Spis treści
Kończą się prace nad gazoportem w Świnoujściu, trwają poszukiwania gazu łupkowego, rozbudowujemy połączenia z innymi państwami. Ale i tak najtaniej będzie… kupować gaz z Rosji.
Litwini zapłacą za gaz o jedną piątą mniej. To efekt obniżki cen, jaką Lietuvos Dujos udało się wynegocjować z Gazpromem.
Dlaczego w środku szalejącego kryzysu ukraińskiego Rosja robi nagle ukłon w stronę Litwy, z którą stosunki ma napięte jak gitarowa struna?
Wbrew teoriom spiskowym, że Wilno mogło „się sprzedać” w zamian za jakieś tajne ustępstwa, odpowiedź jest najprawdopodobniej znacznie bardziej kuriozalna.
Gdy trzy lata temu zapytałem Sergieja Komlewa, odpowiedzialnego w Gazpromie za negocjację umów, dlaczego Europa Zachodnia płaci za rosyjski gaz mniej niż Środkowa, odpowiedział mi z rozbrajającą szczerością: – Te kraje mają rozwinięte rynki spot, a przez to mają dostęp do dużej ilości tańszego gazu.
Zagadka litewskiego rabatu
Najzwyczajniej w świecie Gazprom nie sprzeda tam swojego paliwa po takich cenach, jakie może wymusić na krajach postsowieckich, bo odbiorcy odeszliby do konkurencji (mają do kogo, a umowy z Gazpromem mają luźniejsze, niż np. PGNiG).
Gdy i w naszym regionie pojawia się konkurencja – ceny rosyjskiego paliwa muszą się do niej dostosować. Oczywiście wszystko po kalkulacji ile tańszego gazu może rzeczywiście trafić do danego kraju istniejącymi sieciami lub morzem.
Po trzech latach od rozmowy z Kormlewem okazało się, że już wkrótce także Litwa uzyska dostęp do światowego rynku spot. W grudniu nasi sąsiedzi zacumują u swojego wybrzeża pływający gazoport. Podobnie jak ten w Świnoujściu, będzie przystosowany do odbioru skroplonego gazu. Jednak w przeciwieństwie do nas, Litwini dopiero negocjują dostawy LNG, a czas na to mają doskonały.
Rewolucja łupkowa w USA obniżyła globalne ceny. W dodatku w Europie, po ciepłej zimie, magazyny są pełne. Przeszkadza tylko ryzyko rosyjsko-ukraińskiej wojny gazowej, ale ta nie może trwać długo, bo Rosja i Ukraina nie zostawią Europy bez gazu.
Dzięki temu Litwini negocjują z norweskim Statoilem kontrakt, który mógłby być tańszy od rosyjskiego. Zwłaszcza, że Wilno płaci za gaz jedną z najwyższych stawek w Europie. Mógłby być, ale prawdopodobnie nie będzie, bo Rosjanie obniżyli swoją cenę. Norweski gaz będzie więc potrzebny już tylko w minimalnych ilościach, aby utrzymywać gazoport w gotowości. Bo po co przepłacać za importowane paliwo?
Niepotrzebny gazoport?
Podobnie jest z Polską. Nieprzypadkowo ostatnia obniżka rosyjskiego gazu w 2012 roku zbiegła się z obniżeniem cen na rynku zachodnioeuropejskim i wzrostem zdolności importowych z tego kierunku. Wykorzystując tę sytuację PGNiG zmniejszył odbiór gazu z Rosji do 85 proc. Czyli minimum jakie musi odebrać, bo i tak za nią płaci (gwarantuje to Gazpromowi tzw. klauzula take or pay).
Okazało się, że po obniżce cen z blisko 500 dol./1000 m sześc. do ok. 400-450 dol./1000 m sześc. gaz z Niemiec przestał był tak konkurencyjny w stosunku do rosyjskiego, a nasz poziom importu ze wschodu znowu wzrósł.
Podobnie byłoby z gazem LNG z gazoportu w Świnoujściu. Zaraz po informacji o negocjacji taniego kontraktu po cenach spot, Rosja zapewne zaproponowałaby PGNiG rabat, aby odbiór ponownie nie spadł do 85 proc. Ale wysoko cena z Kataru, prawdopodobnie przekraczająca 500 dol./1000 m sześc., nie będzie istotnym narzędziem nacisku. Sytuację może zmienić renegocjacja kontraktu, albo wykorzystanie pozostałych mocy regazyfikacyjnych (PGNiG zarezerwowała 1,5 mld m sześc. z dostępnych 5 mld m sześc.).
Tak naprawdę najkorzystniejszą sytuacją dla polskich odbiorców będzie ta, w której gazoport działa, ale stoi pusty, bo Gazprom zaproponuje nam konkurencyjne stawki. Ma z czego schodzić, bo sam wydobywa paliwo po ok. 100-150 dol./1000 m sześc
Łupki bez szans z rosyjskim gazem?
Gaz łupkowy w Polsce czy na Ukrainie raczej należy to traktować jako argument w negocjacjach cenowych
Z tego punktu widzenia także szansa na zastąpienie gazu z Rosji krajowym wydobyciem ze skał łupkowych wydaje się być wyolbrzymiana. Gazprom także zamierza dostosować się do „łupkowej” rzeczywistości, o ile w ogóle będzie miał się z czym mierzyć.
– Jeżeli chodzi o gaz łupkowy w Polsce czy na Ukrainie, to na razie nikt go jeszcze nie widział i nie wiadomo czy te projekty zostaną zrealizowane. Raczej należy to traktować jako argument w negocjacjach cenowych, że w przypadku, gdy cena nie zostanie obniżona, zaczniemy wydobywać gaz łupkowy – tłumaczył mi Sergiej Komlew.
Budujmy i negocjujmy
Nikt nie powinien mieć wątpliwości, że gazoport, nowe połączenia międzynarodowe i poszukiwania gazu łupkowego są w Polsce potrzebne. Nie zdziwmy się jednak, że mimo tych wszystkich wysiłków i tak będziemy importować gaz z Rosji. W końcu w gospodarce rynkowej wygrywa najtańszy.