Spis treści
Wydanie pozwolenia środowiskowego dla morskiej farmy wiatrowej Baltic Power o mocy 1200 MW przedłuża się. Wszystko przez to, że jedna ze stron skutecznie zaskarżyła decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach, jaką we wrześniu 2021 r. wydała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdańsku. Sprawia trafiła więc do wyższej instancji – Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
– Postępowanie odwoławcze jest w toku, trwa analiza zgromadzonego materiału dowodowego. Przewidywany termin wydania decyzji – do 22 czerwca 2022 r. – informuje biuro prasowe GDOŚ.
Grand Agro chciało więcej czasu i informacji…
O uchylenie decyzji RDOŚ dla Baltic Power i i przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia wniosła Grand Agro Fundacja Ochrony Środowiska Naturalnego z Nowego Dworu Mazowieckiego. Jak się dowiedział portal WysokieNapiecie.pl, wcześniej ta fundacja nie była aktywna na Pomorzu, jeśli chodzi o udział w postępowaniach dotyczących farm wiatrowych. Jakie miała zastrzeżenia do decyzji środowiskowej dla Baltic Power?
Po pierwsze, zarzuciła w odwołaniu, że organ pierwszej instancji nie zapewnił jej czasu do rzetelnego odniesienia się do zgromadzonego materiału dowodowego.
Następny zarzut dotyczy ptaków. Zdaniem Grand Agro analiza oddziaływania morskiej farmy wiatrowej na ptaki morskie i migrujące oraz na ichtiofaunę opiera się na optymistycznych założeniach co do reakcji fauny i możliwości jej odbudowy na terenie inwestycji, na etapie eksploatacji.
Ponadto fundacja wytknęła, że w raporcie oddziaływania na środowisko nie poddano analizie uwalniania się do wody elementów strukturalnych rotorów w wyniku reakcji z solą morską. Kolejny zarzut dotyczy braku analizy oddziaływania farmy na klimat na wybrzeżu w związku ze spowolnieniem wiatrów oraz wpływu inwestycji na prądy morskie i grawitacyjne przemieszczanie się osadów po dnie morskim, w związku ze znaczącą ingerencją w dno morskie.
Z rozmów portalu WysokieNapiecie.pl wynika, że podniesione przez Grand Agro zarzuty to prosta inspiracja informacjami, które już pojawiały się w przypadku projektów realizowanych na Zachodzie. Nie jest to więc konkretny zarzut dotyczący realizacji projektu Baltic Power, tylko prawdopodobnie kalka z innych tego typu inwestycji – mówi osoba z branży. Trudno też podejrzewać, by przy tak dużym i profesjonalnie prowadzonym projekcie jak Baltic Power inwestorzy nie zadbali o wszystkie potrzebne oceny, analizy i badania.
…ale teraz jest za powstawaniem „ferm wiatrowych”
W rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl prezes fundacji Grand Agro zadeklarował, że teraz jest gotów wycofać się z postępowania w sprawie decyzji środowiskowej dla Baltic Power.
– W tej sytuacji, co się dzieje z Ukrainą, jesteśmy za wycofaniem sprzeciwu. Czynnik ludzki jest ważniejszy od ekologicznego. W sytuacji wojny jesteśmy za powstawaniem ferm wiatrowych – zapewnił prezes Kazimierz Mroczkowski.
Jak wyjaśnił, fundacja utrzymuje się sama i nie potrzebuje wsparcia instytucjonalnego ani sponsorów. Jej dochody mają pochodzić z wykonywania odwiertów geologicznych. Ponadto sprzedaje też „Certyfikaty Transparentności Ekologicznej”, które kupiło ok. 30 podmiotów. Na swojej stronie fundacja przedstawia wizerunek certyfikatu, na który składa się m.in. logo Grand Agro i napis CTE, a jego tłem jest… flaga ONZ.
– Nie jesteśmy ekologami typu Greenpeace, którym się dobrze płaci. Nie dostajemy nawet złotówki dofinansowania – stwierdził Mroczkowski, dodając, że fundacja pomaga każdemu i działa w organizacjach międzynarodowych.
