Spis treści
Morska energetyka wiatrowa ma odgrywać dużą rolę w polskiej transformacji energetycznej. Wciąż są obawy, czy port instalacyjny dla farm wiatrowych z pierwszej fazy wsparcia, powstanie na czas. Chodzi o 7 projektów o mocy 5,9 GW, które mają dostarczać prąd przed 2030 rokiem. Wskazany w uchwale z lipca 2021 roku Port Gdynia nie jest w stanie zbudować na czas, czyli do końca 2024 r., portu zewnętrznego. Z tego powodu z wnioskiem o zmianę rządowej uchwały wystąpił 11 lutego Minister Aktywów Państwowych. Sprawa potoczyła się bardzo szybko. Rząd 1 marca przyjął „uchwałę zmieniająca uchwałę w sprawie terminala instalacyjnego dla morskich farm wiatrowych”.
MAP argumentował, że zmianę portu z Gdyni na Gdańsk uzgodniono z PKN Orlen i PGE, które są odpowiedzialne za ponad 60 proc. planowanych w Polsce inwestycji w energetykę wiatrową offshore. Jak się okazało potem – w porozumienie jest też włączony Polski Fundusz Rozwoju, co potwierdził Port Gdańsk, ogłaszając przetarg na dzierżawę terenów pod nowy port instalacyjny. PFR, obok funduszu australijskiego funduszu IFM i singapurskiego operatora PSA International, jest udziałowcem w największym terminalu kontenerowym na Morzu Bałtyckim DCT.
Ruszył przetarg, kto do niego stanie?
Port zewnętrzny w Gdańsku ma powstać do 1 czerwca 2025 r. Ta inwestycja spełni wszystkie kryteria inwestorów branżowych i pozwoli na terminową realizację pierwszej fazy rozwoju sektora morskiej energetyki wiatrowej – argumentował MAP. – Zewnętrzny port w Gdańsku spełnia wszystkie kryteria inwestorów branży offshore. Ma już istniejący falochron i pozwala na realizację projektów morskich farm wiatrowych z tzw. pierwszej fazy (5,9 GW do 2030 r.) zgodnie z założonymi terminami. To były główne argumenty, które pojawiały się podczas konsultacji na temat zmiany lokalizacji portu instalacyjnego, toczących się między rządem a spółkami z udziałem Skarbu Państwa zaangażowanymi w rozwój morskiej energetyki wiatrowej – wyjaśnia Małgorzata Babska, rzeczniczka Polskiej Grupy Energetycznej.
Paweł Krężel, zastępca dyrektora departamentu gospodarki morskiej w Ministerstwie Infrastruktury, wyjaśnił na posiedzeniu łączonych komisji w Senacie, że 8 marca został już ogłoszony odpowiedni przetarg pod budowę terminala instalacyjnego.
– W wyniku przyjętej przez rząd uchwały Zarząd Morskiego Portu Gdańsk ogłosił zaproszenie do udziału w postępowaniu na wybór dzierżawcy lub dzierżawców terenów, które powstaną w wyniku zalądowienia (tak fachowo określa się przekształcenie zbiornika wodnego w ląd-red) zewnętrznej części portu morskiego w Gdańsku. Termin składania ofert wstępnych to 8 czerwca 2022 roku. Podkreślić chciałbym jednak w tym miejscu, że przyjęcie uchwały i te działania zarządu portu nie wykluczają wykorzystania innych portów, w tym portu w Gdyni, na przygotowanie i obsługę farm wiatrowych. Jest to uzależnione od decyzji biznesowych deweloperów morskich farm wiatrowych – wyłożył Krężel.
Podobny przetarg, tyle że na zalądowienie części wód pod terminal kontenerowy, wygrał w ubiegłym roku DCT. Nowy terminal kontenerowy będzie kosztował ok. 2,2 mld zł, a jego budowa ruszyć ma pod koniec tego roku i potrwa prawie dwa lata. Jak będzie z terminalem offshore? DCT nie komentuje.
