Spis treści
Energia na niemieckiej giełdzie jest jedną z najtańszych w Europie, ale niemieckie gospodarstwa domowe płacą za energię elektryczną dwukrotnie drożej niż polskie. Z czego wynika ta różnica?
Czytając artykuły na temat cen energii w Niemczech można odnieść wrażenie, że nasi zachodni sąsiedzi nigdy się nie zjednoczyli. Laikowi trudno inaczej uzasadnić fakt, że Niemcy mogą mieć jednocześnie jedną z najniższych i jedną z najwyższych cen prądu w Europie. W dodatku zawsze ma się tak dziać za sprawą odnawialnych źródeł energii.
{norelated}Zwolennicy odnawialnych źródeł energii (OZE) z dumą przekonują, że niskie ceny energii w Niemczech to zasługa „zielonej” energetyki. W końcu po wybudowaniu turbin wiatrowych i postawieniu paneli solarnych energię otrzymujemy z nich właściwie za darmo. A w Niemczech w ubiegłym roku powstało w ten sposób 27% prądu.
Z kolei przeciwnicy OZE podkreślają, że Niemcy mają jedne z najwyższych cen energii w Europie właśnie z powody ekoelektrowni. A dokładniej dopłat do nich. W końcu koszt ich budowy jest porównywalny z elektrowniami węglowymi, ale za to produkują energię tylko wtedy gdy świeci słońce lub wieje wiatr.
Teraz najgorsza część dla laika – w obu twierdzeniach jest ziarno prawdy.
Tanio w hurcie
Niemcy rzeczywiście mają jedną z najniższych cen w… hurcie. Prąd na niemieckiej giełdzie energii we Frankfurcie kosztuje najmniej od wielu lat. Czasami osiąga nawet ceny ujemne. W dużej mierze przyczyniają się do tego odnawialne źródła energii. Gdy tylko mocniej zaczyna wiać albo ostro świeci słońce, elektrownie konwencjonalne muszą ograniczyć swoją produkcję. W pierwszej kolejności wyłączane są te, które produkują energię najdrożej – na gaz ziemny, a później na węgiel kamienny. Gdy w systemie zostają tylko elektrownie wytwarzające prąd po bardzo niskich kosztach (zmiennych) – odnawialne, atomowe i na węgiel brunatny – cena na rynku spada do poziomu kosztów wytwarzania w tych ostatnich.
Ale to nie jedyny powód niskich cen energii w hurcie. Kolejny to wyjątkowo niskie ceny węgla kamiennego i gazu. Dzięki nim nawet gdy elektrowniom węglowym i gazowym udaje się „załapać” na rynku (gdy wiatru i słońca jest mało), ceny energii nie skaczą już tak wysoko jak jeszcze 2-3 lata temu.
Drogo w detalu
Jednocześnie Niemieccy konsumenci energii płacą jedne z najwyższych rachunków w Unii Europejskiej. To z kolei efekt wszystkich narzutów na cenę hurtową energii. Część z nich to dopłaty do rozwoju energetyki odnawialnej. W tym roku wynoszą 6,17 eurocenta do każdej kilowatogodziny. Dla porównania w Polsce to ok. 1 ct/kWh.
Jednak wbrew powszechnej opinii to nie dopłata do OZE sprawia, że Schmidt płaci dwa razy więcej za prąd niż Kowalski. Decydującą rolę odgrywają pozostałe podatki i opłaty, którymi obciążona jest energia u naszych sąsiadów. Ich udział w rachunkach niemieckich gospodarstw domowych wynosi blisko jedną trzecią i jest dwukrotnie wyższy od dopłaty do OZE.
Ale nie dla przemysłu
Bardzo wysokie ceny energii gospodarstw domowych nie przekładają się jednak na równie wysokie stawki dla przemysłu. Niemcy odciążają najbardziej energochłonnych odbiorców licznymi ulgami i zwolnieniami podatkowymi. Dzięki temu przemysł u naszych sąsiadów płaci porównywalne rachunki do polskich firm (od niedawna także zwolnionych z części kosztów wsparcia energetyki odnawialnej i elektrociepłowni).