Spis treści
Wydawało się, że czeka nas wprowadzenie podatku od nadzwyczajnych zysków koncernów energetycznych i paliwowych. Takie rozwiązanie sugeruje Komisja Europejska, razem z pułapem na hurtowe ceny energii w wysokości 180 euro. Ale okazało się, że resort Jacka Sasina ma zupełnie inny pomysł.
Ministerstwo Aktywów Państwowych przygotowało dokument, który nie jest jednak projektem ustawy, ale założeniami do ustawy. Oznacza to, że nie ma tam konkretnych propozycji norm prawnych, lecz tylko ogólne koncepcje. Póki co założeń nie opublikowano.
Wicepremier zapowiada, że nowa regulacja, która obejmie spółki skarbu państwa i firmy prywatne, przyniesie około 13,5 mld zł przychodów do budżetu. Jak podała „Rzeczpospolita”, ma to być podatek 50-procentowy od wzrostu zysku brutto dla firm zatrudniających powyżej 250 osób. Zysk za 2022 r. będzie porównywany z 2018, 2019 i 2021, pandemiczny 2020 się nie liczy. Pieniądze z podatku pójdą w całości na łagodzenie skutków wzrostu cen energii. W pierwszej kolejności pokryją koszty zamrożenia cen energii dla indywidualnych odbiorców i utrzymania ceny „na znacznie poniżej rynkowym poziomie” dla instytucji wrażliwych i samorządów.
Maksymalna cena za energię
Projekt zakłada wprowadzenie maksymalnej ceny za energię 618,24 zł/MWh, czyli o ok. 40 proc. wyższą niż średnia taryfa ustalona w decyzjach prezesa Urzędu Regulacji Energetyki na 2022 r. Ma działać wstecz – objąć umowy już zawarte przez np. samorządy.
– Zgłosiliśmy jeszcze jedną propozycje, żeby zmienić mechanizm unijny rozporządzeniem ministra klimatu i daliśmy minister Moskwie gotowe rozwiązanie, które nieco inaczej liczy tą najwyższą cenę energii, to by spowodowało spadek około 30 procent. Już nie musielibyśmy liczyć do tej najwyższej ceny wytworzenia, czyli ceny gazowej, tylko jest to nieco inny mechanizm. Tutaj Polska Grupa Energetyczna PGE, która jest największą firmą dostarczającą energię Polakom, sama jakby przygotowywała z Ministerstwem Aktywów Państwowych to rozwiązanie, które będzie kosztować PGE obniżenie zysku o kilkanaście miliardów złotych” – powiedział Sasin.
Nie bardzo wiadomo, do czego odnosił się minister Sasin mówiąc o „nieco innym liczeniu”. Możliwości są dwie – albo o unijnym podatku (o którym piszemy niżej) albo o projekcie rozporządzenia wprowadzającego maksymalny pułap cen na rynku bilansującym.
Przygotowane przez resort klimatu przy współpracy z PSE i URE rozporządzenie jest pomysłowe, ale dość skomplikowane dla kogoś nieznającego rynku energii. Otóż oprócz normalnego rynku, na którym zawierane są transakcje, istnieje także rynek bilansujący, na którym ceny zwykle są wyższe, bo kupują tam ci, którzy wcześniej nie zbilansowali się, czyli kupili zbyt mało energii niż zużyli lub – w przypadku spółek obrotu – sprzedali odbiorcom końcowym.
Rozporządzenie zakłada wprowadzenie maksymalnych cen na rynku bilansującym, uzależnionych od kosztów, które będzie zatwierdzać URE. Elektrownie zgodnie z prawem mają obowiązek składać oferty na rynku bilansującym. Obniżenie cen na rynku bilansującym w teorii powinno wpłynąć na ceny na rynku podstawowym, bo każdy będzie chciał kupować tam, gdzie jest taniej. A sytuacja finansowa elektrowni oczywiście się pogorszy, więc wytwórcy oprotestowali rozporządzenie.
„Przedstawiony do konsultacji projekt rozporządzenia, określając sposób wyznaczania maksymalnej ceny ofertowej dla jednostek opalanych węglem kamiennym, nie uwzględnia pełnego kosztu związanego z importem węgla. Spowoduje to, że import węgla stanie się dla operatorów elektrowni zawodowych nieopłacalny, a bardziej racjonalne ekonomicznie będzie utrzymywanie niskiego stanu zapasów węgla i zgłaszanie operatorowi systemu niedyspozycyjności w celu ochrony rezerwy paliwa podstawowego” – napisała PGE w uwagach do rozporządzenia.
Rozporządzenie resortu klimatu było rozpatrywane w ekspresowym tempie przez ubiegły tydzień i zostało opublikowane.
