Spis treści
Kowalczyk w debacie portalu WysokieNapiecie.pl: Cel naszych działań to konkurencyjne górnictwo, nie wolno czekać do czasu, kiedy nie będzie czego ratować. A niedozwolona pomoc publiczna dla górnictwa jest zagrożeniem dla funduszy europejskich.
WysokieNapiecie.pl zorganizowało Okrągły Stół w sprawie sytuacji spółek węglowych.
Górnictwo jest największym nierozwiązanym problemem naszej gospodarki i chyba największą porażką kolejnych rządów, które od czasów wielkiej reformy rządu Jerzego Buzka nie dostosowały go zupełnie do zmieniających się warunków na rynku.
Kolejne rządy PiS i PO przespały okres wielkiej koniunktury na węgiel w latach 2005 – 2007 i 2010-2011 gdy na międzynarodowych rynkach ceny węgla energetycznego sięgały grubo ponad 100 dol. za tonę. Dziś spadły do 60 dol.
Dla śląskich spółek węglowych to katastrofa. Przy takich cenach znaczna część kopalń jest nierentowna. W najgorszej sytuacji jest największy polski producent węgla – Kompania Węglowa. Zamknie rok stratą ponad 1 mld zł. Na zwałach leży 5 mln ton węgla, a dość ciepły listopad opóźnił start sezonu grzewczego, co obniży ilość surowca, który energetyka kupi tej zimy.
Średnia cena sprzedaży węgla po trzech kwartałach niewiele przekraczała 250 zł za tonę, a średni koszt wydobycia ani drgnie i wciąż wynosi 295 zł za tonę. Kompania jest na równi pochyłej – bez restrukturyzacji za kilka miesięcy będzie bankrutem.
Dodatkowym obciążeniem jest nieracjonalny, bo zupełnie niezależny od wyników system wynagradzania górników w państwowych spółkach. Ale na jakiekolwiek zmiany status quo górnicze związki zawodowe nie chcą się zgodzić. Dotychczas rząd bał się im narazić.
Wysadzony przez związkowców z fotela, prezes Kompanii Mirosław Taras nazwał rzecz po imieniu i określił dotychczasowe próby jej ratowania jako „reanimowanie trupa”. Nowy prezes, Krzysztof Sędzikowski ma duże doświadczenie w restrukturyzacji firm, ostatnio pomagał uzdrowić PLL LOT.
Wojciech Kowalczyk, świeżo mianowany rządowy pełnomocnik ds. restrukturyzacji górnictwa ma bardzo mało czasu. Plan ratowania branży ma być gotowy do końca grudnia. – Nie wchodzi w grę upadłość Kompanii. Z punktu widzenia rządu i gospodarki jest to rozwiązanie nieakceptowalne i niepożądane – zastrzega.
– Wszyscy wiemy jak wielkim wyzwaniem jest naprawa firm w trudnej sytuacji. Mamy już ogólną koncepcję, ale nie przedstawimy jej, dopóki bardzo dokładnie nie przenalizujemy ekonomicznych warunków działalności każdej kopalni – tłumaczy Kowalczyk. – Najtrudniejsza jest sytuacja w Kompanii Węglowej: strata na każdej tonie węgla sięga 42 zł. W Katowickim Holdingu Węglowym strata sięga 14 zł.
Eksperci ostrzegają, że problemu nie da się „zaklajstrować”, tak jak robiono do tej pory.
– Nie ma co mówić, że mamy problem, trzeba powiedzieć, że stoimy na skraju przepaści.
Najgorszym zagrożeniem są ci, którzy mówią – „rząd nie pozwoli upaść” albo „możemy jeszcze poczekać” – ostrzega Paweł Smoleń, partner w firmie doradczej Deloitte i prezes Euracoal, europejskiej organizacji zrzeszającej producentów i importerów węgla. – To jest balansowanie na krawędzi przepaści, która właśnie usuwa się nam spod nóg. Nie ma co się zastanawiać kto jest winien, bo nie jesteśmy historykami, tylko menedżerami. Każde rozwiązanie będzie bolesne, ale najbardziej bolesne będzie zaniechanie.
