Spis treści
Europa oszczędza gaz przed nadchodzącą zimą, bo mimo szybkiego zapełniania magazynów oraz intensyfikacji dostaw LNG (co podbija jego cenę przy zakupowej rywalizacji z Azją) trudno przewidzieć, co wydarzy się do wiosny przyszłego roku. I nie chodzi tylko o dostępność paliwa, ale też jego ceny, które już dziś pustoszą portfele i napędzają inflację.
Dlatego na wielu poziomach – od przemysłu, przez energetykę, biznes, administrację po gospodarstwa domowe potrzebne jest przygotowanie czy to regulacji prawnych wpływających na oszczędzanie energii, czy też promowanie zachowań, które pozwolą wyrobić odpowiednie nawyki.
Zobacz też: Kryzys gazowy: 19 stopni Komisji
Przykładem jest Hiszpania, która poza wprowadzeniem dla wybranych obiektów przepisów związanych z klimatyzacją latem (temperatura nie niższa niż 27 stopni), ogrzewaniem zimą (maksimum 19 stopni) czy ograniczaniem iluminacji budynków i witryn sklepowych, sięga też po rozwiązania, które mogą przy pierwszym wrażeniu budzić głównie uśmiech.
Tak jak w przypadku zalecenia premiera Pedro Sancheza, który swój gabinet wezwał do tego, aby w pracy panowie zrezygnowali z krawatów, a panie preferowały lekki strój, tak, aby w mniejszym stopniu korzystać z klimatyzacji. Do takich samych zachowań hiszpański premier wezwał administrację i firmy.
Oszczędzanie? Nie planuję
Tymczasem w Polsce na próżno szukać ze strony rządu promowania zachowań dotyczących energooszczędności. Wobec perspektywy przyszłorocznych wyborów parlamentarnych i samorządowych nie należy się spodziewać, aby rządzący nakłaniali Polaków do zaciskania pasa.
To widać chociażby po ostatnich pomysłach dotyczących dodatku węglowego oraz dopłat zakupu innych paliw – powszechnie dystrybuowanych wszystkim posiadaczom pieców, niezależnie od poziomu zamożności i kontroli faktycznego przeznaczenia tych środków. Jaki to będzie miało wpływ na inflację łatwo przewidzieć – bardziej niż to, czy uda się przed sezonem grzewczym do Polski sprowadzić i rozwieźć po kraju wystarczającą ilość węgla.
Zobacz też: Powinniśmy ograniczać, a nie dotować zużycie paliw
Dopłaty do ogrzewania: wspierajmy tych, którzy naprawdę tego potrzebują
Dlatego żadnego zdziwienia nie budzą wyniki sondażu United Surveys dla RMF FM i „Dziennika Gazety Prawnej”, którego wyniki publikowano w ostatnich dniach. Respondenci zostali w nim zapytani, czy w najbliższym czasie zamierzają zmniejszać zużycie energii. Ponad 60 proc. z nich odpowiedziało negatywnie.
Gazowe bratanki
W temacie gazu (przynajmniej na razie) Polska czuje się bardzo pewna – mimo, że gazociąg Baltic Pipe, który 27 września ma zostać oficjalnie oddany do użytku, ma zakontraktowane tylko 4,5 mld sześc. błękitnego paliwa, przy zarezerwowanej przez PGNiG przepustowości 8 mld m sześc.
Co prawda nasze magazyny są wypełnione w niemal 100 proc., ale ich pojemność zaspokaja niespełna 15 proc. rocznego zużycia gazu nad Wisłą. Dla porównania sąsiednia Słowacja przy magazynach pełnych w 70 proc. ma zabezpieczone 44 proc. rocznych potrzeb, a w Austrii zapasy na poziomie 55 proc. mają niemal takie samo przełożenie na poziom rocznego zapotrzebowania.
Oczywiście Polska ma jeszcze terminal LNG w Świnoujściu, którym można sprowadzić rocznie ponad 6 mld m sześc. gazu rocznie. Po zakończeniu trwającej rozbudowy, co ma się stać do końca 2023 r., zdolności importu skroplonego gazu mogą zwiększyć się do przeszło 8 mld m sześc.
Gazowa pewność polskiego rządu jest tak duża, że jako jedyny kraj Unii Europejskiej – obok Węgier – w ostatnich dniach zagłosowaliśmy przeciwko unijnemu rozporządzeniu przewidującemu oszczędzanie gazu. W pierwszej kolejności zakłada ono 15 proc. dobrowolnych oszczędności, a potem – w razie ogłoszenia stanu zagrożenia – oszczędności obowiązkowe, a jeżeli i to okaże się niewystarczające, uruchomienie mechanizmu solidarnościowego.