Skądinąd mamy do czynienia z ciekawym zjawiskiem – prezesi spółek, choć mianowani na stanowiska przez partię i kompletnie od niej zależni, bardziej utożsamiają się z interesami kierowanych przez siebie firm. Przypomina to czasy gospodarki socjalistycznej, kiedy dyrektorzy przedsiębiorstw państwowych bez przerwy próbowali przechytrzyć „centralnego planistę” i najczęściej im się to udawało.
To nie podatek tylko składka
„W całej Europie dzisiaj dyskutuje się o podatku od nadmiarowych zysków. Unia Europejska jest blisko wprowadzenia takiego podatku. Tam się mówi o podatku na poziomie 33 proc. od tych zysków. W niektórych krajach już takie rozwiązania są wprowadzane w tej chwili chciałbym, żebyśmy my takie rozwiązania też wprowadzili” – mówił w Wiadomościach TVP wicepremier Sasin. Zapewnił także, że spółki to rozumieją i są absolutnie gotowe, żeby ten podatek zapłacić.
Ale nie wiadomo, kiedy będą gotowe – jednocześnie bowiem „Dziennik Gazeta Prawna” ujawnił, że w założeniach do projektu ustawy jest sugestia odroczenia podatku wobec spółek energetycznych ze względu na ich „trudną sytuację płynnościową. Dotyczy to zwłaszcza firm z sektora energetycznego i gazowego, które ustawowo są zobowiązane do zawierania transakcji za pośrednictwem giełdy. Spółki te zostały w związku z tym zmuszone do zaciągania wielomiliardowych kredytów umożliwiających wywiązanie się z obowiązku uzupełniania depozytów. Nie wydaje się pożądane, aby w tej sytuacji musiały one zaciągać kolejny kredyt, aby zapłacić daninę od nadzwyczajnych zysków.” (cytujemy za „DGP”).
Chodzi o to, że na giełdzie energii trzeba składać depozyty zabezpieczające transakcje, których wartość ostatnio rośnie. Według nieoficjalnych informacji wartość tych depozytów sięga kilkudziesięciu miliardów zł.
Ale – czego resort aktywów już nie pisze – większość z tego to nie żywa gotówka, ale gwarancje bankowe, bądź różnego rodzaju prawa majątkowe (m.in. prawa do emisji CO2). To bardzo nowoczesne rozwiązanie, które zresztą zamierza powielić Komisja Europejska.
Patrząc na wskaźniki zadłużenia spółek energetycznych, można powiedzieć, że „wielomiliardowe kredyty” na zabezpieczenia zostały zaciągnięte wyłącznie w wyobraźni resortu aktywów. Żadnej spółce energetycznej nie grozi w tej chwili przekroczenie kowenantów czyli wskaźników wyznaczonych przez banki.
Bruksela chce krwi firm paliwowych
Po tym długim wyjaśnieniu co się dzieje na krajowym poletku pora na poszerzenie pola gry o boiska europejskie.
Węgiel, ropa i gaz przyniosły w tym roku koncernom paliwowym i górniczym nadzwyczajne zyski. Międzynarodowa Agencja Energetyczna szacuje, że w tym roku producenci ropy i gazu na całym świecie mogą zarobić rekordowe 4 biliony dolarów, ponad dwukrotnie więcej niż wynosi pięcioletnia średnia dla branży. Podczas gdy koncerny energetyczne zarabiają krocie, odbiorcy energii muszą mierzyć się z rosnącymi kosztami życia i prowadzenia działalności. Z tego powodu część państw europejskich już wprowadziła podatek od nadzwyczajnych zysków spółek, w Grecji sięgający nawet 90 proc.
Unijna propozycja przedstawiona 14 września zakłada wprowadzenie „składki solidarnościowej” (solidarity contribution).
W rzeczywistości dla każdego studenta prawa będzie to normalny podatek, ale Bruksela jak ognia unika tego słowa, bo w przypadku uchwalania podatków wymagana jest jednomyślność państw. A o nią będzie trudno. Komisja Europejska zastosowała więc sztuczkę semantyczną, co tylko pokazuje, że luźne podejście do uchwalania prawa przenosi się z niektórych stolic europejskich także do szacownych brukselskich instytucji.
„Składka” ma dotyczyć tych firm i zakładów, które prowadzą w Unii Europejskiej działalność w sektorze ropy, gazu, węgla i rafinerii i mają co najmniej 75 proc. obrotu w dziedzinie wydobycia ropy, górnictwa, rafinacji ropy naftowej lub wytwarzania koksu (producentów energii elektrycznej obejmuje inny mechanizm – ograniczenia ceny). Składka ma wynieść co najmniej 33 proc. tego, co spółki zarobiły powyżej 20-procentoweg wzrostu średniego zysku z poprzednich trzech lat podatkowych, liczonych od 2019 roku.