Kuracje mniej lub bardziej drakońskie…
Trudnej sytuacji nie ukrywa też Michał Sobel, wiceprezes Kompanii Węglowej.– Wydobywamy węgiel w niektórych kopalniach za drogo, jest go na rynku za dużo o jakieś 6-7 mln ton. Duża część kopalń Kompanii to są kopalnie stare, a stare kopalnie przypominają starego człowieka. Nie ta sprawność, nie ta wydajność, nie ta kondycja. Z tych kopalń nie da się wyciągać węgla w sposób efektywny. Jedna Bogdanka może wydobyć w ciągu doby 50 tys. ton węgla, a cała Kompania w której jest 14 kopalń wydobywa 130 tys. ton na dobę. To jest skala porównawcza – jak wygląda górnictwo efektywne i jak wygląda górnictwo stare. Część naszych kopalń – np. Ziemowit, Piast, Marcel to są dobre zakłady – mówi Sobel.
Zadaję kolegom związkowcom pytanie – panowie, kopalnie czy ludzie? Czego bronimy? Powinniśmy bronić miejsc pracy, a nie kopalń
Przyznaje, że w Kompanii Węglowej nie udało się wiele zrobić. – Zadaję kolegom związkowcom pytanie – panowie, kopalnie czy ludzie? Czego bronimy? Powinniśmy bronić miejsc pracy, a nie kopalń, jednego i drugiego bronić się nie da, bo tego typu obrona Częstochowy się źle kończy. W niektórych kopalniach węgla po prostu nie powinno się wydobywać – ostrzega.
Plan poprzedniego prezesa Mirosława Tarasa, można w skrócie nazwać „wariantem 9-4-1”. Zgodnie z nim w Kompanii Węglowej pozostałoby dziewięć kopalń. Kopalnie „Bobrek – Centrum”, „Pokój”, „Sośnica-Makoszowy”, „Brzeszcze” zostałyby skierowane do Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK)– czyli utrzymywanego przez państwo „hospicjum”, w którym kopalnie są przygotowane do zamknięcia.
Piąta kopalnia, „Piekary”, zostałaby wtedy przejęta przez Węglokoks, być może zostałaby spółką pracowniczą.
Te pięć kopalń w sumie jest odpowiedzialnych za miliard zł strat, które wyfedrowała Kompania. Wygaszanie kopalń byłoby finansowane przez budżet i kosztowałoby ok. 4,5 mld zł do 2018 r.
Ale na ten plan nie zgodził się poprzedni premier Donald Tusk, który przed wyborami do europarlamentu obiecał związkowcom, że nie będzie zamykania kopalń.
Kowalczyk nie chce dziś przesądzać czy kopalnie będą kierowane do SRK. – Celem naszych działań jest rentowna Kompania Węglowa, która nie będzie obciążeniem dla gospodarki.
Nowoczesne górnictwo będzie wspierało i polską gospodarkę i bezpieczeństwo energetyczne. Spółki energetyczne prowadzą ogromne inwestycje w elektrownie na węgiel kamienny – Kozienice, Opole, Jaworzno. Musimy zapewnić do nich paliwo w perspektywie kolejnych dziesięcioleci. Wiemy, że nie wszyscy się zgodzą z naszymi propozycjami, ale jest pełna determinacja żebyśmy mieli zdrową Kompanię Węglową – zapowiada.
Gdzie znaleźć pieniądze?
Bardzo wiele zależy od banków – wierzycieli. Kredytowały górnictwo w latach koniunktury 2010 – 2011 a dziś muszą się godzić na renegocjacje umów. Całkowicie zakręciły też kurek z finansowaniem. To dlatego wszystkie trzy państwowe spółki – Kompania Węglowa, Jastrzębska Spółka Węglowa oraz Katowicki Holding Węglowy chciały emitować euro obligacje w Londynie i Nowym Jorku. Zakończyło się fiaskiem – albo nie było chętnych, albo proponowane odsetki były nie do przyjęcia dla spółek.
Sama obsługa długu kosztowałaby 200 mln zł w sytuacji, w której KW już ma problemy płynnościowe. To nie było odpowiedzialne działanie.
Kowalczyk, choć stwierdził, że cały czas czuje się bankowcem, skrytykował zachowanie niektórych banków przy nieudanej próbie emisji euroobligacji. – W chwili kiedy pojawiły się problemy, jedynym rozwiązaniem jakie zaproponowały było przerzucenie ciężaru na Kompanię Węglową. Sama obsługa długu kosztowałaby 200 mln zł w sytuacji, w której KW już ma problemy płynnościowe. To nie było odpowiedzialne działanie.
