Spis treści
PKN Orlen, jako pierwszy wśród inwestorów w polskiej energetyce wiatrowej na Bałtyku, podpisał porozumienie z dostawcą turbin. Nie jest to jednak umowa na dostawę turbin dla obecnie rozwijanego projektu Baltic Power, ale partnerstwo o współpracy w kontekście nadchodzącego nowego rozdania lokalizacji farm wiatrowych na Morzu Bałtyckim. Do rozdysponowania jest 11 pozwoleń lokalizacyjnych, których potencjał PKN Orlen ocenił na 9-11 GW. Teraz rozwijane projekty z tzw. pierwszej fazy mają deklarowaną moc 5,9 MW.
– Dla naszej strategii jest bardzo ważny kierunek Bałtyku, tu widzimy bardzo mocne możliwości naszego rozwoju koncernu. Posiadamy obecnie jedną koncesję na 1,2 tys. MW, ale również będziemy pretendować do pozyskania pozostałych koncesji. Przede wszystkim musimy mieć element skali – powiedział prezes PKN Orlen Daniel Obajtek, podczas uroczystości podpisania porozumienia z GE Renewable Energy. – Jest dla nas bardzo ważne, by była ekonomia skali w przypadku łańcuchów dostaw – dodał.
Przypomniał, że inwestycja w offshore pochłonie miliardy i do tego procesu potrzebny jest międzynarodowy partner. Swoją pierwszą elektrownię wiatrową na Bałtyku Orlen stawia wraz z Northland Power, kanadyjską spółką, która ma trzy farmy wiatrowe na Morzu Północnym.
Czytaj także: Szykuje się największa bitwa w historii Bałtyku
Każdy dostawca swój łańcuch chwali
Wiceprezes GE Renewable Energy Jérôme Pécresse przypomniał, że GE ma bardzo dobrą pozycję do rozwoju energetyki morskiej, działa w Polsce od dziesięcioleci i zatrudnia pięć tysięcy osób, w tym w zakładach w Elblągu, Wrocławiu i Goleniowie. – Porozumienie z Orlenem pozwoli opracować i wdrożyć nowe dostawy łańcucha dostaw w Polsce, nowe miejsca pracy – powiedział.
Możliwe będzie np. zwiększenie mocy produkcyjnych łopaty turbin wiatrowych w Goleniowe. – Będziemy oferować nowe rozwiązania finansowe i inne narzędzia, które pozwolą zwiększyć moc energetyki wiatrowej – zapewnił Pécresse.
Czytaj także: Sojusze przed bitwą o morskie farmy wiatrowe
Orlen jest w trakcie wyboru dostawcy turbin wiatrowych dla pierwszego swojego projektu Baltic Power. Spółka dostała umowę przyłączeniową i decyzję prezesa Urzędu Regulacji Energetyki o przyznaniu kontraktu różnicowego na 25 lat. Teraz spółka prowadzi badania geotechniczne i oczekuje na decyzję środowiskową, budowę farmy planuje zacząć w 2023 roku, a oddać do użytku – w 2026 roku.
Jak porozumienie PKN Orlen z GE Renewable Energy odbierają pozostali dwaj duzi dostawcy morskich turbin wiatrowych? Siemens Gamesa nie wypowiada się na ten temat, natomiast Vestas nie zmienia swojego zaangażowania w procesy przetargowe na polskim rynku. – To w żaden sposób nie wpływa na nasze postępowanie – powiedział w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl prezes Vestas na Europę Północną i Środkową Nils de Baar.
Czytaj także: Jakie turbiny wiatrowe staną na polskim morzu?
Porozumienie sektorowe
Inwestorzy z pierwszej fazy rozpoczynają teraz procesy, które doprowadzą do wyboru dostawców głównych komponentów m.in. turbin, co w pewnej mierze wpłynie na kształt łańcucha dostaw. PGE i Ørsted realizują farmy wiatrowe Baltica 2 i Baltica 3 o łącznej mocy 2,5 GW, co sprawia, że jest to największy projekt pod względem mocy na Morzu Bałtyckim. – Projekty o mocy około 2,5-3 GW już uzasadniają rozbudowę mocy i budowę nowych fabryk w ramach local content – mówił Soren Westergaard Jansen z Ørsted.
Wśród sektorów, które mogą na zamówieniach dla energetyki offshore skorzystać wymienia się m.in. producentów stali, kabli, elekrtroniki i transformatorów. W grudniu 2020 roku Baltic Power zorganizował konferencję dla firm zainteresowanych współpracą w ramach łańcucha dostaw, w którym wzięło udział 273 firm. W tym roku zapowiada warsztaty i spodziewa się liczniejszej grupy uczestników, spółka umieściła na swojej stronie formularz zgłoszeniowy.
