Informację o nominacji dla nowego ministra potwierdziły dwa niezależne od siebie źródła „zbliżone do sprawy”.
– Poprosił go o to Jarosław Kaczyński, Tchórzewski wcale się nie palił do powrotu – relacjonuje nam jeden z informatorów. Namawiano go od jakiegoś czasu, ale stawiał warunek – chciał nadzoru nad spółkami energetycznymi. Minister aktywów państwowych Jacek Sasin nie palił się do podziału kompetencji ze starszym partyjnym kolegą, ostatecznie jednak zdecyduje w tej sprawie wola prezesa.
Sam kandydat jest na urlopie, nie udało nam się z nim skontaktować.
Tchórzewski był ministrem energii w latach 2015-2019, wcześniej, w pierwszym rządzie PiS w latach 2005 -2007, był wiceministrem gospodarki, który odpowiadał za elektroenergetykę.
Jako minister energii skupił olbrzymią władzę – sprawował nadzór właścicielski nad spółkami energetycznymi i górniczym, a jednocześnie miał w swoim resorcie departamenty analityczne. Teraz będzie miał dużo trudniej. Departamenty analityczne przeniosły się do resortu klimatu, zostało w nich zresztą niewielu znanych mu ludzi, z którymi współpracował jako minister.
Koncepcje restrukturyzacji, czyli powstania NABE wymyśla MAP, przy wydatnej pomocy firm doradczych, na co idą zresztą miliony złotych z portfeli podatników. Szefowie spółek energetycznych grają we własne gry polityczne, a rozproszenie władzy i brak jednego ośrodka odpowiedzialnego za energetykę nie ułatwia im podejmowania decyzji, bo łatwo się komuś narazić.
Czytaj także: CSIRE, czyli największe wyzwanie rynku energetycznego okiem eksperta
Nadzór nad energetyką stał się kompletnie dysfunkcyjny, a silosowość administracji, z którą rząd PiS obiecał skończyć, w przypadku energetyki jest większa niż kiedykolwiek. We wrześniu zobaczymy, ile władzy wyrąbie dla siebie nowy wiceminister.