– To nie był odpowiedni moment na emisję euroobligacji. Spółki były nowe na rynkach finansowych, i do tego wszystkie naraz. Czasem lepiej, że coś nie wyjdzie, lekcja zostaje odrobiona i można coś zrobić inaczej – mówi Maciej Wolański, dyrektor inwestycyjnego ramienia Societe Generale w Polsce.
– Banki to przyjaciele na dobrą pogodę. Kiedy wszystko jest dobrze, to wszystko widzą pozytywnie. Kiedy jest trudniej, to wszystko widzą w czarnych barwach – Ale relacja z bankami, wszystko jedno czy polskim czy międzynarodowym, to nie jest coś można ułożyć w jeden dzień.
Czy jego bank byłby gotów finansować górnictwo, jeśli przedstawi plan restrukturyzacji? – Chcemy dostarczyć pieniądze, ale musimy mieć poważnych partnerów po drugiej stronie – odpowiada Wolański.
– Będziemy rozmawiać z bankami, które są zaangażowane w sektor, po przedstawieniu planu restrukturyzacji – mówi minister Kowalczyk.
Dlaczego prywatni mogą….
Katastrofa państwowych śląskich kopalń jest symptomatyczna, bo prywatni producenci wciąż utrzymują się na powierzchni. Sprywatyzowana Bogdanka po trzech kwartałach miała 170 mln zł zysku, choć jest on coraz mniejszy.- Kłopoty Kompanii Węglowej są też naszymi kłopotami, KW jest największym podmiotem na rynku i jak słoń dostaje dreszczy, to nie jest to obojętne dla wszystkich dookoła. Im szybciej sytuacja na Śląsku zostanie uzdrowiona, tym lepiej dla całej reszty – mówi Waldemar Bernaciak, wiceprezes LW Bogdanka.
Zgadza się z nim Michal Heřman, prezes PG Silesia. Ta spółka to niegdysiejsza kopalnia Kompanii Węglowej, sprzedana czeskiemu prywatnemu koncernowi EPH. Wydobywa ok. 2 mln ton węgla. – Drugie życie Silesii zaczęło się w 2011. W tym roku po raz pierwszy przestanie przynosić stratę, wynik operacyjny ma oscylować w okolicach zera. Dla nas wskaźnikiem jest wydobycie na etat. U nas było 800 ton rocznie ( dla porównania w Kompanii ok. 692 tony – red). – To jest najlepszy wynik na Śląsku – opowiada czeski menedżer.
Ale ostrzega: – Mamy w Polsce nadprodukcję węgla, ten węgiel jest sprzedawany po bardzo niskich cenach. Albo będzie wdrażany radykalny plan naprawy, albo w przyszłym roku nie będzie o czym rozmawiać.
Kulą u nogi w państwowych kopalniach jest m.in. organizacja pracy, którą określa pochodząca jeszcze z PRL Karta Górnika oraz układy zbiorowe w spółkach, zupełnie nieprzystające do dzisiejszych realiów.
Gwarantują ona m.in. górnikom wolne soboty i niedziele, tymczasem całe światowe górnictwo pracuje dziś 6 lub nawet 7 dni w tygodniu (oczywiście przy 5 – dniowym tygodniu pracy dla górnika).
– Żeby osiągnąć przyzwoitą wydajność, trzeba mieć bardzo dobre, bezawaryjne maszyny, które z kolei są drogie. I z prostej arytmetyki wynika, że powinny pracować 6 dni w tygodniu. Nie da się osiągnąć rentowności pracując kilofem i młotem – tłumaczy obrazowo Bernaciak.
Kopalnie obchodzą zakładowe układy zbiorowe w ten sposób, że w soboty fedrują zewnętrzne spółki. Część z nich należy do związków zawodowych, które jednocześnie blokują zmiany w układach zbiorowych i Karcie Górnika. –
Spółki zewnętrzne to nie jest najlepsze rozwiązanie, ale póki co ma tę zaletę, że istnieje – mówi Bernaciak.
Związki zgadzają się na zmiany w Karcie dopiero, gdy są pod ścianą. Tak było w PG Silesia. – U nas udało się tego uniknąć, nie ma górników na podwójnych etatach – opowiada Heřman. – Pracownicy są współwłaścicielami kopalni, związkowcy są partnerami w dyskusji, spotykamy się co tydzień. Rozumieją, że kopalnia musi być rentowna albo jej nie będzie.
