Spis treści
Ogłoszenie przez Komisję szczegółów planu REPowerEU było oczekiwane od początku marca, gdy zapowiedziano go jako energetyczną odpowiedź Unii Europejskiej na zaatakowanie Ukrainy przez Rosję.
W środę KE wyłożyła karty na stół. Co do głównych założeń nie było wiele zaskoczeń, gdyż już od ubiegłego tygodnia w mediach pojawiało się sporo przecieków dotyczących planów Brukseli. Znalazły one potwierdzenie w tym, co ogłosiła przewodnicząca Ursula von der Leyen: po pierwsze musimy zwiększyć poziom efektywności energetycznej, a po drugie przyspieszyć inwestycje w odnawialne źródła energii.
Pakiet komunikatów i inicjatyw legislacyjnych Komisji Europejskiej to kilkadziesiąt dokumentów. Flagowy dokument nazywa się „EU external energy engagement in changing world”.
Komisja zawarła w nim najważniejsze inicjatywy służące uniezależnieniu od rosyjskich surowców. Zresztą nie tylko od rosyjskich. Komisja przypomina, że jako UE importujemy 90 proc. potrzebnego gazu, 97 proc. ropy i 70 proc. węgla. Recepty na zmniejszenie tej zależności są znane – zwiększenie udziału OZE, zmniejszenie zużycia energii i poszukiwanie nowych rynków dostawców surowców. W tej ostatniej kwestii Bruksela pokłada największe nadzieje w LNG z USA oraz Afryce. Tutaj nowości w dokumencie nie ma, zresztą trudno ich oczekiwać.
Nieco więcej szczegółów pojawiło się za to w kwestii wspólnych zakupów gazu. Bruksela chciałaby zwiększyć siłę przetargową państw UE organizując platformę zakupów gazu. Platforma ma „agregować popyt” przy czym dotyczyć to będzie dostaw spotowych, jak również elastycznych „widełek” w ramach kontraktów długoterminowych. Platforma ma zostać wyposażona w nowoczesne narzędzia IT.
Komisja podtrzymała swoje propozycje, aby do 1 października magazyny gazu były wypełnione w 80 proc. Ale Bruksela zdaje sobie sprawę, że z gazem może być krucho. Niewykluczone, że niezbędne będzie zastosowanie przepisów o gazowej solidarności, czyli tzw. Dyrektywy SOS. Ale zgodnie z nią chronione będą gospodarstwa domowe, ciepłownictwo sieciowe i instytucje publiczne. Bruksela obiecuje, że przygotuje wytyczne w sprawie hierarchii przemysłu. Chodzi to, żeby najważniejsze firmy – z punktu widzenia dostaw żywności, opieki zdrowotnej oraz bezpieczeństwa- także miały zapewniony gaz w sytuacji deficytu.
REPowerEU wart 300 mld euro
Komisja kładzie ogromny nacisk na oszczędzanie energii, stąd propozycja, aby cel efektywności energetycznej na 2030 r. z obecnych 9 proc. zmniejszenia zużycia energii względem 2020 r. podnieść do 13 proc. Natomiast cel udziału OZE w finalnym zużyciu energii na koniec tej dekady miałby zostać podniesiony z 40 do 45 proc.
Zobacz też: Na drodze do zielonej energii. Mamy sukces, ale potrzebne są zmiany
Pewnym zaskoczeniem może być natomiast kwota, na którą KE oszacowała nakłady potrzebne do realizacji planu REPowerEU, uzupełniającego dotychczasowy pakiet Fit for 55. W ubiegłotygodniowych przeciekach medialnych pojawiało się 195 mld euro, a ogłoszony plan przewiduje, że będzie to blisko 300 mld euro do 2030 r. (210 mld euro do 2027 r.).
Około 72 mld euro mają stanowić dotacje, a 225 mld euro pożyczki, dostępne w ramach Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności.
Z tych środków 95 proc. ma wesprzeć współfinansowanie inwestycji w OZE. Natomiast pozostałe 5 proc. trafi na budowę infrastruktury gazowej (interkonektory i terminale LNG – 10 mld euro) i naftowej (2 mld euro), która pozwoli na dywersyfikację kierunków dostaw tych paliw.
Farmy OZE, umowy PPA, zielony wodór
KE przekonuje, że masowe zwiększenie i przyspieszenie wykorzystania OZE w energetyce, przemyśle, budynkach i transporcie przyspieszy niezależność, pobudzi przejście na zieloną gospodarkę, a z czasem obniży ceny energii.
Dużym problemem są jednak procedury wydawania pozwoleń. Jak wskazała Ursula von der Leyen, obecnie w przypadku farm wiatrowych może to trwać nawet od sześciu do dziewięciu lat.
