Spis treści
Trwa podjazdowa wojenka „czynników partyjno-rządowych” z samorządami, które wykazują niechęć do angażowania się w dystrybucję importowanego przez państwowe spółki. Tydzień zaczął się od ogłoszenia takiego pomysłu przez Jacka Sasina i prezesa PGE Wojciecha Dąbrowskiego w Otwocku, w punkcie zbiórki odpadów, na tle zbudowanego pospiesznie w weekend zasieku węglowego, wypełnionego kilkudziesięcioma tonami czarnego złota grubego sortymentu.
Rząd od kilku dni bije w samorządy, które nie chcą zajmować się sprzedażą i rozwożeniem węgla po mieszkańcach, twierdząc, że PGE każdemu chętnemu może węgiel dostarczyć. A za pozytywne przykłady wskazuje właśnie Otwock, Stalową Wolę i Chełm, czyli jedyne miasta w Polsce, których prezydenci są z PiS. Samorządowcy twierdzą, że nie ma ani odpowiednich przepisów ani możliwości technicznych, które pozwalałyby im angażować się w dystrybucję węgla. Prezydent Sosnowca ironizował na antenie Radia 357 czy może węgiel powinny wozić miejskie autobusy.
Rząd obiecuje przepisy, które dadzą lokalnym włodarzom podstawę prawną do zaangażowania komunalnych spółek w dystrybucję węgla. Podobno te przepisy mają też zakładać pokrycie kosztów dystrybucji. Są też mgliste zapowiedzi wprowadzenia mechanizmu, dzięki któremu klient końcowy zapłaci za tonę ok. 2 tys. zł. Dla porównania, mieszkaniec Otwocka – bo otwocki system obejmuje na razie ich – musi za węgiel od samorządowej spółki zapłacić prawie 3 tys.
Kolejne mrożenie cen prądu na razie mało konkretne
Rząd obiecuje, że w nadchodzącym tygodniu przedstawi szczegóły planowanej wielkiej interwencji na rynku energii elektrycznej, aby ograniczyć jego ceny dla samorządów, małych firm, itp. Z tego co dotychczas zadeklarował rzecznik rządu, chodzić ma o specjalną taryfę, która co prawda będzie wyższa niż tegoroczne ceny, ale nie o kilkaset procent. A oferty z podwyżkami tego rządu na przyszły rok otrzymują właśnie samorządy i sporo innych instytucji.
Co ciekawe, rzecznik rządu nie chciał zdradzić, kto konkretnie pracuje nat tymi przepisami i jaki resort je zgłosi, wykręcając się stwierdzeniem, że przyjmie je cała Rada Ministrów. Wygląda, że w wewnętrznej wojence do kontrataku na wicepremiera Sasina przystąpił premier Morawiecki. A to może też oznaczać, że pomysł Sasina polskiej wersji windfall tax, czyli opodatkowania „nadmiarowych marż” nie tylko w energetyce, ale wszędzie, gdzie wystąpiły ostatecznie nie ujrzy światła dziennego.
Na razie nie wiadomo też w jaki sposób rząd RP wdroży już przyjęte 30 .09 rozporządzenie wprowadzające podatek 100 proc. na ceny energii przekraczające 180 euro za MWh oraz unijny windfall tax na firmy paliwowe. Minister klimatu Anna Moskwa zakwestionowała podstawę prawną przyjęcia rozporządzenia. „Nasze zastrzeżenia wobec rozporządzenia dotyczą przede wszystkim jego podstawy prawnej. Nadal podtrzymujemy, że środki o charakterze podatkowym powinny być przyjmowane jednomyślnie – dlatego Polska zgłosiła swój sprzeciw” – głosi oświadczenie resortu.
Bruksela zdaje sobie sprawę z kruchości prawnych rgumentów umożliwiających przyjęcie rozporządzenia, dlatego jak ognia unika słowa „podatek” – pojawia się sformułowanie „składka solidarnościowa”, choć przepisy odwołują się wprost do zasad opodatkowania CIT. Nie wiadomo na razie czy Polska planuje zaskarżenie rozporządzenia do TSUE.
Czy UE wprowadzi maksymalne ceny importowanego gazu
Nieformalny szczyt UE w Pradze skończył się ogólnikami, w rodzaju zapowiedzi, że od przyszłego roku będzie coś w rodzaju wspólnych zakupów gazu i że Komisja Europejska pracuje nad bardziej konkretnymi rozwiązaniami co do cen energii.