Czy rząd jest gotowy uchylić archaiczne przepisy? Kowalczyk odpowiada ostrożnie. – Jest to jedna z rzeczy z których trzeba zmienić. Musi nastąpić urynkowienie sposobu wynagradzania. Cele nasze i związkowców są wspólne – zapewnić rentowny model, bezpieczeństwo wydobycia i inwestycje, co zresztą jest powiązane bo bez inwestycji to bezpieczeństwo jest obniżone.
Pokusa dosypania pieniędzy…
Póki co związkowcy odrzucają jakiekolwiek plany radykalnej restrukturyzacji. Dominik Kolorz, szef Śląsko-Dąbrowskiej „Solidarności” stwierdził nawet kilka tygodni temu, że nie ma czegoś takiego jak nierentowna kopalnia. Związkowcy proponują alternatywne plany. Wciąż dają do zrozumienia, że państwo powinno ratować górnicze spółki po prostu dosypując pieniędzy.
Wprawdzie unijne przepisy zakazują pomocy pomocy publicznej dla górnictwa, ale zakaz można obejść np. „zachęcając” do inwestycji spółki skarbu państwa udając, że to rozwiązanie rynkowe.
Kowalczyk twardo mówi, że to niemożliwe. – Jesteśmy członkiem UE. Jesteśmy największym beneficjentem funduszy europejskich. Jakakolwiek niedozwolona pomoc publiczna dla górnictwa jest zagrożeniem tych funduszy. Górnictwo jest tylko jedną z gałęzi gospodarki, a my musimy patrzeć na całość. Nie możemy położyć na szali interesu całej gospodarki.
Jakakolwiek niedozwolona pomoc publiczna nie wchodzi w grę, a dozwolona jest tylko na wygaszanie kopalń i tylko do 2018 r. Czyli ewentualne środki budżetowe mogą być kierowane jedynie do Spółki Restrukturyzacji Kopalń – dodaje minister.
Kowalczyk jest też niechętny ingerencji rządu w relacje spółek energetycznych z węglowymi, tak aby sztucznie podnieść cenę węgla. – Zgodnie z wolą pani premier przerzucanie kosztów na konsumenta poprzez wyższe ceny energii nie wchodzi w grę.
Firmy energetyczne są spółkami giełdowymi, wszelkiego rodzaju transakcje muszą być oparte na warunkach rynkowych. Poza tym rentowność inwestycji w elektrownie węglowe zależy w dużej mierze od ceny surowca – tłumaczy.
Jeszcze jedną propozycję związkowców – połączenie Kompanii Węglowej, Katowickiego Holdingu Węglowego i Węglokoksu kwituje krótko. – Połączenie dwóch spółek z problemami nie rozwiąże problemu. Problemy trzeba rozwiązać w KW i KHW osobno.
Co z importem węgla?
Winę za problemy związkowcy zwalali też na import węgla. Do kraju trafia ok. 14 mln ton węgla, czyli 20 proc. krajowego wydobycia. Węgiel pochodzi głównie z Rosji.
– Cały problem wziął się ze sprowadzaniem niesortu czyli węgla grubego przemieszanego z miałem. Po posortowaniu węgiel gruby zapewniał niezłą rentowność, a miał był sprzedawany do ciepłowni i elektrowni za bezcen i wypierał węgiel z polskich kopalń.
Można zablokować import niesortu, ale sortownie powstaną wtedy po drugiej stronie granicy – tłumaczy Waldemar Bernaciak z Bogdanki.
Odpowiedzią miało być m.in. wprowadzenie bardzo drogich koncesji na handel węglem. Ale choć ustawa przeszła już przez Sejm, a teraz czeka na rozpatrzenie poprawek Senatu w Sejmie, wygląda na to, że trafi do kosza.
– Jestem przeciwnikiem regulowania rynku węgla. Związki nalegały na wprowadzenie koncesji na węgiel, a teraz otrzymałem listy central związkowych z prośbą żeby tę ustawę wstrzymać. Jest bardzo dużo, małych rodzinnych firm, których nie byłoby stać na taką koncesję. Nie jestem też zwolennikiem koncepcji Państwowych Składów Węgla – zapowiada Kowalczyk. I wyjaśnia:
– Musimy importować węgiel gruby używany przez gospodarstwa domowe, bo go po prostu nie mamy. Poza tym nikt głośno nie mówi i nie zwraca uwagi na fakt, że gdyby nie import, to węgiel w Polsce płn byłby znacznie droższy.