Węgry – jako lojalny klient Gazpromu – od początku były temu przeciwne. Z kolei polski rząd ogłosił, że nie zamierza się z nikim dzielić swoi gazem, a już zwłaszcza z tymi, których uważa za sprawców obecnej sytuacji. Ponadto oceniał takie regulacje jako ingerencję w politykę energetyczną i bezpieczeństwo, które są wyłączną odpowiedzialnością państwa. Sprzeciw nic jednak nie dał i rozporządzenie w pisemnym głosowaniu została przyjęta.
Biznes apeluje
Pod koniec lipca w wywiadzie dla PAP minister klimatu i środowiska Anna Moskwa stwierdziła, że nie widzi konieczności ograniczania dostaw gazu zimą. Zwłaszcza, że firmy z własnej inicjatywy ograniczają jego zużycie.
– Poza tym przygotowujemy kampanię społeczną, która ma zachęcać do oszczędzania energii. Takie działania rekomenduje też Komisja Europejska – zapowiedziała minister.
Wspomnianej kampanii na horyzoncie nie widać, a wspomniane wcześniej pomysły na dopłaty do paliw grzewczych będą w dużej mierze przeciwskuteczne do ewentualnych akcji promowania energooszczędności. Natomiast firm, zwłaszcza przemysłu, same zapowiedzi tego, że z gazem wszystko „będzie OK” nie uspokajają w perspektywie nadchodzącej zimy.
Konfederacja Lewiatan w datowanym na 1 sierpnia piśmie, które widział portal WysokieNapiecie.pl, zwróciła się do minister Anny Moskwy z apelem o przygotowanie planu na wypadek trudności z dostępem do gazu.
W piśmie podkreślono, że w ubiegłym miesiącu Komisja Europejska zarekomendowała krajom członkowskim przygotowanie do końca sierpnia 2022 r. krajowych planów bezpieczeństwa gazowego Przykładowe propozycje KE to: krajowe lub ponadkrajowe aukcje lub przetargi na wsparcie dla tych producentów, którzy zdecydują się dobrowolnie ograniczyć zużycie gazu lub na zawarcie umów na świadczenie usług przerywanych (interruptible contracts) czy też kontrakty typu swap.
KE wskazuje też przykłady kryteriów dla ustalenia priorytetów w zakresie dostaw gazu dla krytycznych sektorów przemysłu, które nie są chronione. Kryteria te, zgodnie z zaleceniem KE, powinny być konsultowane z przedstawicielami przemysłu.
– Jest to o tyle istotne, że zdefiniowanie, która z branży jest krytyczna ze względów społecznych, która ze względów na ponadkrajowe łańcuchy dostaw, a która ze względu na nieodwracalne zagrożenia dla instalacji, może być trudne jeśli nie będzie bazować na dogłębnej wiedzy samego przemysłu – wskazał Lewiatan.
Dodał, że przykładem może być branża farmaceutyczna i szklarska: ta pierwsza jako przykład krytycznej ze względów społecznych, a szklarska jako przykład branży krytycznej ze względu na nieodwracalne zagrożenie dla instalacji.
– Wstrzymanie produkcji szkła na kilka miesięcy (po niekontrolowanym wygaszeniu pieców szklarskich) spowoduje, że nie będzie opakowań dla szczepionek. Zatem kryterium nr 1 (krytyczność ze względów społecznych) jest trwale połączone z kryterium nr 3 (krytyczność ze względu na nieodwracalne zagrożenia dla instalacji) i nie da się ich, w tym wypadku, praktycznie rozdzielić – podkreślił Lewiatan.
– Dlatego też apelujemy o pilne rozpoczęcie prac nad polskimi kryteriami, biorąc pod uwagę, że termin na ich przygotowanie jest ekstremalnie krótki. Konfederacja Lewiatan zrzeszająca przedstawicieli m.in.: branży ceramicznej, szklarskiej, farmaceutycznej, transportowej, czy producentów materiałów budowlanych, jest w stanie zapewnić merytoryczny wkład do prac nad takim dokumentem – zadeklarował.
