Spis treści
Ionity, czyli największa w Europie otwarta dla wszystkich, sieć ultraszybkich stacji ładowania samochodów elektrycznych, uruchomiła właśnie szóstą lokalizację w Polsce. Nowa stacja ułatwi podróż między Poznaniem i Wrocławiem a Warszawą. Dwie ładowarki o mocach 350 kW każda stanęły przy MOP Nowostawy przy A2 tuż za węzłem Stryków w kierunku Warszawy. Po drugiej stronie autostrady identyczny zestaw ładowarek został oddany do użytku tydzień wcześniej.
To o tyle cenne inwestycje, że powstały bezpośrednio przy autostradzie i oferują wysoką moc ładowania, co w przypadku samochodów obsługujących moce rzędu 200 kW i wyższe (np. Hyundai Ioniq 5, Kia EV 6, Porsche Taycan, Audi e-tron GT) umożliwia ładowanie na ok. 200 km szybkiej jazdy autostradowej w ciągu ok. 15 minut. Taki hub ładowania zwiększa też niezawodność usługi, dzięki instalacji dwóch urządzeń obok siebie. Takich stacji w Polsce dziś wciąż jest jak na lekarstwo, podczas gdy na Zachodzie podróże elektrykami na długich dystansach odbywa się już właściwie wyłącznie dzięki takim hubom ładowania.
Sieci ładowania premium nie widzą jeszcze biznesu w Polsce
Poza superchargerami Tesli (w zdecydowanej większości dostępnymi dziś wyłącznie dla aut tej marki), to właśnie sieci takie jak Ionity, Fastned czy Allego stają się dziś tym, czym na rynku stacji paliw od dekad są takie marki jak Shell, BP czy Circle K – a więc sieciami premium, o wysokim standardzie obsługi, dobrych lokalizacjach i wyższych od konkurencji cenach. Na razie, ze względu na słaby rozwój elektromobilności w Polsce, do naszego kraju zdecydowały się wejść jedynie Tesla i Ionity. Z rozmów dziennikarzy WysokieNapiecie.pl z menadżerami Allego wynika, że ta sieć także od dłuższego czasu przymierza się do wejścia do Polski i liczy, że pierwsze stacje w naszym kraju uda się jej postawić w ciągu roku.
Polska wciąż jest jednak dla nich marginalnym rynkiem. Mamy perspektywy rozwoju, ale jesteśmy o kilka lat opóźnieni względem innych rynków (nie tylko bogatszych państw Zachodu, ale nawet porównywalnie rozwiniętych państw Europy Środkowo-Wschodniej). Dobitnie pokazuje to nie tylko nieobecność niektórych marek, ale też pokrycie stacjami tych obecnych. Podczas gdy Ionity ma w Polsce sześć lokalizacji, w malutkiej Danii udostępnia już siedem, a w niewiele większych od niej Czechach i Węgrzech po pięć. Nawet w malutkiej Litwie sieć ma już trzy lokalizacje. W Polsce Ionity rozwija też zaledwie po dwa punkty ładowania na lokalizację, podczas gdy na lepiej rozwiniętych rynkach standardem są cztery (także w Czechach) lub sześć punktów ładowania po 350 kW każdy. W jednej tylko lokalizacji pod Oslo Ionity udostępnia 12 stanowisk po 350 kW, a więc tyle, ile oferuje dziś w całej Polsce.
Zarządca aktywów o wartości 10 bln dol. wchodzi w ładowarki
Ta sytuacja z czasem powinna się jednak zmieniać. Pod koniec ubiegłego roku do grona akcjonariuszy Ionity, obok dotychczasowych: BMW, Ford, Hyundai/Kia, Mercedes, Volkswagen, Audi, Porsche, dołączył pierwszy spoza grona producentów samochodów. Akcje nowej emisji o wartości 700 mln euro, częściowo objął fundusz zarządzany przez BlackRock, a więc największego na świecie asset managera, kontrolującego aktywa o wartości blisko 10 bln (bilionów) dolarów.
To pozwoli Ionity realizować kolejny etap rozwoju. Do 2025 roku sieć chce urosnąć z dotychczasowych 408 lokalizacji (z ok. 1,6 tys. punktów ładowania) do ponad tysiąca lokalizacji, umożliwiających jednoczesne ładowanie ok. 7 tysięcy samochodów elektrycznych.
Zielonogórska Ekoenergetyka z wielomilionowym kontraktem
Zauważalna część z tego gigantycznego pakietu inwestycji trafi do Polski. I to nie tylko za sprawą budowy nowych stacji ładowania w naszym kraju (ze względu na brak przyśpieszenia rozwoju sieci dystrybucyjnych pod kątem stacji ładowania dużych mocy zapewne rozwój w naszym kraju wciąż będzie mocno ograniczony na tle reszty Europy), ale też – a może przede wszystkim – zakupu polskich technologii.
Ionity podpisała właśnie umowę ramową z polskim producentem ultraszybkich stacji ładowania na dostawę kilkuset ładowarek w ramach kolejnego etapu rozwoju sieci. Wybór Ekoenergetyki, jednego z europejskich liderów stacji ładowania autobusów elektrycznych, to przejaw ogromnego zaufania do polskiego producenta. Ionity korzystało do tej pory tylko z dwóch dostawców – globalnego giganta technologicznego ABB i australijskiego giganta w obszarze szybkich stacji ładowania Tritium.
