Spis treści
Szczyt Unii Europejskiej w zasadzie dał zielone światło propozycjom Komisji Europejskiej co do regulacji rynkowych, mających prowadzić do ograniczenia cen gazu i w ten sposób również energii elektrycznej. Komisja ma zatem jak najszybciej przedstawić konkretne rozwiązania, takie jak dobrowolne grupowe zakupy gazu, oraz wprowadzany czasowo korytarz cenowy dla gazu, używanego do wytwarzania energii elektrycznej, jednak bez ingerowania w model ceny krańcowej i merit order. Na początku 2023 roku ma się też pojawić nowy indeks cenowy, tak skonstruowany, aby lepiej odzwierciedlać sytuację na rynku niż powszechnie stosowany TTF.
Konkluzje szczytu oznaczają ustępstwa Niemiec, które do tej pory sprzeciwiały się wpwowadzeniu limitów cen na gaz. Obawiali się, że surowca może zabraknąć bo amerykańcy i arabscy producenci skierują go na rynki azjatyckie.
Konkluzje zawierają też postulaty przyspieszenia procedur dla budowy OZE, inwestycji w efektywność i oszczędzanie energii, przyspieszenie reformy rynku energii elektrycznej.
Tymczasem gaz na rynku idzie w dół. Na TTF kontrakty na listopad spadły już do 115 euro za MWh, czyli poziomu nieco tylko wyższego od cen z okresu marzec-czerwiec. Ceny na kolejne miesiące są nieco wyższe, rzędu 150 euro za MWh. Spadek cen tłumaczy się m.in. wysokim stanem zapełnienia magazynów – unijna średnia to już ponad 93%, ciepłą jesienią oraz prognozami, mówiącymi o niezbyt chłodnej zimie.
Gaz staniał już na tyle, że Azoty Kędzierzyn wznowiły produkcję nawozów, zawieszoną w czasie późnoletniego szczytu cenowego.
Sejm przyjął regulację cen prądu i węgla
Sejm przegłosował dwie ustawy, wprowadzające regulację cen: importowanego węgla dla odbiorców indywidualnych, kupujących go od gminy, oraz energii elektrycznej – dla odbiorców uprawnionych. Ustawa dotycząca prądu przewiduje, że cena regulowana od 1 grudnia 2022 do końca 2023 wyniesie 693 zł za MWh netto dla gospodarstw domowych – ponad ustalone wcześniej limity zużycia, do których cena będzie tegoroczna, oraz 785 zł za MWh netto dla innych odbiorców uprawnionych – instytucji pożytku publicznego, placówek służby zdrowia itp.
Jednocześnie ustawa przewiduje wprowadzenie poprzez rozporządzenie maksymalnej ceny sprzedaży przez wytwórców, w zależności od technologii, oraz od sprzedawców. Nadwyżkę zabierze państwo, które potem przeznaczy ją na rekompensaty dla sprzedawców za sprzedaż po cenie regulowanej. Koszt rozwiązania szacuje się na niemal 20 mld zł.
Z kolei ustawa „węglowa” przewiduje, że samorządy mogą kupić od importerów zagraniczny węgiel po co najwyżej 1500 zł brutto za tonę, a sprzedać po 2000 zł brutto za tonę, jeśli sprzedaje samorząd, albo po 2200 zł, jeśli sprzedaje wskazany przez samorząd podmiot. Kupić taki węgiel mogą uprawnieni do dodatku węglowego z jednej z poprzednich ustaw. Limit wydatków na rekompensaty dla państwowych sprzedawców w 2023 roku to prawie 5 mld zł. Obiema ustawami zajmie się teraz Senat.
Atomowe podchody w rządzie
Wybór przez rząd partnera, który zbuduje w Polsce elektrownie atomowe jest podobno na ostatniej prostej, nie wiadomo jednak jak długa jest ta prosta. Niedawno padały deklaracje, że decyzja zostanie podjęta w październiku, teraz minister klimatu mówi już o końcu roku. Odkładanie terminu nie dziwi zupełnie, w zdarzało się to już wielokrotnie.
Dziwić mogą jednak niektóre zdarzenia ostatnich dni. Otóż wicepremier Jacek Sasin w głębokiej tajemnicy udać się miał do Korei Południowej w celu zawarcia jakiegoś porozumienia z koreańskim atomowym koncernem KHNP. Wiemy na pewno, że w imprezę zaangażowane było PGE, a według medialnych doniesień także ZE PAK i chodzić miało o coś w rodzaju listu intencyjnego, przewidującego budowę przez Koreańczyków ich reaktora w miejsce Elektrowni Pątnów przy udziale PGE. Nieco ponad dobę przed wylotem delegacji z Sasinem do Seulu podróż została – jak to zakomunikowano wtajemniczonym – przesunięta na inny termin.