Jak żyć z jedenastym stopniem zasilania
Portal WysokieNapiecie.pl o obawy przemysłu zapytał biuro prasowe resortu klimatu. W odpowiedzi podkreślono, że w przypadku konieczności zastosowania ograniczeń odpowiednią procedurę określa rozporządzenie Ministra Klimatu i Środowiska z lutego 2021 r. w sprawie sposobu i trybu wprowadzania ograniczeń w poborze gazu ziemnego.
– Określa ono system, oparty na sekwencyjnym, racjonalnym i stopniowym ograniczaniu poszczególnych odbiorców, w sposób umożliwiający im odpowiednie przygotowania. System wprowadzania ograniczeń, co istotne, nie obejmuje odbiorców domowych – gospodarstwa w żadnym z możliwych stopni nie będą ograniczane. Do odbiorców chronionych zaliczają się również instytucje pełniące istotne funkcje społeczne i administracyjne – czytamy w odpowiedzi.
– Aktualnie nie zostały wprowadzone żadne ograniczenia w dostawach gazu i nie ma powodu do wprowadzenia takich ograniczeń. Działania rządu są skoncentrowane na mitygacji materializacji ryzyk powodujących uruchomienie obowiązujących procedur określonych przez przepisy polskiego prawa – czytamy również.
Henryk Kaliś, przewodniczący Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu, komentując sprawę zaznaczył, że przemysł energochłonny od wiosny ubiegłego roku próbuje na temat tego rozporządzenia rozmawiać z resortem klimatu.
Jak przypomniał, rozporządzenie to przewiduje ograniczenia wyznaczane w oparciu o wielkości maksymalnej mocy umownej jaką może pobierać odbiorca w danym punkcie wyjścia z systemu gazowego na podstawie umowy, oraz historyczne średnie godzinowe i dobowe ilości gazu ziemnego, jaką pobierał odbiorca. To nie odzwierciedla najczęściej aktualnej sytuacji produkcyjnej. Jednak przede wszystkim regulacja ta przewiduje 11 stopień zasilania, w którym pobór gazu dla odbiorców przemysłowych zostaje wstrzymany.
– Chcielibyśmy, aby istniało wzajemne zrozumienie pomiędzy urzędnikami tworzącymi przepisy, przemysłem oraz podmiotami wykonującymi działalność gospodarczą w zakresie przesyłania, dystrybucji, obrotu i magazynowania gazu ziemnego, którzy będą te przepisy egzekwować – powiedział Kaliś w rozmowie z naszym portalem.
– Dzięki stosowaniu przyjaznych odbiorcom przemysłowym zasad wprowadzania stopni zasilania wolumen gazu dostępnego dla przemysłu się nie zwiększy, ale kluczowym jest to, aby w miarę możliwości ograniczać skalę strat związanych z ograniczeniami, zwłaszcza ryzykiem trwałego uszkodzenia instalacji – podkreślił.
Przykładowo – jak dodał Kaliś – w hucie szkła nieplanowane wstrzymanie pracy pieca oznacza jego zniszczenie. Piece szklarskie pracują w ruchu ciągłym ze stałym poborem gazu przez kilkanaście lat, gdyż taka jest specyfika tego przemysłu. Znaczne straty materiałów energii, ale i ryzyko zniszczenia całych ciągów technologicznych, występuje w przemyśle chemicznym, hutniczym i odlewniczym. W przypadku chemii dodatkowo dochodzi również duże zagrożenie skażeniem środowiska.
– Przemysłowe zakłady energochłonne nie są w stanie magazynować gazu na zapas, bo zużywają go zbyt dużo, więc muszą polegać przede wszystkim na współpracy z Gaz-Systemem, odpowiedzialnym za przesył gazu ziemnego na terenie Polski, oraz Polską Spółką Gazownictwa, narodowym operatorem systemu dystrybucji gazu ziemnego. Jednocześnie mamy nadzieję, że wspólnie z resortem klimatu, a także Ministerstwem Rozwoju i Technologii, uda się wkrótce wypracować rozwiązania które zabezpieczą przemysł przed ryzykami związanymi z wprowadzania ograniczeń poboru gazu – powiedział Kaliś.
Chemicy obawiają się zimy
Największym odbiorcą gazu w Polsce jest szeroko rozumiana chemia. Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl podkreślił, że konstrukcja tej branży jest bardziej skomplikowana niż innych sektorów przemysłu.
