Spis treści
Amerykańskie i kanadyjskie rafinerie walczą o zmianę unijnej polityki ograniczania emisyjności paliw. Gra idzie o miliardy dolarów z eksportu do Europy północnoamerykańskich paliw z łupków i piasków bitumicznych.
Do 2020 roku Unia Europejska zamierza ograniczyć emisję gazów cieplarnianych o 20 proc. Istotną rolę odegrać mają zmiany w transporcie. Zgodnie z unijną dyrektywą emisyjność paliw używanych przez Europejczyków ma się zmniejszyć o 6 proc. w stosunku do 2010 roku.
Jak?
Pomóc ma m.in. dolewanie do baków biopaliwa, większe wykorzystanie samochodów elektrycznych i transportu kolejowego oraz ograniczenie emisji pochodzącej z samego wydobycia, przetwarzania i transportu paliw. Ale ten ostatni sposób nie spodobał się wielkim koncernom naftowym, zwłaszcza tym zza oceanu
Komisja Europejska chciała przyjąć wskaźniki emisyjności paliw pochodzących z różnych źródeł. Tak się składa, że relatywnie małą mają paliwa wydobywane tradycyjnie – czyli np. paliwa pochodzące z europejskich źródeł. Znacznie większą emisją cechują się paliwa wydobywane z trudniej dostępnych złóż w skałach łupkowych i łupkach bitumicznych. A to właśnie one, podobnie jak gaz łupkowy, wywołały w ostatnich latach rewolucję w Ameryce Północnej.
Dla przykładu olej napędowy z tzw. konwencjonalnej ropy naftowej (łącznie z tzw. łupkami szczelinowanymi) oznacza emisję 89.1 gram ekwiwalentu dwutlenku węgla na każdy megadżul energii. Ten z piasków bitumicznych emituje 108.5, a produkowany z łupków bitumicznych – 133.7 gCO2eq/MJ.
Ropa z piasków
Propozycja Komisji wywołała reakcję Kanady i Stanów Zjednoczonych, czyli dwóch krajów, które na masową skalę zaczynają właśnie eksploatację niekonwencjonalnej ropy. Kanadyjczycy zagrozili nawet Komisji skierowanie sprawy do Światowej Organizacji Handlu.
Największe złoża piasków bitumicznych znajdują się właśnie w Kanadzie. Równie duże posiada Wenezuela, a nieco mniejsze USA. Kanadyjska produkcja z niekonwencjonalnych źródeł wynosi 1,5 miliona baryłek dziennie i szacuje się, że może wzrosnąć do około 6 milionów w 2030 r. (dla porównania Arabia Saudyjska, jeszcze wciąż największy producent ropy naftowej na świecie, produkuje około 10 – 11 milionów baryłek).
Około 1,3 miliona baryłek piasków bitumicznych jest eksportowanych do USA, gdzie globalne koncerny naftowe przerabiają je na paliwo, w tym olej napędowy eksportowany do Europy. Prognozy mówią jednak o tym, że Stany Zjednoczone zaprzestaną już wkrótce importu ropy z Kanady, bo będą wstanie pokrywać zapotrzebowanie swoich rafinerii krajowym wydobyciem ze źródeł niekonwencjonalnych.
Największe na świecie rezerwuary łupków bitumicznych znajdują się właśnie w USA. W konsekwencji Kanada będzie dążyła do zwiększenia sprzedaży swojego produktu na innych rynkach, a Europa jest i pozostanie jednym z ważnych importerów. Amerykańska Natural Resources Defense Council szacuje, że europejski import kanadyjskiej ropy z piasków bitumicznych wzrośnie z obecnych 4 tysięcy baryłek dziennie do 700 tys. w 2020 r.
Przeciw europejskiej dyrektywie
Argumenty przeciw rozróżnieniu źródła pochodzenia oleju napędowego i benzyny podnoszone przez przemysł rafineryjny (głównie przez największe globalne koncerny inwestujące w wydobycie piasków bitumicznych, m.in.: BP, Shell, ConocoPhilips, Marathon), skupiły się przede wszystkim wokół trudności w rozróżnieniu źródła pochodzenia ropy. Po pierwsze, surowiec transportowany do europejskich rafinerii pochodzi z różnych stron świata. Czasami w rurociągach, tankowcach i rafineriach mieszane są dziesiątki rodzajów ropy naftowej. Argument poparty także przez europejskie narodowe koncerny naftowe (np. PKN Orlen i Neste), obawiające się, że w przyszłości Komisja Europejska będzie chciała wprowadzić rozróżnienie dla innych rodzajów ropy naftowej, w tym ropy importowanej z Rosji.
Po drugie, olej napędowy eksportowany do Europy, głównie ze Stanów Zjednoczonych, może być produkowany z konwencjonalnych i niekonwencjonalnych surowców, następnie mieszany. I w tym przypadku, jak twierdzą dostawcy, a za nimi rząd amerykański, nie jest możliwe odróżnienie źródła i określenie, jaką emisję gazów cieplarnianych mają poszczególne dostawy.
Komisja się ugięła
W efekcie, przygotowywana od czterech lat dyrektywa nadal nie doczekała się przyjęcia. A wszystko wskazuje na to, że ostatecznie Unia nie wejdzie w otwarty konflikt z koncernami.
W październiku, dokładnie 3 lata po nieudanej pierwszej próbie uchwalenia dyrektywy, Dyrekcja Generalna ds. Klimatu przekazała unijnym ministrom nową wersję projektu. Nie ma w niej już mowy o rozróżnieniu paliw pod względem ich pochodzenia. Wprawdzie dalej pokazuje ona, że piaski i łupki bitumiczne mają znacznie wyższą emisję CO2, ale dostawcy paliw nie będą musieli tego raportować. Każdy dostawca będzie obciążony tym samym wskaźnikiem emisyjności – 95.1 gCO2/MJ.
Dodatkowo, raportowanie będzie znacznie uproszczone dla importerów paliw produkowanych zagranicą w stosunku do europejskich producentów. Nie będą oni musieli podawać informacji o źródle surowca. Ponadto dyrektywa nie uwzględni wyższej efektywności energetycznej europejskich rafinerii. To wielki ukłon w stronę amerykańskich i globalnych koncernów eksportujących olej napędowy do Europy i w stronę kanadyjskiego rządu, który nie musi się już obawiać, że gdziekolwiek pojawi się informacja o emisyjności kanadyjskich piasków bitumicznych.
Nowa propozycja będzie głosowana przez europejskich ministrów środowiska 3 grudnia.