Spis treści
Oferują nam darmową pulę uprawnień do emisji CO2 w zamian za zgodę na 40 proc. cel redukcji emisji CO2. Ale nie wiadomo jak będziemy mogli tę pulę wykorzystać.
WysokieNapiecie.pl zapoznało się z dokumentem zawierającym kluczowe elementy kompromisu w sprawie celów klimatycznych i energetycznych dla UE po 2020 r.Dokument będzie podstawą dla dalszych negocjacji z państwami członkowskimi, które w tym tygodniu zacznie przeprowadzać przewodniczący UE Herman van Rompuy.Czasu jest niewiele bo już w październiku odbędzie się klimatyczno- energetyczny szczyt UE.
Rozmowy toczą się od stycznia 2014 kiedy to Komisja Europejska przedstawiła propozycje reformy pakietu klimatyczno-energetycznego po 2020 r.
Do 2020 r. obowiązuje bowiem plan 3×20 – redukcja CO2 o 20 proc. w porównaniu z 1990 r., 20 proc. udział energii ze źródeł odnawialnych oraz 20 proc., ale niewiążący cel zmniejszenia zużycia energii.
Komisja zaproponowała ambitniejsze cele po 2020 r. – 40 proc redukcję emisji CO2. Do tego dochodzi 27 proc. cel w energetyce odnawialnej, ale bez rozłożenia go na obowiązkowe cele poszczególnych krajów, tak jak było dotychczas.
Propozycje Brukseli zostały mocno oprotestowane przez Polskę, która obawia się utratą konkurencyjności naszej silnie uzależnionej od węgla gospodarki. Przyjrzyjmy się propozycji kompromisu wypracowanej przez Brukselę.
Redukcja CO2
Zostaje 40 proc. cel redukcji dla UE. Z tego 43 proc. przypada na sektory objęte ETS (czyli systemem handlu emisjami) tj. energetykę i przemysł. 30 proc. na tzw. non-ETS czyli rolnictwo i transport. Cele w non-ETS zostaną indywidualnie wyznaczone dla każdego kraju. Nie wiadomo więc jaki będzie wskaźnik dla Polski.
Bruksela chce podnieść ceny uprawnień do emisji CO2, które dziś jej zdaniem są za niskie – oscylują w granicach 5 euro za tonę.
Tu właśnie czai się największe niebezpieczeństwo dla Polski, bo w 90 proc. nasza energetyka opiera się na węglu, a podwyżka cen uprawnień spowoduje wyższe ceny prądu.
Bruksela chce aby specjalny wskaźnik wycofania uprawnień z rynku po 2020 wzrósł z 1,74 proc. do 2,2 proc rocznie.
Bruksela chce aby specjalny wskaźnik wycofania uprawnień z rynku po 2020 wzrósł z 1,74 proc. do 2,2 proc rocznie.
Dla Polski to będzie trudny orzech do zgryzienia. Komisja widzi cenę uprawnień do emisji po 2020 na poziomie 35 euro za tonę, co np. produkcję energii z węgla brunatnego uczyniłoby nieopłacalną.
Żeby osłodzić nam gorzką pigułkę Bruksela chce przekazać darmową pulę uprawnień. Dla państw, których PKB jest mniejsze od 60 proc. unijnej średniej ma powstać „Mechanizm Kompensacji Redystrybucyjnej” do którego trafiłaby pewna część uprawnień, tak aby zrekompensować naszemu krajowi podwyższony wskaźnik „zdejmowania” uprawnień.
Ale z dokumentu nie wynika jak dokładnie ma wyglądać – tu otwiera się pole do negocjacji.
W dodatku Polska boi się, że kontrolę nad wykorzystaniem tych darmowych uprawnień zachowa Komisja, która zmuszałaby w ten sposób nasz kraj do inwestycji w technologie niekoniecznie mile widziane przez rząd.
Obie strony sobie nie ufają. Polska uważa, że Bruksela naciągała przez kilka lat interpretację przepisów w sprawie darmowych uprawnień przysługujących nam do 2020 r. Bruksela z kolei uważa Polskę za hamulcowego polityki klimatycznej.