Fundacja przeciw „pseudo ekologom”
Przeglądając stronę internetową i profil Grand Agro w mediach społecznościowych można dojść do wniosku, że nie jest to typowa organizacja ekologiczna. Fundacja została założona pod koniec 2015 r., a od 2018 r. zaczęła aktywniej informować o swoich działaniach i opiniach na różne tematy.
„Rozumiemy, że rozwój ekonomiczny i balans ekologiczny nie muszą stać ze sobą w sprzeczności i jesteśmy pewni, że naszymi działaniami zapewniamy korzyści zarówno dla natury jak i rozważnego rozwoju gospodarki” – podkreśla Grand Agro na swojej stronie.
W ostatnich latach najaktywniej informowała o potyczkach z organizacjami pro-zwierzęcymi, zwłaszcza z fundacją „Viva!”. Według Grand Agro, nie przyświeca im faktyczna ochrona zwierząt domowych i gospodarskich, które żyją w złych warunkach, tylko robienie biznesu na ludzkim współczuciu i darczyńcach.
„Viva!” podkreślała, że wszystkie zarzuty Grand Agro są nieprawdziwe: „Niektórym ludziom hejtowanie sprawia przyjemność, a niszczenie organizacji to sens ich smutnego życia”.
W 2019 r. Grand Agro wyraziło mocne poparcie dla budowy przekopu Mierzei Wiślanej, wskazując, że „za pruskich czasów” na Żuławach i Mazurach zainwestowano wielkie pieniądze w budowę kanałów, śluz i mostów. To przełożyło się natomiast na rozwój gospodarczy tych terenów, a wiele z powstałych wówczas obiektów do dziś służy ludziom i turystom.
„Gdyby dzisiaj dalej były tam Prusy wschodnie , to nikt by nie śmiał nawet podnieść głosu na tą inwestycje. Ekolodzy merkelowej i płatne trolle nie będą przecież protestować przeciwko jej własnym inwestycją. Za to gdy Polska chce coś zrobić na tych terenach , to bez cichej zgody Berlina nic nie można , bo polaczki to są tylko tam tymczasowo i bez zgody nie mogą niczego tykać” – czytamy na stronie Grand Agro (pisownia oryginalna).
„Dochodzą do tego jeszcze śpiochy moskiewskie , którym też zależy na blokowaniu wszelkich inwestycji w Polsce , a szczególnie tam , gdzie Moskwa ma jakieś jeszcze możliwości wpływania na Polskę czyli chociażby mierzeja wiślana. Mam na dzieję , że polskie społeczeństwo nie da się nabrać kolejny raz na pseudo ekologów, którzy ochoczo zabraniają wycinki kilkuset drzew pod inwestycje , a innym razem milczą kiedy to bezkarnie spuszcza się ścieki do Motławy” – czytamy również.
Grand Agro staje w obronie… Orlenu
Co ciekawe, w ubiegłym roku Grand Agro postanowiło także zająć mocne stanowisko w sprawie, która z tematyką ekologiczną raczej nie jest związana, a mianowicie stanąć w obronie… PKN Orlen i prezesa Daniela Obajtka – rzekomo atakowanych przez koncern medialny Ringier Axel Springer.
„Czemu Prezes Orlenu stał się wrogiem niemieckich mediów i Niemieckiej elity biznesowej ????????? (…) Czy ktoś się zastanowił, pomyślał czemu próbuje się zdyskredytować i ośmieszyć Prezesa Obajtka, a co za tym idzie grupę kapitałową PKN ORLEN?” – napisano na stronie Grand Agro.
„Wszystko zaczęło się gdy Polski koncern paliwowy PKN Orlen rozpoczął proces rebrandingu na rynku paliw w Niemczech pod Berlinem, Niemcy nie mogą przełknąć że PKN ORLEN wykupują niemiecki sektor handlem paliwami, i umieszcza własne logo, ten znak wprowadza władze niemieckie w stan zdenerwowania” – stwierdzono na stronie fundacji.