Zobacz więcej: Od Warszawy do Lizbony rozwój OZE utrudniony
Teraz KE chce, aby na wybranych przez państwa członkowskie terenach mniej cennych środowisko udało się skrócić procedury do jednego roku. Ma to również dotyczyć infrastruktury towarzyszącej, w tym sieci elektroenergetycznej. Rewizja dyrektywy o OZE ma wskazać energię odnawialną jako nadrzędny interes publiczny.
Zobacz też: Sieci kluczowe dla rozwoju zielonej energii
Do tego KE chce wesprzeć korporacyjne umowy PPA, czyli bezpośredni zakup energii z OZE przez przedsiębiorstwa od wytwórców. Państwa powinny jak najszybciej usunąć wszelkie nieuzasadnione bariery administracyjne lub rynkowe dla tego typu umów, aby stały się one dostępne również dla małych i średnich firm.
Energia z OZE jest też potrzebna również do produkcji tzw. „zielonego wodoru”, który miałby pozwolić zastąpić gaz, ropę i węgiel w trudnych pod względem dekarbonizacji sektorach transportu i przemysłu. W 2030 r. UE miałaby go produkować ok. 10 mln ton rocznie, a drugie tyle zapewniałby import.
Ponadto w celu utrzymania i odzyskania wiodącej pozycji technologicznej i przemysłowej w takich dziedzinach jak energetyka słoneczna i gospodarka wodorowa KE proponuje ustanowienie sojuszu na rzecz tych dziedzin przemysłu. Komisja ma też zwiększyć wysiłki związane z zapewnieniem dostaw kluczowych dla transformacji energetycznej surowców.
Zobacz więcej: Metale mogą wykoleić unijną transformację energetyczną
Obowiązkowa fotowoltaika i więcej pomp ciepła
REPowerEU to także unijna strategia dla fotowoltaiki. Zakłada ona, że do 2025 r. zostanie oddanych 320 GW nowych mocy, a do 2030 r. prawie 600 GW. Jej wsparciem będzie inicjatywa Solar Rooftop, wprowadzająca stopniowy obowiązek montażu paneli słonecznych na dachach.
Do 2026 r. miałby on objąć wszystkie nowe budynki użyteczności publicznej i obiekty komercyjne o powierzchni użytkowej większej niż 250 m kw. Rok później ten obowiązek obejmowałby wszystkie istniejącego tego typu budynki, a od 2029 r. – wszystkie nowe budynki mieszkalne.
Zobacz też: Renowacja budynków rozrusza gospodarkę i obniży rachunki
Obok odbudowy europejskiego przemysłu fotowoltaicznego KE zapowiada też działania na rzecz rozwoju wykwalifikowanej siły roboczej, w instalatorów i serwisantów. Komisja liczy, że masowy rozwój fotowoltaiki zwiększy zaangażowanie obywateli w transformację energetyczną – zarówno w ramach działalności prosumenckiej, jak i społeczności energetycznych.
Ponadto ma zostać podwojone tempo wdrażania indywidualnych pomp ciepła, co pozwoli zainstalować ich 10 mln w ciągu najbliższych pięciu lat. Również ten sektor ma być wspierany pod względem możliwości produkcyjnych i kadrowych.
Natomiast w ciepłownictwie lokalnym powinno zostać przyspieszone wdrażanie wielkoskalowych pomp ciepła, energii geotermalnej i słonecznej poprzez rozwój i modernizację systemów ciepłowniczych – zwłaszcza na gęsto zaludnionych terenach. Tam, gdzie jest to możliwe, powinno być też wykorzystywane ciepło z procesów przemysłowych.
Z kolei plan działań na rzecz biometanu przewiduje nowe partnerstwo przemysłowe i zachęty finansowe do zwiększenia produkcji – do 35 mld m sześc. w 2030 r. Ma w tym pomoc m.in. Wspólna Polityka Rolna.
Zobacz też: Gaz z Rosji moglibyśmy łatwiej porzucić dzięki rolnikom
Rządy mogą wprowadzać ceny regulowane. Ale dla kogo?
Komisja, przez kilkadziesiąt lat walcząca o liberalizację rynków gazu i prądu, pod wpływem największego kryzysu energetycznego od pół wieku i naciskami państw członkowskich, ugięła się i robi dwa kroki wstecz.
„Ceny gazu, historycznie poniżej 30 euro/MWh, wynosiły ostatnio około 100 euro/MWh, przekraczając niekiedy 200 euro/MWh. W konsekwencji hurtowe ceny energii elektrycznej również znacznie wzrosły w tym samym okresie, ponieważ elektrownie opalane gazem często wpływają na ceny na rynkach energii w UE. Rynek oczekuje, że ceny energii pozostaną wysokie do końca 2022 r. oraz w mniejszym stopniu do 2024-2025” – tłumaczy przyczyny swoich decyzji Bruksela.
