Posłowie uchwalili ustawę o rynku mocy. Niestety stracili okazję żeby lepiej zapoznać się ze stanem polskiej energetyki.
Przypomnijmy kilka podstawowych faktów: rynek mocy w Polsce i kilku innych krajach europejskich ( m.in. Wielkiej Brytanii i Francji) jest odpowiedzią na kłopoty energetyki konwencjonalnej wobec ekspansji korzystających z subsydiów odnawialnych źródeł energii- zwłaszcza wiatru i fotowoltaiki. Elektrownie konwencjonalne zamiast pracować 7-8 tys. godzin w roku pracują nawet o połowę krócej, w związku z tym zarabiają znacznie mniej. Są jednak wciąż potrzebne w systemie, szczególnie do pokrycia zapotrzebowania szczytowego gdy nie wieje i nie świeci. WysokieNapiecie.pl wielokrotnie pisało m.in o tym, czy rynek mocy jest potrzebny, a także o negocjacjach projektu z Komisją Europejską.
Uchwalona 6 grudnia ustawa o rynku mocy zakłada, ze elektrownie będą startować w aukcjach ubiegając się o kontrakty mocowe z Polskimi Sieciami Energetycznymi. Odbiorcy zapłacą nie tylko za energię (wyliczaną w megawatogodzinach), ale także za moc potrzebną w systemie (wyliczaną w megawatach). Rachunek nie będzie specjalnie słony – 4 mld zł rocznie rozsmarowane zostanie pomiędzy poszczególne grupy konsumentów, przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci od 7 do 8 zł miesięcznie, mała firma- ok. 20-30 zł.
WysokieNapiecie.pl uważnie śledziło debatę toczącą się w Sejmie nad tym projektem. Niestety jej przebieg jest mało budujący. Rząd zrezygnował z prób pójścia na skróty i uchwalania ustawy w kilka dni, jak to się niekiedy zdarzało, była więc okazja do merytorycznej dyskusji.
Powołano dziewięcioosobową podkomisję, która powinna być przede wszystkim zbadać sens i skutki uchwalenia ustawy. Niestety, dyskusja w podkomisji ( trwająca zresztą tylko kilka godzin) toczyła się głównie między przedstawicielami Ministerstwa Energii i Biurem Legislacyjnym Sejmu i dotyczyła prawidłowego sformułowania przepisów. Posłowie nie zadawali rządowi szczegółowych pytań, padły może dwa czy trzy. Oczywiście materia ustawy jest skomplikowana, ale co szkodziło zaprosić na posiedzenie podkomisji kilku ekspertów? Na szczęście trochę ich jeszcze jest w polskiej energetyce. Aktywnością wyróżnił się w zasadzie tylko Krzysztof Sitarski (Kukiz15),, chociaż skupił się w zasadzie jedynie na sytuacji przedsiębiorstw energochłonnych po wejściu w życie ustawy.
Późniejsze posiedzenie sejmowej komisji energii i skarbu państwa to już niestety była zupełna degrengolada. Posłanki i posłowie rozmawiali między sobą lub przez telefony o przysłowiowej części ciała niejakiej Maryni, niektórzy nawet strzelali sobie selfiki, natychmiast wrzucając je na fejsbunia jako dowód ciężkiej pracy w sejmowej komisji. Aktywny udział brali tylko przedstawiciele Urzędu Regulacji Energetyki, Biuro Legislacyjnego Sejmu oraz Ministerstwa Energii, kilka razy zabrali głos przedstawiciele branży. Znów z wyjątkiem posła Sitarskiego, który przynajmniej był zainteresowany materią.
Trochę, ale tylko trochę, ciekawej dyskusji było tylko na posiedzeniu komisji energii i skarbu państwa po drugim czytaniu ustawy. Ale na poważną debatę o sensie rynku mocy i jego skutkach było już za późno.
Za to podczas wczorajszego trzeciego czytania posłowie opozycji zarzucali rządowi, że wprowadza nieuzasadnione podwyżki, mieszając rynek mocy z opłatami za wodę i wzrostem cen żywności.
Straciliśmy jako opinia publiczna okazję do próby odpowiedzi na kilka istotnych pytań dotyczących rynku mocy i szerzej polskiej energetyki. Warto je przypomnieć.
Czy Polskie Sieci Elektroenergetyczne i rząd prawidłowo szacują wzrost zapotrzebowania na moc w perspektywie najbliższego dziesięciolecia? Nie brak ekspertów, którzy twierdzą, że PSE przeszacowały go na wszelki wypadek. Jeśli rząd zakontraktuje za dużo mocy w systemie, niepotrzebnie za to zapłacimy jako konsumenci.
Czy w sytuacji w jakiej się znaleźliśmy ma sens ekonomiczny budowanie nowych bloków na węgiel w Ostrołęce i na Lubelszczyźnie (ten drugi to zgazowanie węgla), które mają być finansowane z rynku mocy? Czy one mają one szansę kiedykolwiek się zwrócić? Nie brak ekspertów zbliżonych do tego rządu, jak doradzający wicepremierowi Mateuszowi Morawieckiemu prof. Wojciech Myślecki, którzy twierdzą, że przygotowania do budowy tych jednostek powinny zostać natychmiast zaniechane.
Jakie będą skutki wprowadzenia rynku mocy dla poszczególnych grup energetycznych? Jak zmieni się ich sytuacja finansowa? Jaki będzie wpływ uchwalonego kształtu rynku mocy na miks energetyczny kraju?
Pytań, które powinny paść podczas prac nad ustawą jest bardzo wiele. Niestety, nie było komu ich zadać. Być może spróbują to nadrobić senatorowie, ale nie mamy wielkich nadziei.