Spis treści
Dokładnie 10221,6 MW wyniosłą moc fotowoltaiki w Polsce na koniec maja 2022 roku. Większość z tego (7797,36 MW) została zainstalowana przez ponad milion polskich rodzin na dachach swoich domów – wynika z opublikowanych właśnie danych Agencji Rynku Energii, przeanalizowanych przez portal WysokieNapiecie.pl.
Dane pokazują jednocześnie znaczący spadek tempa rozwoju energetyki słonecznej w Polsce, choć ewidentnie pogłoski o śmierci tej branży były przesadzone. W maju do grona prosumentów, według danych ARE, dołączyło 24,2 tysiące Polaków, którzy zainstalowali na dachach swoich domów kolejne 251 MW paneli fotowoltaicznych. Z szacunków WysokieNapiecie.pl wynika, że zainwestowali w ten sposób kolejne 1,2 mld zł tylko w tym jednym miesiącu.
Na początku tego roku, a więc w szycie fotwoltaicznej gorączki Polaków, którzy chcieli zdążyć przed zmianą sposobu rozliczania prosumentów (na mniej korzystny), gospodarstwa domowe instalowały po 400-600 MW miesięcznie, inwestując nawet po 2-3 mld zł miesięcznie.
Zobacz więcej: Wielka mobilizacja ma przyspieszyć wypłaty z Mojego Prądu
To właśnie wybuch opłacalności fotowoltaiki, spowodowany wzrostem cen energii przy jednoczesnym spadku cen instalacji PV, utrzymaniu korzystnych zasad rozliczeń (net-meteringu), odliczenia podatkowego i dopłat z programu Mój prąd doprowadziły do boomu, którego skali rząd zupełnie nie przewidział.
Plan na 2040 rok przekroczyliśmy w połowie 2022
Dość powiedzieć, że w przyjętej zaledwie w lutym 2021 roku Polityce energetycznej Polski do 2040 roku zapisano, iż „ocenia się, że źródła fotowoltaiczne osiągną dojrzałość ekonomiczno-techniczną po 2022 r. W 2030 r. moc zainstalowana może wynieść ok. 5–7 GW łącznie w mikroinstalacjach i w dużych instalacjach, zaś w 2040 r. aż 10–16 GW”. Na niemal 20 lat wcześniej osiągnęliśmy więc ten pierwszy z progów.
Kiedy osiągniemy górny próg założeń na 2040 rok? Instytut Energetyki Odnawialnej ocenia, że ze względu na rosnące ceny prądu i w efekcie rozstrzygniętych już aukcji OZE, w ciągu najbliższych trzech lat, czyli do 2025 roku, przekroczymy 20 GW mocy zainstalowanej w elektrowniach słonecznych.
Ich maksymalna jednoczesna generacja może osiągać wówczas ok. 15 GW (panele są ustawione pod różnym kątem, więc nigdy nie dostarczają do systemu w tym samym czasie maksymalnej mocy na jaką zostały zaprojektowane). Dla porównania ubiegłoroczny rekord letniego zapotrzebowania na moc wyniósł ok. 24 GW.
Bez PV ceny prądu byłyby jeszcze wyższe
Energetyka słoneczna bardzo szybko przyczyniła się do zbijania cen energii elektrycznej w letnich szczytach zapotrzebowania odbiorców. W czerwcu średnia cena energii o godzinie 13 wynosiła ok. 600 zł/MWh, podczas gdy szczyt wieczornego zapotrzebowania wyceniano na 1350 zł/MWh. W części Europy duży udział fotowoltaiki i farm wiatrowych prowadzi do osiągania ujemnych cen na giełdach.
Dodatkowo, farmy fotowoltaiczne, które podpisały z rządem kontrakty na sprzedaż energii przez 15 lat w ramach rozstrzygniętych aukcji OZE, sprzedają dziś energię znacznie powyżej ustalonych kontraktów różnicowych. Całą nadwyżkę finansową ponad ustalone stawki zwrócą rządowemu Zarządcy Rozliczeń. Te pieniądze mogłyby w przyszłości posłużyć do obniżania cen dla odbiorców w postaci np. ujemnej opłaty OZE na rachunkach, pomniejszających ostateczną kwotę do zapłaty, bądź jako fundusz wsparcia dla najbiedniejszych odbiorców. Rząd na razie nie zdecydował co zrobić z tymi nadwyżkami.
