Spis treści
Sejm przyjął ustawę o odnawialnych źródłach energii (OZE). Wbrew stanowisku rządu, klubu PO, a nawet przewodniczącego PSL, w ustawie znalazły się zapisy ustalone przez koalicję prosumencką, opowiadającą się za rozwojem energetyki rozproszonej.
Ustawa o OZE została przyjęta po blisko pięciu latach prac. Długi okres prac nie pozwolił jednak rządowi na wprowadzenie zapisów, których oczekiwał.
W Sejmie zawiązała się koalicja prosumencka z udziałem klubów Twojego Ruchu, SLD i PiS, a także części klubu PSL. To właśnie grupa posłów PSL była języczkiem u wagi i zdecydowała o porażce rządu w głosowaniu nad poprawkami mniejszości.
W głosowaniu nad tzw. poprawką prosumencką koalicja przegrała wynikiem 218 do 220 za, przy 1 głosie wstrzymującym się. Za poprawką prosumencką głosowało aż 21 posłów PSL (m.in. Pawlak, Kasprzak, Dębski, Bramora), przeciwko – razem z PO – zagłosowało tylko 11 ludowców (m.in. Piechociński, Bury, Sawicki, Żelichowski, Kłopotek).
Większe pieniądze za prąd z własnego domu
Kontrowersyjna poprawka gwarantuje producentom energii z najmniejszych przydomowych, instalacji ceny odkupu „zielonego” prądu przez lokalne spółki energetyczne. Te ostatnie dostaną następnie dotacje wyrównującą im straty, która będzie doliczana równo do rachunku każdego odbiorcy prądu z wyjątkiem największych odbiorców przemysłowych (ci będą zwolnieni z części kosztów wsparcia OZE).
Gwarantowane ceny odkupu energii (tzw. taryfy feed-in) będą zależeć od wielkości i rodzaju instalacji OZE. Za najwyższą cenę (75 gr./kWh) energię produkowaną we własnej instalacji OZE o mocy do 3 kW sprzedadzą właściciele małych elektrowni wodnych, miniaturowych wiatraków i paneli słonecznych.
Na najmniejsze wsparcie będą mogły liczyć biogazownie o mocy od 3 do 10 kW, korzystające z surowców pochodzących z oczyszczalni ścieków (45 gr/kWh).
Z taryf gwarantowanych skorzystają tylko pierwsi inwestorzy. Zgodnie z ustawą mają wygasnąć, gdy moc zainstalowana w takich instalacjach osiągnie łącznie 800 MW. To tyle, ile wynosi moc jednego nowego bloku opalanego węglem.
Ma to być zachęta, która pozwoli na rozruszanie rynku mikroinstalacji i obniży ich koszty tak, aby kolejnym chętnym, nawet bez specjalnej taryfy, opłacało się inwestować w te technologie.
Kto za to zapłaci?
Zdaniem naszych rozmówców z firm energetycznych zmiana nie jest korzystna dla najmniej zamożnych odbiorców prądu, bo obciąży ich dodatkowymi kosztami dopłat do energii wytwarzanej przez osoby, które stać na instalację na swoim domu np. paneli słonecznych.
Zmian bronią jednak organizacje ekologiczne i związane z energetyką odnawialną. Zdaniem Greenpeacu taryfy gwarantowane odkupu energii pozwolą na włączenie się do ruchu prosumenckiego (osób, które nie tylko zużywają, ale także produkują energię we własnym domu) także mniej zamożnym.
W Niemczech, dzięki takim taryfom, mikroinstalacje OZE posada już ok. 2 mln osób. W Polsce własną energię do sieci sprzedaje tylko kilkudziesięciu.
W praktyce przyjęcie tego rozwiązania będzie oznaczało dla przeciętnego gospodarstwa domowego dopłatę w wysokości od kilku do kilkunastu groszy miesięcznie.
To nie koniec walki o przepisy
Zmiana przegłosowana dzisiaj przez Sejm nie kończy jednak sporu o przepisy. Z informacji Obserwatora Legislacji Energetycznej portalu WysokieNapiecie.pl wynika, że PO zamierza zablokować poprawkę prosumencką w Senacie.
Wówczas Sejm jeszcze raz będzie się musiał nad nią pochylić. Aby przepisy pozostały w ustawie „koalicja prosumencka” będzie potrzebowała większości bezwzględnej, którą osiągnęła dzisiaj. Do tego nadal potrzebuje jednak głosów frakcji Pawlaka w klubie PSL. Dla Janusza Piechocińskiego to wyraźny sygnał, ze jego pozycja wśród posłów PSL nie jest silna.
Senat zajmie się przepisami na najbliższym posiedzeniu, rozpoczynającym się 21 stycznia.