– Jesteśmy branżą, która nie może w nagły sposób zmniejszyć zużycia gazu, gdyż nie pozwalają na to procesy technologiczne. Mogłoby to doprowadzić nie tylko do nieodwracalnego uszkodzenia instalacji, ale także do zagrożenia bezpieczeństwa pracowników, mieszkańców i środowiska naturalnego. Natomiast długoterminowym skutkiem, poza dużymi stratami finansowymi, może być utrata pozycji rynkowej i zerwanie kontaktów handlowych, co może mieć także istotny wpływ na inne sektory gospodarki – wyjaśnił Zieliński.
Dodał, że brak półproduktów czy surowców produkowanych przez zakłady chemiczne może skutkować unieruchomieniem lub zakłóceniem produkcji w innych sektorach, np. środków ochrony życia i zdrowia, czy w sektorze spożywczym i rolnictwie, które potrzebuje nawozów i środków ochrony roślin.
Wskazał przy tym, że redukcja poboru gazu w chemii wymaga długiego planowania. Przykładowo w przypadku przeprowadzanych prac remontowych przygotowania do wyłączenia poszczególnych instalacji trwają tygodniami. Chemia mogłaby więc w sytuacjach kryzysowych ograniczyć pobór gazu, np. przyspieszyć postoje remontowe, ale musi to być proces zaplanowany, także z wieloma uczestnikami całego łańcucha wartości.
– Od kilku lat regularnie apelujemy o przygotowanie planów awaryjnych na wypadek wystąpienia ryzyka ograniczeń w dostawach gazu. Tym bardziej, że już w minionych latach na rynku gazu pojawiały się różnego rodzaju perturbacje. Dlatego zawsze apelujemy do administracji, aby takie działania podjąć, zwłaszcza w kontekście aktualnej, kryzysowej sytuacji na europejskim rynku gazu – zaznaczył Zieliński.
– Z niepokojem obserwujemy obecną sytuację, zwłaszcza, że wciąż nie ma pewności co do kontraktacji dostaw gazu za pośrednictwem gazociągu Baltic Pipe, czy też dostępności gazu dla strategicznych branż, jaką jest branża chemiczna. Nikt nie jest w stanie przewidzieć tego, jaka będzie nadchodząca zima w Europie. Jeśli będzie długa, mroźna i bezwietrzna, to skutki mogą być bardzo groźne – dodał.
Rozwiązania typu aukcje na zakup gazu to jedno z wielu możliwych rozwiązań. Jednak zdaniem Zielińskiego, mogłyby one nie być dobrym pomysłem, gdyż taki mechanizm mógłby powodować dodatkowe windowanie cen. W tej sytuacji procesy przemysłowe uznane z priorytetowe mogłyby i tak być zagrożone z uwagi na cenową niedostępność gazu.
Innym pomysłem są rekompensaty za dobrowolne ograniczenie poboru gazu, ale to z kolei zależy od tego, czy rząd byłby skłonny ponieść taki koszt – niezależnie czy w gotówce, czy w formie ulg podatkowych czy innych mechanizmów. Priorytetową kwestią pozostaje sama dostępność gazu.
Hutnicy proponują manewry pod krótką kołdrą
Sektor hutniczy zużywa rocznie ok. 570 mln m sześc. gazu. Do tego wykorzystuje też własny gaz, czyli ok. 2 mld sześc. gazu koksowniczego, który jest jednak mniej wydajnym paliwem niż gaz ziemny.
Mirosław Motyka, prezes zarządu Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej, powiedział portalowi WysokieNapiecie.pl, że sektor apeluje o modyfikacje zasad ograniczania poboru gazu tak, aby ten sam skutek w postaci oszczędności surowca osiągnąć z jak najmniejszą szkodą dla gospodarki i przemysłu.
– Obecne zapisy rozporządzenia o stopniach zasilania trzeba poprawić. Specyfika procesów technologicznych jest taka, że albo otrzymujemy wystarczającą ilość potrzebnego paliwa, albo całkowicie wstrzymujemy produkcję. Nie da się dostać trochę mniej gazu i wyprodukować trochę mniej stali. To tak nie działa – stwierdził Motyka.
– Gaz jest nam potrzebny przede wszystkim dla walcowni. Jak nie wywalcujemy stali, to nie ma sensu, żeby pracowały na wcześniejszych etapach procesu produkcyjnego wielkie piece czy piece elektryczne. Uważamy zatem, że dłuższe okresy rozliczeniowe umożliwią zaplanowanie nam okresu maksymalnej produkcji i ewentualnych przestojów w razie braku gazu – dodał.