Jednak rosnące ceny wieczorami także są częściowo pokłosiem wzrostu mocy fotowoltaiki w systemie. Poza elektrowniami szczytowo-pompowymi, które dziś są wykorzystywane do magazynowania nadwyżek mocy z PV w ciągu dnia i produkcji energii elektrycznej wieczorem, gdy słońce zachodzi, a gospodarstwa domowe i transport szynowy zużywa więcej mocy, reszta elektrowni jest mniej elastyczna. Stare kotły węglowe najlepiej czują się przy stałym niezmiennym obciążeniu, ale ze względu na rosnącą ilość fotoenergii muszą redukować dostarczaną do systemu moc w ciągu dnia i szybko podnosić generacje wieczorem. Taką pracę zaczęły odpowiednio drożej wyceniać.
Dzięki domowym instalacjom słonecznym spalimy o 40 tys. wagonów węgla mniej
Łączny rachunek wciąż jest jednak dodatni – czyli średnie dobowe ceny z fotowoltaiką są niższe niż gdyby jej nie było. Dodatkowo pozwala to zaoszczędzić też ogromne ilości węgla. Tylko od stycznia do maja, dzięki fotowoltaice, spaliliśmy w Polsce ok. 1,5 mln ton węgla kamiennego mniej, a do końca roku zaoszczędzimy w ten sposób 4-5 mln ton. Dzięki samym domowym instalacjom fotowoltaicznym uda się więc spalić w tym roku o ok. 40 tysięcy wagonów węgla mniej. To wszystko w sytuacji, gdy zapasy węgla przy elektrowniach są na najniższym poziomie od lat, nieznacznie przekraczając dziś 4 mln ton, co wystarczyłoby na zaledwie 3 tygodnie pracy bez dostaw paliwa.
Rząd powinien już myśleć o bilansowaniu energii z PV
Jednak już dziś rząd powinien pokazać plan na bilansowanie systemu elektroenergetycznego z rosnącym udziałem fotowoltaiki. Pomóc mógłby już sam rozkład paneli słonecznych. Dziś niemal wszystkie farmy są zwrócone w optymalnym, pod względem produktywności, kierunku – na południe. Jednak nieznacznie większym nakładem finansowym farmy można by budować w optymalnym dla systemu układzie wchód-zachód, gdzie część elektrowni produkowałaby znacznie więcej energii w porannych i wieczornych szczytach zapotrzebowania odbiorców. Także wyposażanie budynków w fotowoltaikę na fasadach pomogłoby wyłapywać znacznie większą ilość promieni słonecznych zimą.
Znacznie większe znaczenie w stabilizacji systemu odgrywać mogłyby też biogazownie, które dziś pracują w podstawie, przez całą dobę dostarczając taką samą ilość energii, podczas gdy rozbudowując magazyny biogazu, dostawiając nowe silniki i powiększając przyłącze do sieci, z 1 MW dzisiejszej mocy biogazowni pracującej 24 godziny na dobę moglibyśmy uzyskać np. 2 MW pracujące po 12 godzin czy 3 MW pracujące po 8 godzin. Łączna moc biogazowni to dziś 550 MW, więc wykorzystując je jako moce szczytowe moglibyśmy szybko uzyskać 1-1,5 GW elastycznej mocy reagującej na wieczorne zachody słońca.
Zobacz także: Dopłaty w programie Mój Prąd 4.0 nie pomagają. Polacy nie kupują magazynów energii
Także powrót do budowy elektrowni szczytowo-pompowej Młoty czy przyśpieszenie analiz co do wykorzystania wyrobisk kopalni węgla brunatnego w Turowie i Bełchatowie jako podstaw do budowy takich elektrowni, pomogłoby stabilizować polski system elektroenergetyczny w perspektywie 15-20 lat.
Na razie żaden z tych projektów nie jest poważnie analizowany ani przez spółki energetyczne, ani rząd.