W działania inwestycyjne włączona została także administracja morska – UM w Gdyni realizuje dwie inwestycje mające na celu przygotowanie portów serwisowych w Łebie i Ustce. – I tu chciałbym podkreślić, że realizacja inwestycji w Łebie i Ustce nie wyklucza obsługi farm wiatrowych z innych portów, w zależności od decyzji biznesowych deweloperów – wyjaśnił Krężel.
Gdynia przygotowuje port zewnętrzny i wewnętrzny
Rada Interesantów Portu Gdynia poinformowała senatorów o swoim zaskoczeniu zmianą rządowej decyzji. Przypomniała, że inwestycja w port zewnętrzny jest już w trakcie realizacji. Port zewnętrzny wymaga zalądowienia części morza, a więc budowy falochronów i usypania pirsu. Projekt dostał decyzję środowiskową i ogłoszono postępowanie na wyłonienie dzierżawcy terminalu kontenerowego BCT wraz z dodatkowymi terenami (łącznie 66 ha. Inwestycja ma powstawać w formule PPP i teraz trwa dialog konkurencyjny z potencjalnymi partnerami. To jednak nie wystarczyło.
Wybór portu instalacyjnego do budowy farm wiatrowych w polskiej części Morza Bałtyckiego to długa i zawiła historia. Podjęcie uchwały w sprawie Gdyni trwało wiele miesięcy. Pierwszy projekt przygotowało rok temu Ministerstwo Klimatu i Środowiska, a potem własna uchwałę przedstawiło Ministerstwo Infrastruktury i ostatecznie została ona przyjęta w lipcu 2021 r. Wszystkie analizy wskazywały na to, że Gdynia jest najlepiej położona, jeśli chodzi o obsługę budowy farm na Morzu Bałtyckim. Podkreślali to też politycy – Zbigniew Gryglas i Ireneusz Zyska.
Czytaj także: Port Gdynia nie jest gotowy na przyjęcie setek turbin wiatrowych
Od początku było wiadomo, że może być problem z dotrzymaniem terminów. Port Gdynia miał dostać, wraz z portami serwisowymi, z Krajowego Planu Odbudowy 437 mln euro na inwestycję w zewnętrzny port instalacyjny offshore, który miałby zostać oddany do użytku w czwartym kwartale 2024 roku. KPO nie jest jednak do dziś zatwierdzone przez Brukselę. Natomiast sam Port Gdynia jasno sygnalizował, że nie da rady ruszyć z obsługą dużych projektów w 2024 roku. Zaproponował więc rozwiązanie pomostowe – port wewnętrzny, z którego mogłyby korzystać np. RWE ze swoim projektem 350 MW czy Ocean Winds z projektem 399 MW.
Natomiast projekty Baltic Power (1,2 GW) PKN Orlen i Northland Power oraz Baltica 2 i Baltica 3 (2,5 GW) PGE i Orsteda nie zmieściłyby się do tego wewnętrznego portu.
Jak zbudować port instalacyjny na czas?
Czy uda się dotrzymać terminu 1 czerwca 2025 roku, kiedy terminal instalacyjny ma już obsługiwać projekty Baltic Power, Baltica 2 i Baltica 3? – Taki wniosek dostaliśmy od Ministra Aktywów Państwowych. We wniosku powołano się na porozumienie zawarte przez podmioty podlegające, czyli PGE i Orlen, i stąd ta data 2025 roku. My jesteśmy wykonawcą tych ustaleń, nie braliśmy udziału w ustaleniach. Trudno mi się do tych terminów odnieść – zaznaczał Paweł Krężel w Senacie.
Pierwsze prace przygotowawcze farm wiatrowych zaczynają się już w 2024 roku. Wtedy Baltic Power ma zacząć budowę fundamentów. Jak się dowiedzieli senatorowie, ta faza prac nie musi być prowadzona z polskiego portu, zwłaszcza że nie jest pewne, czy polscy producenci dostarczą konstrukcje wsporcze.
