Spis treści
Podpisanie umowy oznacza zakończenie sporu, który zaczął się w 2018 r. od uchwalenia przez polski parlament (głosami zarówno partii rządzących, jak i opozycji) nieszczęsnej nowelizacji ustawy środowiskowej. Umożliwiła ona przedłużenie koncesji kopalni Turów (i kilku innym) bez wymaganych polskim i unijnym prawem ocen wpływu na środowisko, których polskie spółki górnicze nie były w stanie uzyskać w normalnej procedurze.
Czesi zabiegali od początku o polubowne rozwiązanie sporu, ale ponieważ strona polska nie kwapiła się do płacenia, to wykorzystali oczywistą niezgodność ustawy z unijną dyrektywą i zaskarżyli Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE. I tutaj Polskę spotkała spektakularna porażka – sędzia Rosario Silva de Lapuerta wydała postanowienie zabezpieczające, uznając że nasz kraj ma zaprzestać wydobycia węgla do czasu rozpatrzenia meritum skargi.
Czytaj także: Kopalnia (i elektrownia) Turów mają natychmiast stanąć
Postanowienie było niewykonalne, o czym szerzej pisaliśmy tutaj i Polska się nie podporządkowała. Należąca do PGE elektrownia Turów zasila w ciepło mieszkańców 15 tys. mieszkańców Bogatyni, jej wyłączenie spowodowałoby też spore perturbacje w systemie energetycznym. Ale za niezastosowanie się do postanowienia TSUE nałożył na Polskę 0,5 mln kary dziennie.
Zapłacimy, zapłacimy!
Dopiero po tym postanowieniu zaczęły się intensywne rozmowy polsko-czeskie. Trwały przez wiele miesięcy. W międzyczasie w Czechach były wybory, zmienił się rząd.
Nowy premier Czech Petr Fiala po podpisaniu umowy nie krył satysfakcji, ogłaszając, że ewentualne zwycięstwo w unijnym sądzie nie pozwoliłoby uzyskać tylu gwarancji, ile dała umowa z rządem Polski.
Komunikaty obu stron po zawarciu umowy różnią się bardzo. Ten opublikowany na stronach czeskiego Ministerstwa Środowiska zawiera obszerny opis zawartej ugody, strona polska ograniczyła się do kilku zdań.
Co zatem wiemy? „Polska zobowiązuje się do zapłaty kwoty 35 mln euro na sfinansowanie już wdrożonych i przyszłych działań mających na celu identyfikację, łagodzenie i zapobieganie skutkom wydobycia, w tym ich monitorowanie” – głosi czeski komunikat. Chodzi o m.in. o wybudowanie dodatkowych wodociągów.
Ponadto Fundacja PGE przekaże 10 mln euro bezpośrednio Krajowi Libereckiemu sąsiadującemu z kopalnią.
Szefowie rządów obydwu krajów ogłosili, że od razu po otrzymaniu przelewu Czechy wycofują skargę z TSUE. Warunkiem wycofania skargi jest właśnie przelew. Prawdopodobnie chodzi o przelew 35 mln €, ponieważ co do przekazania pieniędzy przez fundację PGE, napomknięto jedynie, że podpisana zostanie stosowna umowa. Czy wycofaniu skargi przez Czechów TSUE umorzy postępowanie? Sprawa nie jest taka prosta, bo do postępowania po stronie czeskiej przystąpiła także Komisja Europejska.
To, że sąd stwierdziłby naruszenie przez Polskę unijnej dyrektywy środowiskowej jest pewne (potwierdziła to także wydana 2.02 opinia rzecznika generalnego TSUE), nie wiadomo jednak, co się będzie działo dalej z karami, nałożonymi przez TSUE za niezastosowanie się Polski do środków zapobiegawczych.
KE naliczyła ok. 70 mln euro kar, które zostaną potrącone z unijnych funduszy. Jak wyjaśnił rzecznik KE Adalbert Jahnz, sankcje przestaną być naliczane w chwili umorzenia postępowania przez TSUE, ale kary już naliczone zostaną wyegzekwowane.
Mateusz Morawiecki był w tej kwestii wyjątkowo lakoniczny, stwierdził jedynie, że problem kar – niesłusznie nałożonych, jak dodał – znika wraz z wycofaniem przez Czechy skargi z TSUE.