Między innymi pod kątem tego kontraktu i dalszego rozwoju Ekoenergetyka pozyskała właśnie nowego inwestora. Dzięki dokapitalizowaniu kwotą ponad 200 mln zł mniejszościowy pakiet akcji w spółce objął fundusz zarządzany przez Enterprise Investors, największego w Polsce i tej części Europy asset managera.
Gdzie wielcy nie wchodzą, mali mogą rosnąć
Wolne tempo rozwoju dużych europejskich sieci w Polsce daje nieco czasu polskim inwestorom. Swoje sieci szybko rozwijają w naszym kraju zwłaszcza Orlen i GreenWay. Obie firmy stawiają na razie na pokrycie pojedynczymi stacjami ładowania całego kraju, a nie na budowę wielostanowiskowych hubów i ładowarki o dużych mocach, ale to właśnie zaczyna się zmieniać. Orlen stawia już właściwie wyłącznie stacje produkcji Ekoenergetyki o mocy 100 kW (choć o parametrach umożliwiających ładowanie większość aut z maksymalną mocą ok. 75 kW).
Krok dalej próbuje już iść za to GreenWay. Firma ma już pierwsze huby ładowania dużej mocy (do 350 kW). Niestety, ze względu na awaryjność sprzętu zamontowanego przez konsorcjum dwóch francuskich spółek: Engie i EV Box, od blisko dwóch lat nie działają one tak jak powinny. Teraz spółka rozwija więc huby oparte na sprzęcie tajwańskiej Delty o mocach pojedynczych punktów ładowania na poziomie 150 kW. To kompromis między szybkością ładowania (150 kW umożliwia ładowanie wielu modeli aut na 200 km jazdy autostradowej w ciągu ok. 20-25 min), a ceną. Tej mocy ładowarki nie wymagają chłodzenia kabli cieczą, dzięki czemu są znacznie tańsze w zakupie od stacji o mocy 200 kW i wyższej.
− Od tego roku wszystkie nowe lokalizacje będą wyposażane w stacje o mocy 100-150 kW (z przewagą stacji 150 kW). Oznacza to, że już na stałe odchodzimy od klasycznych pięćdziesiątek – mówi w rozmowie z WysokieNapiecie.pl Samanta Piernicka, rzeczniczka GreenWay Polska. Spółka zamierza też jeszcze w tym roku podnieść moc wielu starszych stacji z 50 do wspomnianych 100-150 kW.
Zarejestrowany w Polsce GreenWay Holding, do którego należy sieć stacji ładowania, także zgarnął właśnie pokaźną kwotę na dalszy rozwój. Obok dotychczasowych inwestorów ze Słowacji i Polski (pakiet akcji ma były prezes Energa Operator – Rafał Czyżewski, kierujący rozwojem spółki w naszym kraju), do akcjonariatu GreenWay’a z mniejszościowym udziałem dołączyły także dwa izraelskie fundusze: Helios Energy Investments i Generation Capital. Dzięki podwyższeniu kapitału spółka zyskała w sumie 85 mln euro na dalszy rozwój.
Na konkurencji powinni zyskać kierowcy
Jeżeli GreenWay’owi udałoby się za te pieniądze równolegle rozwijać gęstą sieć ładowarek, a jednocześnie stawiać huby ładowania dużych mocy w dogodnych lokalizacjach, mogłoby się okazać, że spółka zajęłaby w Polsce i na Słowacji taką pozycję, że duże sieci ładowania z Zachodu trafiłyby na taką ścianę jak eBay próbujący wygrać w Polsce rywalizacje z Allegro.
To nie będzie jednak łatwe, bo do gry wchodzą też powoli, ale z rozmachem, sieci stacji paliw, a więc właściciele najdogodniejszych dla kierowców lokalizacji przy głównych szlakach komunikacyjnych. Już można usłyszeć, że GreenWay będzie musiał pożegnać się z niektórymi lokalizacjami, bo sieci takie jak Shell będą chciały pozbyć się konkurencji dla swojej nowej sieci. W nie lepszej sytuacji mogą znaleźć się też Ionity czy inne duże sieci ładowarek, które nie były do tej pory powiązane kapitałowo z koncernami naftowymi.
Bez względu na rozstrzygnięcie tych gospodarczych rozgrywek, na rosnącej licznie stacji ładowania i większej konkurencji wygrywać powinni kierowcy. Dziś na Zachodzie często zdarza się już, że w jednej lokalizacji właściciele elektryków mają do dyspozycji ładowarki kilku różnych sieci i o różnych mocach, a w efekcie o bardzo zróżnicowanych cenach. O ile różnice w cenach paliw na stacjach rzadko przekraczają 10%, o tyle na rynku usług ładowania różnice przekraczające 200-300% nie są niczym nadzwyczajnym. Wszystko zależy od tego z jaką mocą (prędkością) chcemy ładować auto i czy wykupiliśmy u któregoś z dostawców atrakcyjny abonament.