Ma to być nadzwyczajny środek stosowany tymczasowo w odniesieniu do wyników finansowych za 2022 rok, czyli w praktyce jednorazowy podatek. Jego funkcjonowanie Komisja oceni w przyszłym roku.
Całość zdobytych w ten sposób wpływów państwa członkowskie miałyby przeznaczyć na walkę z kryzysem energetycznym i pomoc odbiorcom energii.
Czytaj także: Bruksela chce obniżyć koszty energii. Czy uda się przed zimą?
Państwa chcą mieć wolne ręce
Ministerialne spotkanie w spawie planu interwencji kryzysowej zaplanowano na 30 września. Potem nastąpią szczegółowe propozycje regulacyjne, które wymagają zatwierdzenia przez państwa członkowskie. Według propozycji – państwa muszą do końca roku przyjąć odpowiednie regulacje pozwalające na zebranie podatku od nadzwyczajnych zysków, tak by wpływy z tego tytułu nie były mniejsze niż zaproponowane przez Komisję Europejską. Jacek Sasin zapowiedział w TVP, że polska przedstawi własne rozwiązanie dotyczące wyznaczania pułapu cen energii,
Kryzys energetyczny będzie też głównym tematem podczas nieformalnego spotkania przywódców UE w Pradze 7 października oraz kwartalnego szczytu 20-21 października w Brukseli.
Według szacunków Komisji Europejskiej, przedstawionych na konferencji prasowej w Brukseli 14 września, wpływy z opłaty solidarnościowej wyniosą w Unii Europejskiej ok. 23 mld euro. Są to ogólne szacunki dotyczące 27 państw, które następnie zostaną zweryfikowane podczas prac nad przyjęciem rozporządzenia. Dystrybucja tych pieniędzy, czy to wśród obywateli, czy przemysłu, pozostanie w gestii państw członkowskich.
Komisja wykorzystała do oszacowania wpływów ze „składki solidarnościowej” nieskonsolidowane dane finansowe podmiotów zarejestrowanych w Unii Europejskiej za lata 2019-2021 i na tej podstawie obliczyła średnią zysków przed opodatkowaniem dla każdej jednostki niekonsolidowanej. Korzystając z tych informacji i danych za pierwsze półrocze 2022 stworzyła szacunki wpływów ze składki, uzupełniając analizę o dostępne raporty dotyczące sektora energetycznego, ewolucji i wielkości zysków.
Mimo wstępnego etapu propozycji już pokazują się pierwsze wyliczenia dotyczące tego, kto i ile zapłaci. Wiadomo, że składka solidarnościowa obejmie nie tylko spółki Skarbu Państwa, ale też prywatne przedsiębiorstwa, które prowadzą działalność w Unii Europejskiej i tu płacą podatki.
Bank PKO PB już 14 września oszacował, że wejście w życie takiego podatku w Polsce mogłoby dać ok. 0,5-1,0 proc. PKB dodatkowych dochodów budżetowych w 2023 roku. Bank nie podał jednak swoich dokładniejszych wyliczeń i założeń (jeśli przyjąć wartość polskiego PKB na 2,6 bln zł, to wpływy ze składki solidarnościowej wyniosłyby około 13-26 mld zł).
Miliardy do zgarnięcia
Póki co stanowisko Polski na unijną radę jest wielką niewiadomą. A co się stanie jeśli „składka solidarnościowa” zostanie przyjęta? Wiele wskazuje na to, że w Polsce największą składkę może zapłacić Jastrzębska Spółka Węglowa, która w tym roku osiągnęła zyski o niespotykanej wcześniej skali. W pierwszej połowie roku spółka zarobiła przed opodatkowaniem ponad 5 mld zł, podczas gdy średni zysk z ostatnich trzech lat jest na niewysokim poziomie 127 mln zł, przez stratę, jaką spółka zanotowała w 2020 r.
Działalność JSW nie jest zdywersyfikowana i nadzwyczajny podatek od zysków według wstępnej propozycji Komisji mógłby wynieść tylko za pierwsze półrocze około 1,5 mld zł. Tomasz Siemieniec z biura prasowego JSW poinformował nas, że spółka nie komentuje tej sprawy. Natomiast już 19 września za JSW ujął się europoseł Jerzy Buzek, który skierował do Komisji Europejskiej pytanie priorytetowe. „W interpelacji zabiegam, by produkcji tego surowca krytycznego w UE, niezbędnego m. in. w hutnictwie, nie obciążała opłata solidarnościowa. Sprawa kluczowa dla Śląska i JSW” – napisał były premier polskiego rządu na Twitterze.
