Spis treści
W 2020 roku wskaźnik udziału energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu energii brutto wzrósł w skali roku o 0,76 punktu procentowego do 16,13 proc. – podał GUS w informacjach sygnalnych. To duży skok, ponieważ w ubiegłym roku dane pokazywały, że udział OZE nieznacznie przekroczył w Polsce 12 proc.
Są to dane z trzech sektorów: elektroenergetyki, ciepłownictwa i transportu. Wydawało się, że Polska nie ma szans an spełnienie unijnego obowiązkowego celu, wynoszącego w przypadku naszego kraju 15 proc. Ostatecznie stało się inaczej. GUS skorygował dane i udział OZE za ostatnie trzy lata (2018, 2019 i 2020) inaczej niż poprzednio licząc przede wszystkim udział OZE wykorzystywanego na cele ogrzewania. Eurostat teraz te dane weryfikuje.
Korektą we wskazanych latach objęto trzy pozycje bilansowe dotyczące biopaliw stałych, tj.: pozyskanie, zużycie krajowe oraz zużycie finalne w gospodarstwach domowych, a umożliwiły to dodatkowe źródła danych m. in. nt. pozyskania drewna, w tym drewna opałowego w 2020 r. i pozyskania drewna (grubizny) z zadrzewień w 2020 r. oraz informacje pochodzące z programów „Mój Prąd” oraz „Czyste Powietrze”. Wszystkie wskazane powyżej źródła danych umożliwiły potwierdzenie wyników badania ankietowego o zużyciu paliw i energii w gospodarstwach domowych przeprowadzonego w 2018 roku i na wykorzystanie ich w opracowywanych bilansach – poinformował portal WysokieNapiecie GUS.
Czytaj także: Paląc drewnem w piecu pomożesz krajowi
Niedoszacowane znacznie drewna
Główny Urząd Statystyczny we współpracy z Ministerstwem Klimatu i Środowiska przyjrzeli się zatem danym, na które WysokieNapiecie.pl zwracało uwagę przed rokiem. Chodziło niezwykle niski statystyczny udziału w Polsce najbardziej podstawowego źródła energii odnawialnej, a więc biomasy spalanej w piecach i kuchniach.
Jak wynikało z danych samego GUS (za 2018 rok), aż 30% gospodarstw domowych w Polsce spala drewno (63% na wsi i 14% w miastach). Większość robi to naprzemiennie z węglem w tym samym piecu lub osobno w kominkach. Jako podstawowe źródło ogrzewania drewno wykorzystywane jest w co dziesiątym domu w Polsce. W sumie Polacy już trzy lata temu wydawali na jego zakup aż 3 mld zł rocznie, chociaż aż 10% polskich rodzin pozyskiwało drewno w całości lub częściowo za darmo (gałęzie z drzew, drewno z własnych lasów, stare meble, nielegalna wycinka itp.). Jeżeli już ktoś palił drewnem, to średnio zużywał 8 m sześc. rocznie, przeciętnie płacąc po 112 zł/m3.
Już z tych danych GUS (wynikających z ankiety realizowanej co trzy lata na próbie ok. tysiąca gospodarstw domowych) wynikało, że w domach spala się drewno o łącznej kaloryczności 5,3 Mtoe, podczas gdy GUS raportował do Eurostatu o ponad połowę niższą wartość. Polskie dane wyglądały na oderwane od rzeczywistości także w porównaniu do innych państw Unii. Chociaż miliony polskich rodzin palą drewnem (a pół miliona z nich nadal gotuje na kuchenkach opalanych drewnem), to raportowane do Eurostatu wykorzystanie tego paliwa w naszych domach było znacznie mniejsze niż np. we Francji, Danii, Włoszech czy Chorwacji, których z masowym ogrzewaniem się drewnem na pewno nie kojarzymy.
Już wcześniej statystykę w tym obszarze zweryfikowała wspomniana Chorwacja. Gdy urząd statystyczny w Zagrzebiu poprawił dane (trzykrotnie zwiększył raportowane wykorzystanie biomasy w domach) wyszło wręcz na to, że cel postawiony Chorwacji przez Brukselę w trakcie negocjacji akcesyjnych został osiągnięty zanim jeszcze go ustanowiono (Chorwacji w 2014 roku poprawili statystykę zużycia biomasy, cofając się w swojej korekcie aż do 2004 roku).
– Kilka krajów zdecydowało się na przeprowadzenie dokładniejszych badań w celu pomiaru zużycia drewna i innych paliw w gospodarstwach domowych (które były wcześniej modelowane lub pochodziły z innych źródeł) – tłumaczył wówczas portalowi WysokieNapiecie.pl rzecznik prasowy Eurostatu. – Kiedy wyniki tych nowych badań stały się dostępne, zdali sobie sprawę, że od wielu lat nie doszacowywali zużycia drewna i dokonali przeglądu. Aby zapewnić porównywalność na przestrzeni lat, Eurostat poprosił Chorwację o zrewidowanie tych danych (przy użyciu tej samej metodologii) z powrotem do 2004 r. – tłumaczył nam rzecznik.