Grand Agro postanowiło skomentować też m.in. sondaż dotyczący tego, czy budować zaporę na granicy Polski z Białorusią, która biegnie m.in. przez Puszczę Białowieską. „Kochajmy przyrodę dbajmy o ekologie, ale nade wszystko priorytetowo, bezwarunkowo ochraniajmy naszą Ojczyznę” – podkreśliła fundacja.
Jak widać, artykułowanie dbałości o gospodarczy interes Polski (w tym biznes Orlenu w Niemczech) nie uchroniło sztandarowej inwestycji energetycznej polskiego koncernu, jaką jest budowa morskiej farmy wiatrowej na Bałtyku, przed zaskarżeniem pozwolenia środowiskowego przez Grand Agro.
Co ciekawe, choć koszt tego przedsięwzięcia jest szacowany na kilkanaście miliardów złotych, to wśród licznych wiadomości publikowanych przez fundację na temat Baltic Power nie znajdziemy ani słowa.
Fabryka wpadła w poślizg
Dotychczas najgłośniejszą inwestycją, którą chciało zablokować Grand Agro, była budowa fabryki felg aluminiowych Cromodora Wheels w Kielcach o wartości ponad 600 mln zł.
„Kielce za pieniądze sprzedają ekologiczny ekosystem, czy chcą powtórki z lat 80? Pamiętajcie, sprzedaliście Włochowi dziedzictwo narodowe za parę srebrników. Powstrzymaliśmy na jakiś czas tego inwestora będziemy skarżyć się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, pilnie szukamy wsparcia społeczeństwa i prosimy o kontakt. (…) A co gdy stanie sie tak jak w Skawinie?” – pisała fundacja na swojej stronie, nawiązując do zamkniętej ponad 40 lat temu huty aluminium w Skawinie, czyli jednego z największych trucicieli czasów PRL.
Sprawę „jednostronicowego” odwołania od decyzji środowiskowej dla fabryki Cromodora Wheels relacjonował kielecki oddział „Gazety Wyborczej”.
– W swoich odwołaniach dużych sukcesów nie odnieśli, chociaż gdy oprotestowali decyzję środowiskową, Samorządowe Kolegium Odwoławcze utrzymało ją w zasadniczej części, ale dodatkowo m.in. nałożyło obowiązek monitorowania stanu środowiska – wód i powietrza – na etapie realizacji inwestycji oraz funkcjonowania zakładu. Mimo to fundacja odwołała się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Kielcach – pisała „GW” w lutym 2022 r., gdy wydano ostateczne pozwolenie na budowę zakładu.
– Kazimierz Mroczkowski z Grand Agro nie ukrywał, że fundacji chodzi o zablokowanie tej inwestycji albo chociaż jej opóźnienie o „3-4 lata”. Udało się tylko o kilka miesięcy – faktycznie inwestor pierwotnie liczył, że pozwolenie na budowę uzyska do połowy września 2021 r. – informował dziennik.
Stare i nowe decyzje środowiskowe
Spośród siedmiu farm wiatrowych, jakie mają powstać do 2030 r. w polskiej części Morza Bałtyckiego, już tylko Ocean Winds nie ma decyzji, ponieważ jako ostatni złożyła wniosek i z tego powodu nadal czeka na wydanie decyzji przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Gdańsku. Baltic Power ma natomiast decyzję nieprawomocną.
Od czasu wydania pierwszych decyzji środowiskowych upłynęło już prawie sześć lat i zmieniło się bardzo wiele, jeśli chodzi o technologie. Z tego powodu Polenergia, realizująca wraz z Equinorem dwie morskie farmy wiatrowe – Bałtyk II i Bałtyk III o łącznej mocy 1,44 GW – złożyła nowe wnioski o wydanie dla tych projektów decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach. W przypadku jednego dostała odmowę, drugiego – zgodę. Nadal Polenergia posługuje się starymi decyzjami środowiskowymi.
