Spis treści
Problemy z łańcuchami dostaw, jakie pojawiły się podczas pandemii koronawirusa, to nie koniec kłopotów branży energii odnawialnej. Kryzys energetyczny dotyka teraz Chiny, co wpływa na ograniczenia produkcji chińskich fabryk. A ponieważ Chiny są głównym dostawcą paneli fotowoltaicznych, to już odbija się to na europejskim rynku.
– Od początku 2020 roku z powodu koronawirusa nastąpiły problemy w dostawach paneli fotowoltaicznych. Koszty logistyki wzrosły ekstremalnie. Do tego doszły także wyższe koszty konstrukcji, ponieważ zdrożała stal i aluminium. Za sporą część światowej produkcji wafli krzemowych odpowiada kilka regionów w Chinach, gdzie obecnie częste są wyłączenia prądu. Z powodu przerw w dostawach energii regiony te nie są w stanie produkować wystarczającej ilości potrzebnych do modułów fotowoltaicznych wafli krzemowych – mówi Krzysztof Dziaduszyński, członek zarządu eSoleo.
Krucho z waflami
Dodatkowo wzrastające ceny krzemu także istotnie wpływają na cenę końcową modułów fotowoltaicznych – wskazuje Dziaduszyński.
Agencja Bloomberg wylicza, że od początku sierpnia ceny krzemu wzrosły o około 300 procent. Co więcej, po ujawnianiu przez dziennikarzy warunków pracy w położonym w zachodnich Chinach, a zamieszkanym głównie przez muzułmańskich Ujgurów regionie Sinkiang, Departament Pracy USA dodał polikrzem z Chin do listy towarów wytwarzanych przez pracę dzieci lub pracę przymusową.
– W efekcie, duzi inwestorzy z funduszy inwestycyjnych dali czerwone światło na stosowanie polikrzemu z Chin, co komplikuje inwestycje na wielu rynkach, gdzie są obecni, także w Polsce – wyjaśnia Krzysztof Dziaduszyński.
Firmy zajmujące się fotowoltaiką w Polsce przygotowują się na wzrost cen. Niektórzy liczą, że to tylko przejściowe kłopoty, a problemy z ustaleniem dostaw to zwykłe przeciąganie negocjacji przed końcem roku. Inni przeliczają już chińskie ceny na złotówki.
Zdaniem Dawida Zielińskiego, prezesa Columbusa, wzrosty cen będą dwucyfrowe. – Popyt na panele fotowoltaiczne jest większy od podaży, dlatego na świecie jest duży problem z dostępnością paneli fotowoltaicznych. Spodziewamy się z końcem roku podniesienia cen. Wynika to z droższych wafli krzemowych, ich główny producent podniósł właśnie ceny o około 10 proc., co ostatecznie przełoży się na wzrost ceny paneli fotowoltaicznych nawet o 20 proc. Ostatecznie koszt budowy farmy wielkości megawata będzie w przyszłym roku o 5-7 proc. wyższy. Wzrosty cen na rynku paneli fotowoltaicznych nie powinny jednak dziwić, ponieważ drożeje wiele surowców, a inflacja nie omija także rynku fotowoltaicznego – mówi Zieliński.
Czy starczy paneli dla wszystkich?
– Wielu chińskich producentów anulowało ostatnio kontrakty na dostawy paneli fotowoltaicznych i na początku października informowali o wypowiedzeniu umów. Powodem jest ograniczona dostępność krzemu, którego ceny znacznie wzrosły. Ponadto chińskie fabryki mają przerwy w dostawach energii, co przekłada się na ograniczenia produkcji. To z kolei powoduje, że mniejsi dostawcy modułów fotowoltaicznych mogą zacząć mieć problemy z płynnością, dlatego zalecałbym ostrożność w wysyłaniu zaliczek – mówi Krzysztof Dorynek, właściciel firmy ZN Shine Solar, która jest dużym importerem paneli fotowoltaicznych.
Jego zdaniem, odbiorcy paneli fotowoltaicznych mogą szukać innych dostawców, albo poczekać, ponieważ po nowym roku planowane jest otwarcie kilku nowych fabryk w Chinach. – Być może to pomoże w rozwiązaniu problemu dostaw krzemu. Niewykluczone jednak, że za zawieszaniem dostaw modułów fotowoltaicznych z Chin stoi też polityka państwa, trudno więc ocenić, jak ostatecznie zachowają się dostawcy – wskazuje Krzysztof Dorynek.
Chińczycy trzymają nas w niepewności
W Polsce zapasy paneli fotowoltaicznych są obecnie duże i z tego powodu ceny są nadal niższe niż przy zakupie nowych partii z Chin, gdzie cena wynosi około 0,30 USD/W. – Jako duża firma, mamy zapasy paneli fotowoltaicznych na co najmniej pół roku, natomiast nie wszyscy dystrybutorzy fotowoltaiki są w tak dobrej sytuacji. A duże hurtownie w ostatnich tygodniach podniosły ceny o kilkanaście procent. Cała ta sytuacja może wpłynąć na zmiany na polskim rynku i wypadnięcie z niego najsłabszych firm – prognozuje Dziaduszyński z eSoleo.
Jak dodaje, teraz żaden z dużych producentów paneli fotowoltaicznych nie chce określić cen, ilości i terminów dostaw na przyszły rok. To dotyczy też wszystkich elementów elektronicznych. Nie ma gwarancji stabilnych dostaw, co stanowi duże ryzyko zwłaszcza dla inwestorów w farmy słoneczne.