Odnawialne źródła energii
Zostaje 27 proc. wiążący cel udziału odnawialnych źródeł energii. Ma być osiągnięty dzięki stworzeniu odpowiednich ram prawnych dla całej UE, ale bez wskaźników dla poszczególnych krajów, jakie są obecnie. Każdy kraj ma przygotować plan rozwoju OZE.
„Nowe rynkowe podejście” do OZE ma umożliwić zbliżenie systemów wsparcia energii z wiatru, wody i słońca we w krajach UE (dziś są bardzo różne).
Efektywność energetyczna
W przeciwieństwie do pierwotnych propozycji Komisji Europejskiej, które nic nie mówiły o zwiększeniu efektywności energetycznej, obecny dokument przygotowany przez Brukselę stawia ambitny, choć niewiążący, cel w tej materii.
UE ma ograniczyć zużycie energii o 30 proc. Oszczędzanie paliw kopalnych ma być sposobem na zwiększanie niezależności energetycznej Unii. Celów dla poszczególnych krajów nie będzie, 30 proc. wskaźnik ma być osiągnięty dzięki „ramom administracyjnym” (governance framework).
To sukces Polski, bo nasz ma ogromny potencjał w dziedzinie oszczędzania energii. Dokument konstatuje, że największe możliwości daje zmniejszanie zużycia energii w transporcie, budownictwie i produkcji.
Połączenia transgraniczne i unia energetyczna
Każdy kraj powinien mieć zdolność wymiany prądu na poziomie 10 proc. mocy zainstalowanej w elektrowniach, a po 2030 – nawet 15 proc.
Teoretycznie Polska spełnia ten wskaźnik już teraz – moc połączeń transgranicznych to 4100 MW przy ponad 30 tys. MW mocy w kraju. ale możliwości handlu z Niemcami i Czechami są ograniczone ze względu na niekontrolowane przepływy niestabilnej energii ze wiatru i słońca. Energia płynie kiedy chce a nie wtedy, kiedy chcieliby ją widzieć energetycy.
W praktyce liczy się więc tylko 600 MW ze Szwecji (220 MW z Ukrainą nie wchodzi do puli wewnątrzunijnej).
Do 2020 będzie dodatkowo 500 MW z Niemcami i 500 z Litwą. Jeśli po 2020 r. powstanie trzeci łącznik z Niemcami o mocy 1500 MW, to będziemy mieli 3100 MW. Wskaźnik 10 proc. może od biedy wykręcimy, ale z 15 proc. będzie kłopot.
O ile Polska silnie naciska na rozwój interkonektorów gazowych, o tyle z prądem jest już inaczej. Rząd boi się, że tania (bo dotowana) energia odnawialna z Niemiec wyprze prąd z polskich elektrowni
Patrz: Polityczne sieci
W projekcie unijnego dokumentu nic nie zostało postulatów wspólnych zakupów gazu, które forsował w maju Donald Tusk.
„Państwa powinny lepiej używać instrumentów polityki zagranicznej dla bezpieczeństwa energetycznego i mechanizmu wymiany informacji odnoszącego się do umów międzyrządowych z państwami trzecimi by zwiększyć siłę przetargową UE, włączając pomoc Komisji w negocjacjach”.
Teraz van Rompuy będzie się zapoznawał z odczuciami poszczególnych krajów na temat wysmażonego przez Brukselę dokumentu. Potem zacznie się ucieranie końcowego dokumentu – konkluzji na szczyt, który odbędzie się 24 X. Na ich podstawie Komisja Europejska przygotuje projekty dyrektyw.
A jeśli w październiku nie będzie porozumienia? Wówczas sprawę weźmie w swoje ręce nowy przewodniczący UE czyli Donald Tusk. Ale zadanie będzie miał trudniejsze, bo pozostanie mało czasu. Niemcy, Wielka Brytania i Francja chcą aby UE przyjęła ambitniejsze cele klimatyczne przed globalnym szczytem klimatycznym w Paryżu w maju 2015 r.