Wstępna lista polskich projektów powstała w niefortunnych okolicznościach. Rząd i organizacje branżowe powinny teraz razem popracować nad planami, które mają rzeczywiście szanse na finansowanie z Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
W czwartek 18. 12 Rada Europejska, notabene obradująca pierwszy raz pod przewodnictwem Donalda Tuska, przyjęła konkluzje w sprawie powołania Europejskiego Funduszu Inwestycji Strategicznych (European Fund of Strategic Investments (EFSI).
Fundusz ma być odpowiedzią na recesję podcinającą skrzydła zwłaszcza kapitałochłonnym inwestycjom w infrastrukturę. Zadłużone kraje UE nie mają pieniędzy, a Pakt Stabilności i Wzrostu nie pozwala im zwiększać długu.
Stąd pomysł utworzenia specjalnego funduszu finansowanego za pośrednictwem Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Fundusz ma działać w latach 2015 – 2017.
Fundusz ma dysponować kwotą 315 mld euro, tyle że na razie nie uzgodniono skąd mają się wziąć. Włochy i Francja chciały aby pieniądze wkładane do funduszu przez kraje były zwolnione z reguł Paktu Stabilizacji i Wzrostu, ale Niemcy były stanowczo przeciwne.
Zgodnie z konkluzjami szczytu Komisja Europejska ma przygotować propozycje legislacyjne w sprawie EFSI w styczniu, a już w czerwcu powinny być przyjęte przez unijnych legislatorów. W marcu powinny też ujrzeć światło dzienne propozycje wzmocnienia unii energetycznej.
Lista polskich projektów została mocno skrytykowana przez organizacje ekologiczne, którym nie podoba się umieszczenie na niej elektrowni węglowych. Niektóre z nich są zresztą mało realne jak np. Elektrownia Czeczott Kompanii Węglowej.
Rzeczywiście, polska lista projektów energetycznych robi wrażenie skleconej na chybcika zbieraniny wszystkiego co tylko dało się wkleić. Jest i elektrownia jądrowa, i małe siłownie wiatrowe. Nie ma na niej w ogóle projektów sektora prywatnego – wszystkie dotyczą spółek kontrolowanych przez skarb państwa.
WysokieNapiecie.pl poznało kulisy tworzenia listy. Otóż MSZ rozesłał w ramach konsultacji międzyresortowych prośby do wszystkich ministerstw o dostarczenie listy projektów z podległych im „działek“. Ministerstwo Gospodarki i resort skarbu przesłały listy z nadzorowanych przez siebie spółek. Firm prywatnych nikt nie zapytał, bo przecież nie podlegają żadnemu ministerstwu.
A przecież wystarczyło zapytać Urząd Regulacji Energetyki, który ma świeżutką, bo dopiero co zebraną ankietę od wszystkich firm energetycznych w sprawie ich planów inwestycyjnych…
Ale wbrew lamentom organizacji ekologicznych przesłane przez państwa członkowskie listy projektów tak naprawę niczego nie przesądzają.
Jak powiedział nam jeden z brukselskich oficjeli, listy służyły jedynie przekonaniu Niemców, którzy byli niechętni powołaniu EFIS. Berlin twierdził, że dobrych projektów infrastrukturalnych na razie nie ma, więc chodziło o to żeby pokazać mu, że jednak są. Z tego punktu widzenia im dłuższa lista, tym lepiej. Oczywiście niemieccy dyplomaci mogli się przyjrzeć projektom i łatwo wykazaliby bezsens wielu z nich. Ostatecznie jednak zasypani elektrowniami, autostradami, sieciami telekomunikacyjnymi i energetycznymi oraz liniami kolejowymi Niemcy ugięli się pod tym ciężarem i zgodzili na powołanie funduszu.
Tę wersję potwierdza także urzędnik z naszego MSZ.
Teraz Polska ma szansę przygotować nową listę. Warto przyjrzeć się propozycjom Komisji Europejskiej. Znajdują się na niej głównie projekty budowy sieci energetycznych i gazowych
(m.in łącznik Polski z Litwą oraz przesuwniki fazowe na łączniku Krajnik – Vierraden z Niemcami), projekty inteligentnych liczników oraz projekty elektrowni wiatrowych.
I chyba na tym powinna przede wszystkim koncentrować się nowa polska lista. Obecna do niczego nas de facto nie zobowiązuje, możemy ją dowolnie zmieniać.
Komisja jasno określiła swoje priorytety, a bez jej zgody trudno liczyć na wsparcie specjalnej grupy zadaniowej w EBI, która będzie oceniać projekty. No i należy zadbać o rzeczywiste konsultacje z branżą energetyczną.