Ale dodaje, że problemy powinno rozwiązać rozporządzenie o jakości węgla. Według informacji Obserwatora Legislacji Energetycznej portalu WysokieNapiecie.pl rozporządzenie będzie zakazywało właśnie importu węgla nieposortowanego.
–Jeśli rosyjskie miały energetyczne będą po 40 dol. a będą, bo ropa będzie wkrótce po 55 dol. a rubel się dewaluuje, to nie pomogą nam żadne restrykcje – powątpiewa Bernaciak.
Scenariusze na dziś i jutro
Górnictwo jest na rozstajach. Wiele zależy od cen światowych cen węgla, których nie sposób przewidzieć. –Zawsze jako Bogdanka wybieramy wariant pesymistyczny, mianowicie taki, że węgiel będzie dostępny za śmieszne pieniądze. Więc skupiamy się na racjonalizacji kosztów, jeśli nie będziemy konkurować ceną, to nie uratujemy nikogo. To pozwoli nam istnieć za 5 lat. Od dzisiaj można kupić węgiel rosyjski, bardzo dobrej jakości, za grubo poniżej 60 dol. Cenę rosyjskiego węgla zbija jeszcze niski kurs rubla.
– Hannibal ante portas. My się tego Hannibala wystraszyliśmy już jakiś czas temu. Nie ma żartów. Ceny węgla mają być stałe, co oznacza, że de facto spadną. W części portów są jeszcze ograniczenia techniczne przywozu, ale w Gdańsku już nie ma. Jak jeszcze za unijne pieniądze wyremontujemy sobie linie kolejowe, to transport z Gdańska do centrum kraju będzie jeszcze bardziej efektywny. To będzie ostra jazda bez trzymanki – ostrzega Waldemar Bernaciak.
Paweł Smoleń jest sceptykiem w kwestii determinacji politycznej rządu do głębokiej restrukturyzacji państwowego górnictwa. – Jeśli będziemy grać na zwłokę i zwycięży polskie „jakoś to będzie”, to wyłożymy Kompanię w ciągu kilku miesięcy. – Jest możliwy optymistyczny scenariusz – zostanie zdrowa część na wiele dekad, w którą będzie też można więcej inwestować, bo dzisiaj te inwestycje rozkładają się na 14 kopalń . Ale obstawiam 60 – 40 że wygra pierwszy wariant – na przeczekanie.
Przed taką strategią przestrzega też Michał Sobel, wiceprezes KW. – Rynek jest jaki jest i do niego musimy się dostosować. Musimy więc zmniejszać koszty. Zobaczmy jak świat reaguje na nadprodukcję węgla. Glencore na trzy tygodnie wstrzymał wydobycie w Australii, Chińczycy obniżyli wydobycie o 10 proc. Kompania Węglowa niestety kopie ten węgiel czy jest rynek, czy go nie ma. Brakuje nam rozwiązań, które świat stosuje od dawna. Wariant pesymistyczny? Za pięć lat Kompanii nie ma. Wariant optymistyczny? Kompania po restrukturyzacji jest rentownym przedsiębiorstwem. Gdybym w to nie wierzył, to nie byłoby mnie tutaj.
– Święta się zbliżają, wiara czyni cuda – uśmiechał się na to Maciej Wolański. Ale przywołał przykład KGHM. która także była firmą niespecjalnie chętnie widzianą przez banki, mającą problem ze strukturą kosztów. Udało im się zrestrukturyzować i dziś inwestuje w kopalnie w Kanadzie czy Chile.
Kowalczyk wierzy w sukces swojej misji. – Jestem przekonany, że w rządzie jest bardzo duża determinacja by uzdrowić sytuację w polskim górnictwie. Mamy świadomość jaki jest kalendarz polityczny i tego, że zmiany, których trzeba dokonać, nie będą cieszyły się przychylnością wszystkich. Wiemy też, że konkurencyjne górnictwo to cel naszych działań, bo nie wolno czekać do czasu kiedy nie będzie czego ratować – podsumował Kowalczyk.
– Jest pan miesiąc na swoim stanowisku, a wszyscy oczekują, że będzie pan jak David Copperfield – żartował Michal Heřman.