Co planuje Komisja? Ursula von der Leyen w liście do państw członkowskich jeszcze sprzed wskazała na pewne możliwości. To przede wszystkim opracowanie indeksu, lepiej odzwierciedlającego sytuację na rynku niż holenderski TTF. Do czasu jego opracowania możliwy byłby limit na rynkowe ceny gazu, ale limit wymagałby zgody państw-dostawców. Polska wraz Grecją, Włochami i Belgią zaproponowała „pełzający” limit, uzależniony od światowych cen LNG.
Kolejnym poważnie rozważanym krokiem ma być limit cenowy na gaz, używany do produkcji energii elektrycznej, co ma przełożyć się na ceny na rynku prądu. Wreszcie reforma mechanizmów rynku energii elektrycznej, której założenia Komisja ma zamiar przedstawić do końca roku.
Tymczasem polski rząd dalej skupia się na nierealnym celu, czyli ograniczenia cen uprawnień do emisji CO2 w EU ETS. Nierealnym, bo poza Polską i może Czechami nikt nie jest tym szczególnie zainteresowany, jako, że koszty emisji CO2 w innych krajach nie są szczególnie dokuczliwe w porównaniu do kosztów samej energii. Na stole są pewne propozycje zmian w ETS, ale zakładające raczej szybsze uwolnienie rezerw uprawnień na rynek, co w krótkim terminie powinno prowadzić do spadku cen.
Z kolei Niemcy, realizując swój pakiet pomocowy wartości 200 mld euro zamierzają przekazać czterem swoim operatorom systemów przesyłowych w przyszłym roku 13 mld euro w zamian za ograniczenie wzrostu opłat sieciowych. Ma to przełożyć się na obniżenie rachunków za prąd wszystkim odbiorcom. Reszta niemieckich planów ramach pakietu na razie jest mało konkretna.
Kabel do Szwecji sprawny
Wybuchy gazociągu Nord Stream 1 nie uszkodziły połączenia kablowego ze Szwecją, mimo, że do jednej z eksplozji doszło zaledwie pół kilometra od kabla.
Szwedzki operator Svenska Kraftnat przeprowadził odpowiednie badania diagnostyczne i doszedł do wniosku, że kabel nie został uszkodzony. W związku z tym 9 października planowo ruszy nim przesył energii elektrycznej. Kabel, zdolny przesyłać 600 MW był przez ostatni miesiąc w planowej konserwacji i w czasie wybuchów na Nord Streamach nie płynęła nim energia. Piszemy wybuchów, bo szwedzkie służby, badające przyczyny uszkodzeń gazociągów doszły do wniosku, że był to sabotaż. Chociaż oficjalnie winnego nie wskazano. Z uszkodzonych rur przestał się już ulatniać gaz.
Tymczasem Gazprom ogłosił, że nitka B Nord Stream 2 jest nieuszkodzona i wypompowuje z niej metan, aby zastąpić go gazem obojętnym. Jednocześnie rosyjski koncern przypomniał, że przepustowość rury to 27,5 mld m sześc. rocznie i zasugerował, że w przyszłości może jeszcze wznowić nią dostawy gazu do Niemiec.
Francuskie reaktory wracają do służby
Francuski EDF ogłosił, że zakończył naprawy w 3 z 15 reaktorów, unieruchomionych po wykryciu w ich systemach korozji naprężeniowej CSC. Koncern podał już harmonogram włączania bloków Bugey 4, Chinon B3 i Cattenom 4, do końca listopada wszystkie mają już pracować. Dla Francji to lekka ulga przed zimą. Zatrzymanie 15 bloków atomowych, w połączeniu z planowymi odstawieniami innych wywróciło omalże rynek na zachodzie Europe.
Francja z wielkiego eksportera stała się importerem prądu, pojawiły się pogłoski, że może ograniczyć przepływy transgraniczne, np. do Włoch. Ostatecznie zostało to zdementowane. Natomiast francuski rząd zadeklarował, że jest gotów zimą podzielić się z Niemcami gazem, w zamian w razie potrzeby sprowadzając energię elektryczną. Sami Niemcy postanowili w końcu utrzymać w pracy dwie z trzech ostatnich elektrowni atomowych co najmniej do kwietnia, zamiast wygasić je z końcem roku. Niemcy aktywowali też strategiczną rezerwę na węglu brunatnym, uzasadniając tym samym koszty, jakie ponosili wcześniej, płacąc tym źródłom za odesłanie do zimnej rezerwy.
Węgiel brunatny wrócił do łask i w Polsce, na podpis prezydenta czeka ustawa znosząca zakaz jego sprzedaży do gospodarstw domowych i zawieszająca kary za palenie nim.