Wicepremier Sasin nie ma jednak odpoczynku i udaje się – tym razem w towarzystwie minister klimatu Anny Moskwy do USA celem, jak to określiła minister – wyjaśnienia kilku wątków, przed podjęciem decyzji, czy rząd przyjmuje do dalszych rozważań ofertę amerykańską. Na dokładkę z ministerstwa klimatu popłynął sygnał, że druga elektrownia atomowa mogłaby by być sfinansowana ze sprzedaży udziałów w pierwszej, zgodnie z tzw. modelem SaHo, który jest polskim wynalazkiem.
- Mieszacz zamiesza w systemie. Wodór w turbinie gazowej po raz pierwszy w Polsce
- Enea zrobi trzecie podejście do elektrowni gazowej w Kozienicach
- Fabryki nie nadążają z zamówieniami na transformatory
- Są wreszcie nowe normy jakości węgla
- Oferty na magazyn energii PGE w Żarnowcu przebiły cenowy sufit
Wygląda na to, że rząd bardzo chciałby przyjąć ofertę Amerykanów, ale wydaje się, że ci nie zaproponowali korzystnych warunków finansowych, o ile jakiekolwiek w ogóle zaproponowali. Jeżeli bowiem oczekiwaniem rządu jest nabycie przez inwestora 49% udziałów w spółce budującej elektrownie, to skąd przypominający piramidę finansową pomysł, by drugą elektrownię sfinansować ze sprzedaży udziałów w pierwszej? Na marginesie można przypomnieć, że Francuzi i Koreańczycy publicznie deklarowali, że ich oferty wszystkie oczekiwania rządu spełniają, a polscy ministrowie nie latali do Paryża i Seulu dla „wyjaśniania kilku wątków”. A to oznacza, że albo jest tak, jak EDF i KHNP deklarowało, albo te oferty nigdy poważnie nie były brane pod uwagę.
Premier Morawiecki zapytany w wywiadzie dla DGP o termin decyzji, nawet się o nim nie zająknął, przechodząc od razu do rzucania gromów na opozycję, której podobno „nie interesuje prowadzanie dialogu” w sprawie energetyki jądrowej, a w ogóle to opozycja „wzorem Niemiec chce zrezygnować z atomu”. Może więc i jesteśmy na ostatniej prostej, ale gdy się zbliżamy, to meta ciągle się oddala.
Gazowe zamieszanie Taurona
Tauron w ostatnich dniach zaczął informować klientów, kupujących od spółki gaz o wypowiedzeniu do końca listopada umów na jego dostawy. Spółka – przypomnijmy, że chociaż akcyjna, to kontrolowana przez Skarb Państwa – powołała się na „niestabilną sytuację rynkową”.
Innymi słowy oznacza to, że Tauron najwidoczniej nie zabezpieczył zawczasu po rozsądnej cenie gazu, który miał dostarczyć klientom i teraz ponosi na tym straty. Prawo energetyczne przewiduje taką sytuację, ciągłość dostaw zapewnia wtedy automatycznie sprzedawca rezerwowy, którego rolę pełni PGNiG Obrót Detaliczny. Chociaż już na własnych warunkach, niekoniecznie tak samo korzystnych.
Ustawa ustawą, ale sytuacja sprowokowała gniewną reakcję wicepremiera Sasina, który jako Minister Aktywów Państwowych Tauron nadzoruje. „Nie ma zgody na takie działania”, „oczekuję do prezesa Taurona natychmiastowego wycofania się z nieakceptowalnej decyzji dot. wypowiadania mów na gaz” – grzmiał Sasin na twitterze. W odpowiedzi Tauron przypominał, że ciągłość dostaw klienci mają zagwarantowaną, zmiana sprzedawcy następuje automatycznie, co najwyżej spółka pomoże w dopełnieniu formalności.
Czytaj także: Gaz przez Baltic Pipe płynie, ale nie z Norwegii
Cała historia nie ma wyraźnego zakończenia, ale pokazała, podobnie jak odwołanie prezesa Bogdanki Artura Wasila, że wpływanie przez polityków na giełdowe spółki przybiera coraz bardziej obcesowe formy. Można się jedynie zastanawiać, czy minister nie zna prawa, obowiązującego „jego aktywa”. A może i zna, ale kieruje się zasadą, że od dobrego prawa lepszy jest dobry PR.