Polski GUS nie cofnął się aż tak daleko – „doliczył” zapomnianą biomasę tylko do ostatnich trzech lat 2018-2020, przez co nasza statystyka wygląda, jakbyśmy dokonali jakiegoś nagłego skoku w zakresie wykorzystania źródeł odnawialnych. Być może dlatego Polska jest obecnie jedynym krajem, przy którym Eurostat dopisał, że weryfikuje nasze dane za lata 2018-2020. Inny powód może być taki, że europejscy statystycy nie ufają polskiej metodologii i chcą ją jeszcze wyjaśnić z GUS lub polskim rządem.
Jednak także spływające z Lasów Państwowych i nadleśnictw informacje o sprzedaży drewna już wcześniej wskazywały na większe wykorzystanie biomasy niż to pokazywał GUS. Ponadto w statystykach należałoby uwzględnić także wykorzystanie drewna pozyskiwanego przez mieszkańców „we własnym zakresie”. Również wstępne dane z Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków, która ruszyła 1 lipca 2021 roku, potwierdziły, że ponad jedna trzecia Polaków, która pali w kotłach i piecach, spala w nich drewno. Polska ma więc spore szanse, aby obronić poprawioną statystykę OZE.
– Pomógł spis i pomogła zmiana metodologii – przyznaje w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl jeden z urzędników. Powołuje się przy tym właśnie na rozwiązania przyjęte w Chorwacji, gdzie od 2018 roku statystycznie uzyskano znaczne zwiększenie wykorzystanie biomasy stałej niż w poprzednich latach.
W ten sposób udział OZE w ciepłownictwie i chłodnictwie przeszacowano z niespełna 16 proc. w 2019 roku (dane GUS z grudnia ubiegłego roku) do ponad 22 proc. obecnie.
Czytaj także: Rząd przyznaje: Polska nie osiągnie celu OZE na 2020 rok
Statystyce pomogła też pandemia koronawirusa. W 2020 roku zużycie energii spadło w Polsce o 3,52 proc. przy rosnącym wykorzystaniu energii z odnawialnych źródeł. Udział OZE wzrósł o 1,22 proc. – wylicza GUS. To między innymi efekt zwiększonej produkcji energii słonecznej, która dostarczyła 2 proc. energii z OZE. Nadal najwięcej zielonej energii dostarcza biomasa – prawie 72 proc. Drugim głównym źródłem zielnej energii w Polsce jest wiatr – dostarczył w 2020 r. ok. 11 proc. produkcji z OZE. Podium zamykają biopaliwa ciekłe (ok. 8 proc.).
Trzy cele na 2020 rok spełnione, choć jest kłopot z transportem
Unia Europejska zrealizuje swój cel – udziału energii ze źródeł odnawialnych w końcowym zużyciu energii brutto przekracza 22 proc. – wynika ze wstępnych danych. To jednak nie wszystko. Pakiet energetyczno-klimatyczny stanowi, że każde państwo członkowskie powinno zapewnić, aby w 2020 r. udział energii ze źródeł odnawialnych we wszystkich rodzajach transportu wynosił co najmniej 10 proc. końcowego zużycia energii w transporcie. W Polsce było to 6,58 proc. Tu polscy urzędnicy nie spodziewają się kar, ponieważ większość krajów UE nie zrealizowała tego obowiązku, choć większość ma znacznie lepszy wynik od Polski.
Pakiet energetyczno klimatyczny wymaga od Polski także poprawy efektywności energetycznej i ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Pandemia COVID-19 spowodowała spadek zużycia energii i emisji CO2, co spowodowało, że nie będzie problemu z wywiązaniem się z tych celów – wynika z szacunków Europejskiej Agencji Środowiska (EEA).
Czytaj także: Energetyczna porażka Polski? Możemy nie spełnić żadnego z unijnych celów
Bez kar, ale też bez reform
Polska – w przypadku braku realizacji celu OZE – musiałaby tę energię kupić od innych państw, w ramach tzw. transferu statystycznego. W 2018 roku raport Najwyższej Izby Kontroli szacował koszt takiego transferu na 8 mld zł. Z mechanizmu pozwalającego na transfer nadwyżek OZE i wspólne projekty skorzystały Belgia, Luksemburg, Irlandia, Niemcy i Malta kupując nadwyżki energii z OZE. Sprzedawały Szwecja, Dania, Litwa, Finlandia i Estonia.
Dalszy rozwój OZE w kraju zależy między innymi od zniesienia zasady 10 H, która blokuje powstawanie nowych farm wiatrowych na lądzie. Zasada pozwala budować siłownie wiatrowe tylko w odległości co najmniej 10-krotności wysokości wiatraka. W praktyce to obecnie ok. 2 km od turbiny wiatrowej. Takich terenów w kraju prawie nie ma. Od pół roku projekt nowelizacji prawa o inwestycjach w farmy wiatrowe czeka na to, by zajął się nim rząd.
Przygotowany przez resort rozwoju projekt jest po konsultacjach społecznych. W resorcie rozwoju wiceministrem odpowiedzialnym za reformę prawa wiatrakowego jest teraz Artur Soboń, były pełnomocnik rządu ds. górnictwa, który z dużym zapałem podszedł do nowego zadania. W tym tygodniu informował, że ustawa uzyskała pozytywną opinię Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu.