Spis treści
Unia Europejska obłożyła w końcu sankcjami import rosyjskiej ropy. Embargo dotyczy jednak jedynie surowca i paliw sprowadzanego tankowcami, w dodatku przewiduje okresy przejściowe: pół roku w przypadku ropy i 8 miesięcy dla produktów ropopochodnych.
Ropa rurociągami z Rosji na razie może płynąć do państw, które – jak to określono – ze względu na swoje położenie są szczególnie uzależnione od dostaw z Rosji i nie mają alternatywy. Dotyczy to przede wszystkim Węgier oraz Słowacji. Pewne derogacje dostały też Bułgaria i Chorwacja.
Kolejny wyjątek dotyczy ropy sprowadzanej tranzytem przez Rosję. Dotyczy to przede wszystkim surowca z Kazachstanu, który trafia do UE przez port w Noworosyjsku, ale przeważnie jest mieszany z ropą rosyjską. Viktor Orban wytargował jeszcze w ostatniej chwili nieobejmowanie sankcjami osobistymi prawosławnego patriarchy Moskwy i Wszechrusi Kiryłła. Według Komisji Europejskiej, sankcje w takiej formie przełożą się na ograniczenie do końca roku importu rosyjskiej ropy do UE o 90%. Ropy sprowadzanej drogą morską zostało już bardzo niewiele- większość traderów sama z siebie przestała ją sprowadzać.
Najwięcej kontrowersji potencjalnie może jednak dotyczyć reeksportu ropy i produktów ropopochodnych z państw „rurociągowych” do pozostałych państw UE. Rosyjska ropa jest ok 30 proc. tańsza więc pozostawienie swobody eksportu dawałoby firmom takim jak MOL przewagę konkurencyjną na terenie całego regionu.
Opublikowane w piątek rozporządzenie w sprawie sankcji stanowi, że reeksport rosyjskiej ropy sprowadzanej rurociągami będzie zakazany. Rosyjska ropa jadąca cysternami ma być oznaczana napisem „Rebco-zakaz eksportu”.
Zakazany ma być też reeksport produktów ropopochodnych wyprodukowanych z rosyjskiej ropy. Chodzi głównie o benzynę i diesla.
Wdrożenie odpowiednich przepisów leży jednak w gestii państw członkowskich. Jak zwracała już uwagę Bruksela, w wielu państwach naruszenie sankcji jest wyłącznie wykroczeniem administracyjnym, za które nie grożą wysokie kary. Biorąc pod uwagę suty zarobek na handlu benzyną czy dieslem wyprodukowanym z rosyjskiej ropy, można sądzić, że chętnych nie zabraknie.
UE w żaden sposób nie odniosła się też do coraz bardziej rozwijającego się importu diesla z Indii. Tamtejsze rafinerie kupują coraz więcej rosyjskiej ropy, a olej napędowy sprzedają do UE i USA. Eksperci od handlu już w kwietniu przewidywali taki scenariusz, a obecnie o rosnącym przywozie diesla z Indii zarówno do UE, jak do USA informują „Frankfurter Allgemeine Zeitung” oraz „Wall Street Journal”.
Gazprom zakręca kolejne kurki, rynek się nie boi
O ile perspektywa obłożenia sankcjami importu gazu jest w tej chwili praktycznie żadna, to Gazprom, korzystając z dekretu o zapłacie w rublach odciął dostawy kolejnym unijnym odbiorcom.
Na pierwszy ogień poszedł duński Ørsted, który odmówił zapłaty według rosyjskiego schematu i od 1 czerwca gazu nie dostaje. Chodzi o wolumeny rzędu niecałych 2 mld m sześc. rocznie.
Gazprom odciął też gaz firmie Shell Energy Europe, sprowadzającej, głównie do Niemiec 1,2 mld m sześc. rocznie.
Zapłaty w rublach odmówiła też niderlandzka GasTerra i także pożegnała się z dostawami. Firma oszacowała, że nie dostanie ok. 2 mld m sześc. przewidzianych do 1 października 2022.
Paradoksalnie, ruchy Gazpromu tym razem nie przestraszyły rynku. Na TTF ceny spadają i w ostatnich dniach osiągnęły dawno nie widziane poziomy między 85 a 90 € za MWh. PGNiG zwiększyło na czerwiec swój rabat dla odbiorców biznesowych z 15 do 25% e stosunku do podstawowego cennika.
Być może jest to efekt spodziewanego niższego popytu w Europie. Prezes Gaz-Systemu oszacował, że po rekordowym roku 2021, kiedy to zużycie w Polsce sięgnęło 20 mld m sześc., w tym roku będzie to już ok. 18 mld m sześc., głównie za sprawą wysokich cen. Przemysł ogranicza wykorzystanie gazu potrzebnego do produkcji.
Prąd z Ukrainy jeszcze w tym roku?
Operatorzy systemów przesyłowych energii elektrycznej Polski i Ukrainy wspólnie pracują nad przywróceniem do życia nieczynnej linii Rzeszów-Chmielnicki. PSE zamierza przebudować polski odcinek z 750 na 400 kV i jeszcze w tym roku umożliwić przesył energii, w praktyce import z Ukrainy. Ułatwia to fakt, że na początku wojny Ukraina zsynchronizowała swój system z kontynentalnym, więc połączenie będzie miało charakter synchroniczny.
PSE deklaruje, że będzie się starać przywrócić połączenie do końca roku. Miałoby moc rzędu 1 GW, i w ocenie strony ukraińskiej pozwoliłoby zarobić na eksporcie prądu z elektrowni jądrowej Chmielnicki jakiś miliard euro rocznie.
Chrust jako zrównoważona biomasa
Ministerstwo klimatu ogłosiło powołanie kolejnego zespołu. Tym razem do spraw „zwiększenie wykorzystania zrównoważonej biomasy w krajowym systemie elektroenergetycznym i ciepłowniczym”. Zadaniem zespołu „będzie identyfikacja barier w rozwoju rynku biomasy i przygotowanie rekomendacji do ich usunięcia”.
Być może informacja ta przeszłaby bez większego echa, gdyby nie komunikat Lasów Państwowych, przypominający o zasadach zbierania chrustu. Co prawda LP nie ogłosiły niczego nowego, przypomniały jedynie, że należy zawiadomić leśniczego, który na końcu wymierzy opłatę za zebraną tzw. gałęziówkę.
Jednak deklaracja wiceministra środowiska Edwarda Siarki, że w ostatnich latach obserwowano „spadek zainteresowania możliwością samodzielnego pozyskiwania drewna przez ludność lokalną, (…) a obecnie wyraźnie widzimy odwrócenie tego trendu” zabrzmiała w całym kontekście co najmniej dwuznacznie. Nie zabrakło złośliwych komentarzy, że oto rząd szykuje obywateli na ciężką zimę, wskazując na rozwiązanie w postaci samodzielnie zebranego chrustu. A nowe zespół miałby tu za zadanie uznać chrust za zrównoważoną biomasę.
Ma to oczywiście związek z coraz większym deficytem węgla kupowanego przez gospodarstwa domowe, spowodowanym embargiem na surowiec z Rosji.