Obecne rozporządzenie tworzy więc ryzyko przeciągającego się stanu wstrzymania produkcji. Natomiast nagłe odcięcie dostaw skutkowałoby zniszczeniem instalacji.
– Używając więc porównania do przysłowiowej krótkiej kołdry, trzeba stworzyć przepisy, które umożliwią takie manewrowanie tą kołdrą, aby jak najwięcej pod tą kołdrą zostało ciepła, a więc w tym przypadku produkcji przemysłowej. To musi być dynamiczne manewrowanie – podkreślił prezes.
Hutnicy wraz z innymi branżami energochłonnymi postulują, aby na wypadek zagrożenia dostaw gazu wprowadzić mechanizm dobrowolnego ograniczenia poboru.
– Naszym zdaniem takie rozwiązanie stanowiłoby połączenie rozwiązań rynkowych z możliwościami technologicznymi przemysłu. Może skłoni jakieś zakłady np. do przyspieszenia remontów planowanych na wiosnę? W ten sposób w kluczowym okresie zimowym będzie więcej gazu dla tych firm, które nie mają takiej elastyczności. Jednocześnie nie miałoby to żadnego wpływu na odbiorców chronionych – wyjaśnił Motyka.
Sumując, HIPH postuluje pięć bardziej szczegółowych kryteriów postępowania w sytuacji zagrożenia.
Po pierwsze, dłuższy czas rozliczania ograniczeń ilościowych, np. w miesiącach, a nie w każdej godzinie. Po drugie, wprowadzenie w nowym rozporządzeniu możliwości indywidualnego schematu ograniczenia poboru. Po trzecie, rozliczenie ograniczeń na poziomie wielu punktów poboru, a nie pojedynczych, co ma znaczenie w przypadku wielowydziałowych zakładów. Po czwarte, wydłużenie czasu dzielącego informację o konieczności ograniczenia poboru od terminu wprowadzenia go w życie. Po piąte, wprowadzenie mechanizmu dobrowolnego ograniczenia poboru.
Nie będzie kafelków i kibelków
Gazowe obawy są też widoczne u producentów ceramiki. – Uważamy, że sektor ceramiczny powinien być uważany za priorytetowy pod względem dostępu do gazu ziemnego ze względu na swoją zależność od gazu i krytyczne znaczenie w łańcuchach dostaw – czytamy w liście zarządu spółki Roca Polska do minister klimatu Anny Moskwy, do którego dotarł portal WysokieNapiecie.pl.
Podkreślono w nim, że dotyczy to wyrobów wszystkich sektorów ceramicznych. Ceramika ogniotrwała jest niezbędna do produkcji stali, aluminium, cementu, szkła, wyrobów chemicznych i petrochemicznych oraz wszelkiej produkcji wymagającej wysokiej temperatury.
– Natomiast ceramika techniczna znajduje bardzo szerokie zastosowanie – od branży medycznej po statki powietrzne, w tym wykorzystywana jest do produkcji akumulatorów lub wodoru. Ceramika jest również istotnym materiałem w branży budowlanej, gdyż cegły i dachówki, płytki ścienne i podłogowe, ceramika sanitarna, mają kluczowe znaczenie dla przystępnego cenowo i energooszczędnego budownictwa mieszkaniowego – stwierdzono w liście.
Szymon Firląg, prezes Związku Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa, wskazał w rozmowie z naszym portalem, że wśród firm zrzeszonych w związku największy problem ma właśnie przemysł ceramiczny. W jego miksie energetycznym gaz ma ok. 80 proc. udziału.
Piece do wypału ceramiki są zasilane gazem, więc każda przerwa w dostawie paliwa oznacza przerwanie produkcji i ryzyko trwałego zniszczenia instalacji. Wśród producentów materiałów budowlanych gaz ma też duże znaczenie dla wytwórców szkła i gipsu.
– Nie wiemy, czy rząd zamierza przygotowań odpowiednie regulacje na wypadek trudności z dostępem do gazu, a to wzmaga niepewność. Dlatego apelujemy o wypracowanie przez rząd wspólnych rozwiązań z przemysłem, aby tę niepewność zniwelować. Zwłaszcza, że od ponad dwóch lat działamy w niestabilnym otoczeniu – wpierw na skutek pandemii COVID-19, a następnie agresji Rosji na Ukrainę. Same zapewnienia, że gazu w Polsce nie zabraknie, to za mało – skomentował prezes Firląg.
