu. Praktycznie przez cały październik Duńczycy tłoczyli do Polski gaz, który trafiał do nich z Niemiec przez graniczny punkt Ellund. Dodatkowe wolumeny tłoczone tamtędy były widoczne w danych operatorów systemów przesyłowych. Powodem było opóźnienie w rozbudowie terminala odbiorczego Nybro na zachodnim brzegu Jutlandii, gdzie kończy się pierwszy odcinek Baltic Pipe, wiodący z tzw. wpinki do gazociągu Europipe II na Morzu Północnym. W rezultacie ciągle trwających prac odcinek ten nie działał przynajmniej przez pierwszy tydzień października, a potem – jak sugerują dane ENTSO-G, wyglądające na niepełne, działał ze sporo mniejszą od docelowej mocą.
Analizując przepływy można stwierdzić, że dopiero od pierwszych dni listopada przesył przez Ellund spada, i to znacząco poniżej stabilnego poziomu przesyłu do Polski. To sugeruje, że dopiero wtedy Duńczycy osiągnęli na tyle znaczący dopływ gazu przez Nybro z Europipe II, że przestali importować wysyłany do Polski gaz z Niemiec. Ponieważ dostępne dane o przepływie przez Nybro nie pokazują większej zmiany, można wnioskować, że są niepełne i szczątkowe.
Czytaj także: Unia ostro pokłócona o ceny gazu
Duński operator Energinet trzykrotnie wysyłał komunikaty rynkowe o opóźnieniu w Nybro. Ten terminal odbiorczy to skomplikowany obiekt, w którym mierzono się z poważnymi wyzwaniami technicznymi, m. in związanymi z systemami informatycznymi oraz systemami kontroli i bezpieczeństwa – tłumaczył duński operator. „To dla nas ogromna ulga, że w końcu udało nam się uruchomić instalację w Nybro. Ciężko pracowaliśmy, ale jednak kilka razy musieliśmy przyznać, że nie udało nam się zmieścić w podawanych wcześniej terminach” – wyjaśniał Torben Brabo z Energinetu.
Przez Mallnow importujemy więcej
Na razie dla Polski z gazowego punktu widzenia ważniejszy od Baltic Pipe jest rewers na gazociągu jamalskim w Mallnow. Od początku listopada płynie tamtędy z Zachodu mniej więcej dwa razy więcej gazu niż trasą z Danii. Wszystko wskazuje na to, że Mallnow prawdopodobnie stanie się normalnym europejskim interkonektorem, bez żadnych rosyjskich wpływów. Mallnow to połączenie Systemu Gazociągów Tranzytowych, należącego do spółki EuRoPol Gaz oraz części systemu niemieckiego, należącego do Gascade.
Gazprom za pośrednictwem swojej niemieckiej spółki miał w nim 49,98% udziałów. Po ataku Rosji na Ukrainę niemiecki rząd nałożył zarząd powierniczy na cały majątek Gazprom Germania. Natomiast ostatnio postanowił go znacjonalizować, a zatem i przejąć udziały w Gascade. Z kolei po polskiej stronie rząd nałożył zarząd tymczasowy na wszystkie akcje Gazpromu w EuRoPol Gazie (48%), co także zwiastuje zmiany własnościowe i najpewniej nacjonalizację…
Czytaj także: Gaz przez Baltic Pipe płynie, ale nie z Norwegii