Obecnie dla wód portowych Gdańska i Gdyni opracowywane są szczegółowe plany zagospodarowania. W projektach tych przewiduje się możliwość realizacji funkcji instalacyjnych i serwisowych dla farm wiatrowych w obu tych portach. Planów tych jeszcze nie przyjęto. W dodatku, Jak wskazał senator Stanisław Gawłowski (KO), same pozwolenia środowiskowe zajmą bardzo dużo czasu i już to może utrudnić dotrzymanie planowanego terminu.
Czytaj także: Kto nam wybuduje porty dla morskich wiatraków?
Dziś żaden z polskich portów nie spełnia warunków, jakie musi posiadać port instalacyjny. Zarówno Gdańsk, jak i Gdynia muszą zostać pogłębione i wyjść na morze, aby przyjąć ciężkie statki z turbinami wiatrowymi – stąd konieczność budowy portów zewnętrznych.
– Dla fazy pierwszej bardzo głęboko należy pochylić się zarówno nad wykorzystaniem portu w Gdańsku, jak i portu w Gdyni – mówił w Senacie Mariusz Witoński, prezes Polskiego Towarzystwa Morskiej Energetyki Wiatrowej. Jego zdaniem, prawdopodobnie teraz nikt nie zdąży zbudować infrastruktury w takiej gotowości, by mogła w pełni obsłużyć pierwszą fazę projektów. Przypomniał jednocześnie, że niedługo ruszy druga faza przyznawania lokalizacji pod nowe projekty morskich farm wiatrowych – w sumie to 13 miejsc, z czego 11 teraz czeka na rozdanie.
A może Bornholm?
Jeśli Gdańsk nie zdąży na czas uruchomić portu instalacyjnego, to wzrośnie prawdopodobieństwo, że spółki będą chciały wykorzystać port Ronne na wyspie Bornholm. Według nieoficjalnych informacji, skłaniają się ku temu Polenergia i Equinor, którzy prowadzą projekty Bałtyk II i Bałtyk III o mocy 1,44 GW. Polenergia jako jedyna poinformowała już o wyborze dostawcy turbin, którym ma być Siemens.
Problemem będzie skumulowanie budowy farm wiatrowych w latach 2024-28. W tym czasie w polskiej części Morza Bałtyckiego stanąć ma około 400 turbin wiatrowych. Takiej liczby turbin jeden port nie da rady obsłużyć w tym samym czasie. Z drugiej strony, przy obecnych problemach z łańcuchami dostaw i pracowniami, projekty wiatrowe mogą opóźniać się.
Nowe inwestycje na horyzoncie
W nowym rozdaniu jest w sumie 11 miejsc na Morzu Bałtyckim, dających kolejne 6-10 GW mocy. PKN Orlen poinformował już, że złożył wnioski na wszystkie 11 lokalizacji. PGE stara się, jak dotąd, o 8 lokalizacji. Natomiast Kacper Kostrzewa, szef Ocean Winds na Polskę, w rozmowie z „Rzeczpospolitą” powiedział, że spółki EDP Renewables i francuskiego Engie (udziałowcy Ocean Winds) złożyły 9 wniosków. Teraz Ocean Winds (spółka) rozwija projekt o mocy 399 MW.
Niewielki, liczący 17 km obszar 45.E.1, będzie jednym z najciekawszych do wzięcia, ponieważ sąsiaduje z obecnymi projektami PGE i Orsteda: Baltic 2 i Baltic 3. PGE wspólnie z Orstedem złożyła wniosek o wydane pozwolenia właśnie w obszarze 45.E.1, ponieważ w ten sposób oszczędzi koszty inwestycji i stworzyć może jedną z największych na świecie morskich farm wiatrowych. O ten obszar stara się też PKN Orlen.
Z pewnością to nie koniec jeszcze zgłoszeń do nowych lokalizacji farm wiatrowych na polskim morzu. Orsted wspólnie ze spółką Zygmunta Solorza ZE PAK wystąpią do wyścigu o pozwolenia. Inwestorzy szacują, że w ramach tego rozdania mogą powstać farmy wiatrowe o mocy 11 GW. Na decyzje, kto dostanie nowe lokalizacje, trzeba będzie poczekać co najmniej kilka miesięcy.