Urzędnicy Komisji Europejskiej zgadzają się więc na głębokie interwencje w rynek. Po pierwsze, pozwalają na opodatkowanie producentów energii, którzy najbardziej korzystają na wzrostach rynkowych cen prądu – np. farm wiatrowych czy słonecznych, które w obecnych warunkach, o ile nie mają kontraktów różnicowych, zarabiają majątek, bo opłacają się przy 200-300 zł/MWh, a ceny na rynku są dwu-, trzykrotnie wyższe. Oczywiście takie opodatkowanie musi być neutralne technologicznie. Zapłacić powinny więc przy okazji elektrownie wodne i atomowe.
Po drugie, zgadzają się już nie tylko na utrzymanie taryf regulowanych na energię elektryczną i gaz ziemny dla gospodarstw domowych, ale nawet dla małych i średnich firm (w przypadku energii elektrycznej) oraz przemysłu (w przypadku gazu).
Wdrożenie tych rozwiązań jest dobrowolne, ale Komisja zastrzega, że mogą to być tylko środki tymczasowe. „Wzywa również państwa członkowskie do zapewnienia pełnego wdrożenia przepisów dotyczących rynku energii elektrycznej, w szczególności do zapewnienia taryf odzwierciedlających koszty oraz usunięcia barier w korzystaniu z elastycznych zasobów, co pozwoli na integrację energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych i zwiększenie elastyczności w celu ułatwienia integracji systemu energetycznego” – dodaje jednocześnie Bruksela.
Drożyzna i niepewność
Co to może oznaczać dla polskich firm? − Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, których na razie brak – studzi emocje Bartosz Palusiński z firmy doradzającej przy zakupach energii i gazu, Enerace. − Nie wiemy kiedy ewentualne taryfy na prąd i gaz zostaną wprowadzone i dla kogo. Odbiorcy teraz czekają na konkrety bo nie wiedzą czy mają kupować prąd po 1200 zł, gaz po 550 zł czy też czekać na „łagodniejszy wymiar kary” – dodaje.
− UE opóźnia decyzję co do embarga na gaz ziemny z Rosji, podczas gdy embargo na węgiel już jest wprowadzone. Polska jest jednym z głównych krajów UE, gdzie skutki embarga na węgiel widać już gołym okiem po cenach energii elektrycznej przede wszystkim w czwarty kwartał 2022 roku oraz na 2023 roku. W obawie przed brakiem dostaw węgla do elektrowni ceny rosną niewyobrażalnym w tempie. Od 26 kwietnia do teraz na Towarowej Giełdzie Energii został odnotowany wzrost cen energii elektrycznej z dostawą na przyszły rok z poziomu ok 750 zł/MWh do ok 1200 zł/MWh (+450 zł/MWh w 3 tygodnie!) – podkreśla Palusiński.
– Dla odbiorcy zużywającego ok. 10.000 MWh energii elektrycznej rocznie to potencjalny wzrost kosztów na prąd o ok 4,5 mln zł (z poziomu 7,5 mln zł do 12 mln zł kalkulując tylko cenę hurtową bez kolorów, narzutu sprzedawcy i kosztów dystrybucji). Powstaje zatem pytanie czy firmy będą mogły jeszcze bardziej przerzucić koszty energii na swoich klientów podnosząc ceny produktów (inflacja+), czy też mają zamknąć swoje biznesy i poczekać na „lepsze czasy” – zastanawia się Bartosz Palusiński.
Kogo stać na pomoc?
Bruksela także dostrzega ten problem, dlatego pakiecie znalazło się poluzowanie przepisów dotyczących pomocy publicznej dla przedsiębiorców dotkniętych podwyżkami cen energii. Państwa będą mogły bez dodatkowej zgody KE udzielać rozmaitego wsparcia, nie wykluczając nawet grantów bezzwrotnych. Warunek – pomoc nie może przekroczyć 30 proc. określonych kosztów (póki co Bruksela nie mówi jakich, ale pewnie chodzi o koszty energii) i kwoty 2 mln euro na firmę. Ale odbiorcy energochłonni mogą dostać aż 25 mln euro, a producenci aluminium i innych metali, szkła i papieru – nawet 50 mln euro.
Oczywiście stawia to w lepszej sytuacji firmy z krajów bogatszych, których rządy stać na hojne wsparcie. Dość powiedzieć, że tylko w kwietniu i maju Bruksela zatwierdziła dwa niemieckie programy pomocy publicznej dla firm dotkniętych skutkami wojny. W sumie opiewają one na 30 mld euro. O takich programach wsparciu polskie firmy mogą tylko pomarzyć.
Zobacz też: Obniżanie cen energii nie pomoże. Długofalowo wyjście jest inne