Wygraliśmy ważne głosowanie w komisji Parlamentu Europejskiego – i co dalej?
Polska odniosła znaczący sukces w sporze z unijną komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard. W czwartek 24 stycznia Komisja ds. Przemysłu, Energii i Badań Naukowych Parlamentu Europejskiego odrzuciła propozycję aby wycofać z rynku część uprawnień do emisji CO2. To jeszcze nie pełny sukces- decydować będą unijni ministrowie środowiska czyli Rada UE oraz cały Parlament. Ale czwartkowe głosowanie to ważny sygnał.
Komisarz rozpaczliwie próbuje podnieść cenę uprawnień do emisji CO2, które kosztują już 5 euro za tonę, zamiast 30 euro jak prognozowała Bruksela. Wysoka cena miała być stymulatorem „zielonych” inwestycji, a zwłaszcza pozwoliłaby zaistnieć technologii wychwytywania i składowania CO2 ( zwanej CCS-carbon capture and storage). Przy tak niskiej cenie najbardziej zadowoleni są właściciele elektrowni i kopalń węgla brunatnego- bo to najbardziej „emisyjne” paliwo jest też obecnie najtańsze.
Unijny system handlu ma więcej wad niż zalet, ale spełni swoją rolę, bo w 2020 r. uprawnień będzie o 20 proc. mniej, tak jak zakładał unijny pakiet energetyczno-klimatyczny. Stanie się tak niezależnie od tego, ile będą kosztować. Próba ręcznego sterowania rynkiem handlu emisjami pokazuje bezsilność twórców całej koncepcji, którzy widzą jak zawodzi ona ich nadzieje.
Polska od dwóch lat konsekwentnie acz samotnie blokowała klimatyczne inicjatywy Komisji, broniąc swej opartej na węglu gospodarki. Dwukrotnie zawetowaliśmy ważne dokumenty – Plan Działań na Rzecz Gospodarki Niskoemisyjnej i Plan Działań na Rzecz Energetyki. Nikt nas jednak nie popierał.
W sprawie handlu uprawnieniami mamy potężnego sojusznika- przemysł energochłonny całej UE, w tym takich potentatów jak ArcelorMittal i BASF. I tym razem polskie poprawki poparło większość deputowanych nie tylko z naszego regionu, ale także z Niemiec.
Czy sukces głosowania w parlamentarnej Komisji uda się powtórzyć z całym Parlamencie, przekonamy się w ciągu dwóch miesięcy.
Ale Polska nie może być nastawiona tylko na destrukcję propozycji Brukseli. Potrzebne jest przedstawienie wizji systemu handlu emisjami, który wygaśnie po 2020 r. Czy chcemy jego przedłużenia, czy wręcz przeciwnie- chcemy go zastąpić czymś innym? A jeżeli tak, to czym?
Minister środowiska Marcin Korolec świetnie zna zasady działania brukselskiej biurokracji i reguły rządzące funkcjonowaniem UE. Jeśli my nie wystąpimy z pomysłem gruntownej reformy systemu handlu emisjami, to zrobią to inni. Wówczas Polsce znowu pozostanie obstrukcja.