Spis treści
Akcjonariusze Lotosu mają objąć nowe akcje w podwyższonym kapitale zakładowym Orlenu. W zamian za 1 akcję Lotosu otrzymają 1,075 akcji PKN Orlen. Największym udziałowcem Grupy Lotos jest Skarb Państwa, który ma ponad 53 proc. akcji spółki, podczas gdy jego udziały wraz z podmiotami powiązanymi w PKN Orlen wynoszą 32,4 proc. W wyniku fuzji udział Skarbu Państwa w połączonym koncernie wyniesie ok. 35 proc., natomiast po połączeniu z PGNiG udział ten ma wzrosnąć do około 50 proc.
Prezes PKN Orlen Daniel Obajtek wielokrotnie podkreślał, że połączenie jest konieczne z perspektywy dalszego rozwoju obu grup i budowy bezpieczeństwa energetycznego Polski, a przy tym jest w interesie klientów indywidualnych i będzie sprzyjało rozwojowi także na Pomorzu, gdzie prowadzi działalność Lotos.
– Skala ma znaczenie. Koncern utworzony z aktywów PKN Orlen, Grupy Energa, Grupy Lotos, a docelowo także PGNiG, będzie największą spółką Europy Środkowo-Wschodniej, zdolną do skutecznego stawienia czoła wyzwaniom transformacji energetycznej i realizacji wartych miliardy złotych inwestycji w zero- i niskoemisyjną energetykę – powiedział cytowany w komunikacie. Na konferencji prasowej Daniel Obajtek zapowiedział też ogłoszenie wkrótce promocyjnej obniżki cen paliwa na wakacje.
Fuzja poprawi siłę finansową koncernów, co ma pozwolić lepiej konkurować z graczami regionalnymi i globalnymi. Rafinerie zwykle pracują na niewielkich marżach, ale wojna na Ukrainie mocno zmieniła realia rynku energetycznego i paliwowego. Teraz na całym świecie marże wielu rafinerii poszybowały w górę, a odwrót od rosyjskich surowców kopalnych napędza wzrost światowych cen paliw. Notowania ropy są o około 70 proc. wyższe niż rok temu. Przy obecnych marżach motywacja do inwestycji w rafinerie jest duża – pisze „The Economist”. Ma to też swoje odzwierciedlenie w wynikach finansowych firm z branży naftowej i energetycznej.
Cztery lata ustalania fuzji Orlen-Lotos
Dojście do zgody Komisji Europejskiej na fuzję polskich koncernów naftowych trwało ponad cztery lata. List intencyjny w sprawie przejęcia kontroli nad Grupą Lotos podpisał Orlen ze Skarbem Państwa w lutym 2018 roku, a w lipcu 2019 roku złożył formalny wniosek do Komisji Europejskiej. Rok potem Komisja przedstawiła długą listę środków zaradczych, które polski koncern musi spełnić, aby uzyskać zgodę na koncentrację przedsiębiorstw.
To przede wszystkim sprzedaż 30 proc. udziałów w rafinerii w Gdańsku, zbycie spółek Grupy Lotos zajmujących się hurtową sprzedażą paliw, biopaliw, magazynami paliw (Lotos Terminale) oraz produkcją asfaltu. Warunki postawione przez Komisje obejmują także odsprzedanie udziałów w spółce zajmującej się paliwem lotniczym Lotos-Air BP Polska oraz sprzedaż ok. 80 proc. stacji Lotosu.
PKN Orlen długo szukał partnerów do sfinalizowania fuzji. Ostatecznie część aktywów Lotosu przejąć ma Saudi Aramco, część asfaltową i magazyny paliw – Unimot, a stacje Lotosu – węgierski MOL. Produkcję biopaliw przejmie spółka z grupy Envien, która ma fabryki na Słowacji, Węgrzech, w Czechach oraz Chorwacji.
Od 20 czerwca PKN Orlen ma 6 miesięcy, aby zrealizować wszystkie środki zaradcze zapisane w decyzji.
– Nic się nie zmieniło pod względem zainteresowania inwestorów, a nawet jest presja, żeby zrobić to jak najszybciej, bo każdy chce rozpocząć operacje w ramach posiadanych przez danego inwestora aktywów – mówi portalowi WysokieNapiecie.pl Robert Śleszyński odpowiedzialny za inwestycje kapitałowe w PKN Orlen.
Czytaj także: Orlen z nowymi partnerami namiesza na polskim rynku
Saudyjczycy w Lotosie i Orlenie
Głównym partnerem jest Saudi Aramco, które ma zapłacić 1,15 mld zł za 30 proc. udziałów w rafinerii gdańskiej i 1 mld zł za spółkę zajmująca się hurtową sprzedażą paliw. Nie są to ostateczne kwoty, ponieważ umowa zawiera także czynniki zmienne, zależne od wyceny w dniu transakcji. Częścią transakcji będzie zakup saudyjskiej ropy, w ilości odpowiadającej ok. 45 proc. zapotrzebowania połączonych koncernów. Obecnie 70 proc. dostaw ropy jest zdywersyfikowane. Pozostałe 30 proc. koncern importuje z Rosji.