Prawda czasu, prawda ekranu
Najważniejszym – oprócz pieniędzy oczywiście – elementem umowy jest podziemny ekran przeciwfiltracyjny, który ma zapobiec odpływowi czeskich wód podziemnych do Polski.
– Z komunikatu strony czeskiej wynika, że powinien on zostać wykonany najpóźniej do 30 VI 2023 r. Jeśli ekran zostanie wykonany zgodnie z zasadami sztuki, to Polakom uda się spełnić ten warunek i zwierciadło wód podziemnych przestanie opadać. Raport oddziaływana na środowisko pokazuje, że w takiej sytuacji zwierciadło wód powinno się nawet podnosić – mówi portalowi WysokieNapiecie.pl dr Sylwester Kraśnicki, hydrogeolog od lat badający sytuację w Turowie.
– A jeśli ekran będzie nieszczelny i zwierciadło wód podziemnych będzie nadal opadać, to wtedy mogą zażądać jego poprawienia. I dopiero gdy to się nie uda, to strona czeska zażąda zaprzestania wydobycia węgla w kopalni w południowo-wschodniej części złoża. Ale ponieważ innego kierunku rozwoju kopalni już nie ma, to de facto oznaczałoby to koniec eksploatacji – tłumaczy naukowiec.
Przez kilka miesięcy najważniejszą osią sporu było „domniemanie odpowiedzialności” kopalni Turów za opadanie wód po stronie czeskiej. Polska strona twierdziła, że odpowiedzialne mogą być też inne czynniki – np. susze, albo działająca w Czechach żwirownia. – Oddziaływanie kopalni dotyczy przede wszystkim głębszych poziomów wodonośnych niż w przypadku warunków klimatycznych lub żwirowni, a poza tym komunikat czeski o zawartym porozumieniu mówi o wywierceniu czterech dodatkowych otworów monitoringowych – dodaje dr Kraśnicki.
Los Turowa w przeciągu najbliższych kilku lat leży więc w rękach inżynierów projektujących i budujących ekran.
Polacy zgaszą światło
Dodatkowo uzgodniono budowę wału ziemnego, który zabezpieczy mieszkańców przygranicznego czeskiego regionu przez hałasem, zanieczyszczeniem powietrza i pyłami. Do zakończenia wydobycia w Turowie, monitorowany będzie poziom hałasu, zanieczyszczeń powietrza, wód podziemnych, osunięcia gruntu, a strona czeska będzie miała dostęp do wszelkich danych. PGE ma też posadzić na wale drzewa, a także… gasić światło na urządzeniach kopalni, gdy nie są użytkowane, aby nie raziło w nocy mieszkańców sąsiednich czeskich gmin.
Umowę zawarto na pięć lat. To kompromis – Czesi żądali 10 lat, a Polska godziła się na 2 lata. Przewidziano też szczegółową procedurę rozwiązywania sporów, ostateczną instancją będzie TSUE.
Wedle komunikatu czeskiej strony, nawet w przypadku wygaśnięcia umowy szereg postanowień będzie obowiązywać przez cały okres eksploatacji kopalni Turów. Hałas, jakość powietrza, ruchy terenu i poziom wód gruntowych będą nadal monitorowane. Do końca wydobycia w kopalni Turów działać będzie także Fundusz Małych Projektów i polsko- czeska komisja, która ma przygotować plan sprawiedliwej transformacji regionu.
Wracamy na krajowe podwórko
Polska zobowiązała się też uprzedzić Czechów co najmniej rok przed rozpoczęciem procedury zamykania kopalni – (prac rekultywacyjnych, kształtowania krajobrazu, zalania kopalni itp.), tak aby mogli uczestniczyć w procesie transgranicznej oceny oddziaływania na środowisko.
Tymczasem czarne chmury nie przestają się gromadzić nad kopalnią. Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił 2 lutego 2022 r. klauzulę natychmiastowej wykonalności decyzji środowiskowej, którą nadała nieszczęsna ustawa z 2018 r. Klauzulę zaskarżyły organizacje ekologiczne.
To oznacza problem z koncesją na wydobycie do 2044 r. została nadana na podstawie właśnie tamtej decyzji, która – jeśli wyrok WSA się utrzyma – będzie nieprawomocna. Zanosi się na przewlekły spór prawny, którego wynik jest niepewny.
Czytaj także: Na Turowie ciąży klątwa historii