– Morska farma wiatrowa Bałtyk III jako pierwsza w Polsce uzyskała w lipcu 2016 roku prawomocną decyzję DŚU. W styczniu tego roku spółka uzyskała postanowienie RDOŚ o aktualności warunków środowiskowych realizacji przedsięwzięcia określonych w DŚU 2016, co oznacza przedłużenie okresu, kiedy możliwe jest wykorzystanie tej decyzji na potrzeby uzyskania pozwolenia na budowę z 6 do 10 lat. MFW Bałtyk II posiada prawomocną decyzje DŚU z marca 2017 roku – poinformowała Polenergia portal WysokieNapiecie.pl.
To dopiero początki
Inwestycje w polską energetykę wiatrową na Bałtyku dopiero nabierają rozpędu. W powszechnej opinii coraz mocniejsze jest przekonanie, że zakładane dotychczas 11 GW mocy z offshore do 2040 r. było założeniem mocno konserwatywnym, gdyż energetyczny potencjał polskiej strefy ekonomicznej Morza Bałtyckiego jest znacznie większy.
Choć trwają jeszcze przygotowania do budowy farm, które zakwalifikowały się do pierwszej rundy wsparcia, to jednocześnie trwa już wyścig o jedenaście lokalizacji udostępnionych w drugiej rundzie.
Jak pisaliśmy w ostatnich dniach na łamach portalu WysokieNapiecie.pl, wpłynęło ponad 130 wniosków od największych polskich spółek energetycznych oraz podmiotów z europejskiej czołówki branży offshore.
Zobacz też: Wszyscy chcą budować wiatraki na polskim Bałtyku
Trudno jest prognozować, czy kolejne projekty farm wiatrowych na Bałtyku będą mieć pod górkę z uzyskiwaniem pozwoleń i decyzji administracyjnych.
Z jednej strony od maja ubiegłego roku obowiązują przepisy ustawy o zmianie ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko oraz niektórych innych ustaw. Tzw. ustawa ocenowa, która wprowadziła zmiany również w ustawie o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej w morskich farmach wiatrowych, przewiduje m.in. zwiększenie uprawnień organizacji ekologicznych na etapie uzyskiwania decyzji administracyjnych dla inwestycji.
Z drugiej strony, ledwo co Komisja Europejska ogłosiła plan REPowerEU, a jedną z jego kluczowych inicjatyw jest uproszczenie procedur związanych z budową odnawialnych źródeł energii. Przyspieszenie rozwoju OZE jest bowiem niezbędne, aby Unia Europejska mogła się uniezależnić od importu surowców energetycznych z Rosji.
Zobacz więcej: Unia potrzebuje 300 mld euro na energetyczną batalię z Rosją
Społeczna energia
Kluczowe dla sprawnego prowadzenia inwestycji jest także współpraca i dialog ze społecznościami lokalnymi. W przypadku morskiej energetyki wiatrowej jak na razie wydaje się, że w polskim społeczeństwie te plany nie budzą negatywnych emocji. Takie pojawiają się zazwyczaj w przypadku inwestycji liniowych, czyli głównie nowych dróg szybkiego ruchu czy sieci elektroenergetycznych, których raczej nikt nie chce mieć za płotem. Przyłączenie morskich wiatraków będzie wymagało bardzo wielu takich inwestycji.
Sporo pracy do wykonania rząd będzie miał w przypadku energetyki jądrowej, dla której jako lokalizację pierwszej elektrowni wybrano pomorską gminę Choczewo. W ostatnich miesiącach donoszono już protestach części miejscowej ludności przeciwko tym planom.
W przeszłości sprzeciwem wobec atomowej przyszłości swojej miejscowości zasłynęli mieszkańcy zachodniopomorskich Gąsek, które były wymieniane jako jedna z potencjalnych lokalizacji. Ten sprzeciw nie tylko stał się motywem dla lokalnej gastronomii, ale też… intencją przydrożnej kapliczki.
Wiarę w boską interwencję pokładali zresztą również ci, którzy za inwestycje są odpowiedzialni. Niewiele później, w 2018 r., ówczesny minister energii Krzysztof Tchórzewski zawierzył energetykę Matce Bożej podczas pielgrzymki na Jasną Górę.
Zobacz więcej: Optymizm uratuje polską energetykę