Znacznie trudniej jest oszacować, ile zapłaciłby PKN Orlen, bo spółka ma bardziej zdywersyfikowaną działalność i ostatecznie nie wiadomo dokładnie, ile z tych działalności obejmie przyszła opłata solidarnościowa. Agencja ratingowa Fitch oszacowała, że proponowana przez Komisję Europejską składka solidarnościowa będzie miała jedynie ograniczony wpływ na portfel ratingowy Fitch, ale Orlen wymienia na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o jej wpływ na wskaźnik dźwigni netto z działalności operacyjnej (FFO). Na kolejnych miejscach wymienia Repsol i OMV, a następnie TotalEnergies i CEPSA. „Szacujemy jednak, że wpływ będzie ograniczony, ponieważ spółki te generują zdrowe przepływy pieniężne w obecnych warunkach wysokich cen energii” czytamy w raporcie.
Sektor rafinerii, który zostanie na pewno obłożony składką, przyniósł PKN Orlen w pierwszej połowie roku zysk operacyjny (EBIT) wysokości prawie 5,4 mld zł, podczas gdy średnia roczna z ostatnich trzech lat była na poziomie 1,4 mld zł (rafinerie miały stratę w 2020 r.). Do bilansu PKN Orlen wliczają się od sierpnia także wyniki Grupy Lotos, przy czym 30 proc. rafinerii przeszło w ręce Saudi Aramco. W dodatku PKN Orlen prowadzi działalność w kilku krajach, a składka solidarnościowa powinna być płacona tam, gdzie siedzibę mają zakłady. Trudno więc jednoznacznie ocenić, czy składka solidarnościowa PKN Orlen do polskiego budżetu byłaby większa od składki JSW.
Z kolei zysk przed opodatkowaniem PGNiG za pierwsze półrocze 2022 r. przekroczył 11,4 mld zł, przy trzyletniej średniej rocznych zysków przed opodatkowaniem wynoszącej ok. 7,4 mld zł. Spółka nie ma zdywersyfikowanej działalności, więc tu można oczekiwać sporej „składki”.
„Wskazane przez Komisję Europejską instrumenty redystrybucji mają na razie charakter propozycji i będą dalej dyskutowane oraz modyfikowane na kolejnych etapach procesu legislacyjnego. Ich finalny kształt nie jest jeszcze znany, dlatego jest za wcześnie, aby komentować potencjalne skutki wdrożenia tych mechanizmów” – poinformowało nas biuro prasowe PGNiG.
Czytaj także: Orlen z nowymi partnerami namiesza na polskim rynku
TotalEnergies zapłaci co najmniej miliard euro
Zyski spółek energetycznych trafiają teraz pod lupę polityków. We Francji prezes TotalEnergies Patrick Pouyanné przez ponad godzinę odpowiadał we francuskim parlamencie na pytania posłów. Według jego wstępnych szacunków koncern zapłaci nie mniej niż miliard euro „składki europejskiej”, jednak to będzie zależało od tego, jaka będzie podstawa opodatkowania i w jaki sposób będą opodatkowane zyski – zaznaczył. Wyjaśnił ponadto, że koncern zapłaci składkę we Francji oraz w Belgii, Niderlandach, Niemczech, Danii i Włoszech, gdzie spółka ma rafinerie i zakłady produkcyjne. TotalEnergies w pierwszej połowie roku miał dochody na poziomie 18,8 mld dolarów.
Z kolei wpływ składki na włoskie Eni będzie nieistotny, ponieważ prowadzi on działalność głównie poza UE – oszacował Fitch. Węgierski MOL podlega już krajowym podatkom nadzwyczajnym i ograniczeniu cen paliw, więc spodziewamy się, że wpływ wszelkich dodatkowych środków będzie bardziej ograniczony niż środki już wprowadzone – czytamy w raporcie agencji.
Co koncerny zrobią z nadzwyczajnymi zyskami? Prezes Total Energies już zapowiedział, że zyski przeznaczy przede wszystkim na oddłużenie firmy. Eksperci radzą natomiast inwestowanie w dywersyfikację i OZE. Nieoczekiwane zyski stanowią niepowtarzalną okazję dla gospodarek produkujących ropę i gaz na sfinansowanie bardzo potrzebnej transformacji. Tymczasem inwestycje firm naftowych i gazowych w odnawialną energię rosną powoli i stanowią około 5 proc. ich wydatków kapitałowych, w porównaniu z 1 proc. w 2019 r. – podała w czerwcu Międzynarodowa Agencja Energetyczna.