– Współpraca z Saudi Aramco to są dwa strumienie. Pierwszy – inwestycyjny, a drugi – rozwojowy, w zakresie programu rozwoju petrochemii. Te prace idą równolegle i nie czekają na zrealizowanie środków zaradczych. Dzisiejsza decyzja Komisji tylko ugruntowuje naszą współpracę, ponieważ w najbliższym czasie zakładamy, że ogłosimy kolejny etap współpracy z Saudi Aramco, jeszcze przed walnym – powiedział w rozmowie dyrektor Śleszyński.
Jak wyjaśnił, projekt będzie dotyczył rozwoju petrochemii przede wszystkim w Gdańsku. – Naszym celem jest budowa dodatkowego joint venture z Saudi Aramco. To będą projekty w zakresie zwiększenia potencjału, który już mamy oraz rozwoju w kierunku wysokomarżowych produktów, których my nie posiadamy, a ma je Saudi Aramco – dodał.
MOL na stacjach paliw, Unimot w magazynach
MOL zapłaci prawie 610 mln dolarów za 417 stacji Lotosu, co da Węgrom około 5 proc. udziału w rynku stacji paliw w Polsce. Ponadto, elementem tej transakcji jest umowa na dostawy do sprzedanych stacji paliwa pochodzącego z rafinerii w Gdańsku oraz w Płocku – podała spółka.
Z kolei Orlen kupi od MOL za 259 mln dolarów za stacje na Węgrzech (144) i Słowacji (41). Orlen zapowiadał, że uzyskane z transakcji pieniądze pójdą na kupno jeszcze około 100 stacji paliw w regionie.
Trzecim graczem na rynku magazynowania paliw stanie się wkrótce grupa Unimot. Spółka kupuje za ok. 450 mln zł 9 terminali, z tego pięć Lotosu w: Czechowicach-Dziedzicach, Jaśle, Piotrkowie Trybunalskim, Poznaniu, Rypinie oraz cztery Orlenu, w Bolesławcu, Szczecinie, Gutkowie oraz Gdańsku. „Dla PKN Orlen nie są to strategiczne bazy. Co więcej, stanowią zaledwie 6,7 proc. całej pojemności magazynowej paliw w Polsce. W rezultacie koncern będzie miał 54 proc. udziału w rynku” – podała spółka. Unimot podaje też, że po przejęciu Lotos Asfalt będzie wiceliderem sprzedaży asfaltów w Polsce.
Jakie są perspektywy branży naftowej?
Jak zauważa „The Economist” obecne wzrosty cen obserwowane na stacjach paliw w końcu nieco ostudzą popyt i mogą doprowadzić do oszczędności energii, co pomoże zrównoważyć rynki, przynajmniej w Europie, gdzie z pomocą może również przyjść zmiana w przepływach handlowych. Niedługo w Kuwejcie i Arabii Saudyjskiej mają zostać uruchomione nowe duże rafinerie, co również powinno pomóc w złagodzeniu niedoborów surowców.
W najnowszym raporcie Międzynarodowa Agencja Energetyczna przewiduje, że podaż ropy może nie dotrzymać tempa popytowi w przyszłym roku. Kraje UE uzgodniły zakaz importu rosyjskiej ropy naftowej i produktów naftowych w 90 proc., co ma być wprowadzone w ciągu 6 i 8 miesięcy. Ostrzejsze sankcje zmuszą Rosję do zamknięcia większej liczby odwiertów, a wielu producentów zderzy się z ograniczeniami mocy produkcyjnych – przewiduje MAE. Produkcję zwiększą kraje OPEC i USA, rafinerie czeka duże ożywienie, jednak niedobory poszczególnych produktów mogą się utrzymywać ze względu na nierównomierne tempo wzrostu popytu i ograniczenia w systemie rafineryjnym. Szczególne obawy budzą dostawy oleju napędowego i nafty.
Czytaj także: Embargo na rosyjska ropę pełne dziur
Z drugiej strony rosną obawy o recesję w Stanach Zjednoczonych i Europie. Sektor transportu i branża naftowa będą musiały także w Europie w najbliższych dekadach przejść dekarbonizację i – jak przypomina „The Economist” inwestorzy do tej pory nie kwapili się, by wydawać miliardy na rafinerie, które mogą stać się aktywami osieroconymi.
Sektor naftowy przynosi rekordowe zyski, a mimo to ma problemy z finansowaniem nowych inwestycji. W kwietniu amerykańskie media opisywały wyniki ankiety przeprowadzonej wśród tamtejszych nafciarzy. Pytanie brzmiało: jaki jest największa przeszkoda dla zwiększenia wydobycia. 70 proc. ankietowanych odpowiedziała, że niechęć instytucji finansowych do finansowania nowych inwestycji. Rezerwa ta tłumaczona jest dwojako – z jednej strony Wall Street sparzyła się na boomie łupkowym w USA -spadek cen ropy i gazu przyniósł dużo mniejsze dywidendy od oczekiwanych, z drugiej rośnie presja społeczna i polityczna na instytucje finansowe aby włączały się w walkę z ociepleniem klimatu.
Wyniki badania wywołały dużą dyskusję w USA. Stan Teksas zareagował po swojemu- wysłał zapytanie do kilkudziesięciu największych instytucji finansowych w USA czy mają jakieś wewnętrzne regulacje uniemożliwiające finansowanie ropy i gazu. Jeśli tak – to nie zawrą żadnej umowy ze stanem. Jak łatwo się domyślić, większość finansistów odpowiedziała wymijająco.