Z prądem nie jest lepiej
Michał Motylewski, radca prawny w warszawskim biurze Dentons, zwrócił uwagę, że błędne wnioski co do bezpieczeństwa systemu wyciągnięto także w przypadku energii elektrycznej – w tym przypadku po ograniczeniach w poborze mocy z sierpnia 2015 r., gdy po raz ostatni PSE wprowadzały stopnie zasilania.
Skutkiem tego – jak zaznaczył Motylewski – są fatalne przepisy dotyczące planów zasilania i planów ograniczania poboru mocy, przyjęte przez rząd w 2021 r. Ich efektem są natomiast nowe wytyczne, które otrzymali odbiorcy energii w kwietniu 2022 r. i które nie są racjonalne pod kątem prowadzonej przez nich działalności. Opracowano je bowiem na podstawie danych o zużyciu energii w roku, gdy lockdowny spowodowały spadek zapotrzebowania na energię.
– Nie ma miejsca na indywidualne dostosowania mocy bezpiecznej, regulacja nie uwzględnia rozwoju przedsiębiorstwa, ani nawet wymogów technologicznych. Przykładowo nie da się gwałtownie odciąć od energii pieca hutniczego i jego systemu chłodzenia, żeby nie wywołać katastrofy technicznej; dojście do poziomu mocy bezpiecznej wymaga czasu – podkreślił Motylewski.
Jak dodał, te problemy stają się wyjątkowo palące wobec skali kryzysu surowcowego. Trzeba tu szczególnej uwagi, bo celem ograniczeń jest zarówno ochrona odbiorców wrażliwych, podmiotów świadczących kluczowe usługi publiczne, ale także ochrona polskiej gospodarki.
– Ograniczenia trzeba wprowadzać tak, żeby w maksymalnym stopniu zachować substancję przemysłową Polski i zapewnić, że po sytuacji kryzysowej wrócimy jak najszybciej do normalnego trybu funkcjonowania – ocenił Motylewski.
Zobacz także: Kluczowe dla przemysłu przepisy wyparowały z ustawy
Dekoniunktura zamiast stopni zasilania?
W jednym z możliwych scenariuszy ryzyko gazowych ograniczeń może zniwelować coraz bardziej realna dekoniunktura w gospodarce, co automatycznie przełoży się na spadek zapotrzebowania na gaz ze strony przemysłu.
Może tak być również w przypadku, gdyby Rosja całkowicie zakręciła kurek Niemcom. To mocno pogłębiłoby dotychczasowe gazowe perturbacje u naszego zachodniego sąsiada, który jest jednocześnie naszym największym partnerem handlowym – odpowiada za ok. 28 proc. eksportu polskiej gospodarki.
Na pytanie o to, jak „szok gazowy” w Niemczech mógłby przełożyć na negatywne skutki dla Polski niedawno próbowali odpowiedzieć analitycy Credit Agricole.
Ich zdaniem, w ramach całej gospodarki wartość dodana w okresie od czwartego kwartału 2022 r. do pierwszego kwartału 2023 r. może być niższa o 1,5 proc. w porównaniu do scenariusza bez wystąpienia „szoku ”.
– Z uwagi na genezę wstrząsu i powiązania handlowe pomiędzy Polską i Niemcami, szok ten będzie skoncentrowany w przetwórstwie przemysłowym. Oczekujemy, że wartość dodana w przetwórstwie obniży się w tym okresie o 3,5 proc.. Szacujemy, że „szok gazowy” obniży średnioroczną dynamikę PKB w Polsce o 0,4 pkt. proc. w 2022 r. i o 0,3 pkt. proc. w 2023 r.
Węgiel też miał być…
Wciąż nie wiemy jednak, jakie analizy na wypadek gazowego kryzysu ma polski rząd. A jeśli takowe ma, to czy są lepsze niż te, które posiadał w kwietniu, gdy postanowił wyjść przed unijny szereg i pośpiesznie zakazał importu rosyjskiego węgla. Wówczas też przecież wszystko było pod kontrolą…
Z informacji portalu WysokieNapiecie.pl wynika, że na 11 sierpnia w Ministerstwie Rozwoju i Technologii zaplanowano spotkanie Zespołu ds. Przemysłowo-Energetycznych. Jednym z jego punktów ma być temat cen gazu i zabezpieczenia jego dostaw.
Być może politycy przestaną tryskać urzędowym optymizmem i przyjmą do wiadomości, że gazowa kołdra może się okazać za krótka więc na wszelki wypadek warto wypracować sensowne zasady jej używania.