W połowie września ma być podpisana umowa sektorowa, która określi pożądany udział lokalnych dostawców w łańcuchu dostaw dla energetyki offshore. W pierwszej fazie ma to być – według różnych doniesień – od 20 do 35 proc., w drugiej – ok. 50 proc., zaś po 2030 roku – jeszcze wyższy poziom. Teraz trwają negocjacje i ostateczne zapisy umowy nie są jeszcze przesądzone.
Czyszczenie wniosków o pozwolenia lokalizacyjne
O pozwolenia wnioski na wznoszenie sztucznych wysp, konstrukcji i urządzeń (PSZW), czyli pozwolenia lokalizacyjne, dla nowych projektów na Morzu Bałtyckim szykowała się ostra rywalizacja. Inwestorzy w ostatnich latach złożyli około setki wniosków o PSZW. Zasada jest taka, że gdy wpływa jeden wniosek minister gospodarki morskiej ogłasza możliwość składania kolejnych na tę właśnie lokalizację. Jeżeli więcej niż jeden wniosek dotyczy tego samego miejsca, to przeprowadzane jest postępowanie rozstrzygające.
Ustawa o offshore z grudnia ubiegłego roku w znacznym stopniu „wyczyści” tę stertę wniosków i większość z nich zostanie umorzonych. To dlatego, że – zgodnie z ta ustawą – inwestorzy, którzy chcą startować w aukcjach dla farm wiatrowych na morzu, muszą złożyć wnioski o pozwolenia lokalizacyjne dokładnie odpowiadające obszarom wskazanym w załączniku 2 do ustawy o offshore. W załączniku wymieniono 13 obszarów, z których dwa już są zajęte pozwoleniami PGE (Baltica 1) oraz Polenergii i Equinora (projekt Bałtyk I, dawna nazwa: Bałtyk Północ). Pozostaje więc do rozdysponowania 11 pozwoleń lokalizacyjnych.
Jednocześnie część wniosków będzie uczestniczyła w postępowaniu rozstrzygającym. Najnowszy projekt rozporządzenia ustalającego punktację w tym postępowaniu budzi kontrowersje, ponieważ prywatne spółki i zagraniczni inwestorzy uważają, że faworyzuje on duże państwowe firmy. Doszło do ostrego sporu pomiędzy państwowymi a prywatnymi firmami zrzeszonymi w Polskim Stowarzyszeniu Energetyki Wiatrowej. O co chodzi?
Punkty za pochodzenie
Po pierwsze, do oceny wniosków liczyć się będzie tylko doświadczenie zdobyte na obszarze Europejskiego Obszaru Gospodarczego, czyli UE plus Norwegia i Islandia ( Szwajcarii do budowy offshore potrzebna byłaby chyba katastrofa sejsmiczna).
To eliminuje firmy, które uczestniczą w budowie morskich farm wiatrowych np. w Wielkiej Brytanii, ale także na Tajwanie czy USA. Ale ten zapis w niewielkim stopniu dotyczy dużych graczy już obecnych w polskim offshore, takich jak RWE, Ocean Winds (spółka portugalskiego EDP i francuskiego Engie) Equinor czy kanadyjski Northland Power, który ma też projekty w Niemczech. Wszystkie mają farmy na morzach UE. Dużo większe znaczenie będą miały inne pomysły z rozporządzenia.
Jeden z nich to „punkty za pochodzenie” czyli preferencje dla „węglowych” spółek. Młodszym Czytelnikom należy się wyjaśnienie, że w PRL punkty za pochodzenie dostawali kandydaci na studia z rodzin robotniczych i chłopskich. Tutaj reguła jest podobna – im ktoś ma więcej elektrowni węglowych, tym dostaje więcej punktów za transformację. Im ktoś jest bardziej „zielony” – punktów ma mniej.
W obecnych warunkach korzystałyby na tym PGE i jej państwowi partnerzy – Enea i Tauron. Ale pamiętajmy, że w przyszłym roku spółki – przynajmniej według swoich planów – mają sprzedać elektrownie węglowe do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego. Gdyby to się udało, to w praktyce „punkty za pochodzenie” mogą okazać się pomysłem ryzykownym – bo np. RWE może mieć więcej węgla niż PGE.
Raczej więc należy sądzić, że taki zapis w projekcie rozporządzenia to przejaw zdrowego sceptycyzmu autorów w kwestii realności powstania NABE.
Dla inwestycji w offshore będzie też brane pod uwagę doświadczenie zdobyte w budowie dużych bloków energetycznych, także tych na paliwa kopalne. Punkty będą przyznawane również za doświadczenie w budowie i eksploatacji sieci, co oczywiście zawęża grono potencjalnych inwestorów. Dodatkowe preferencje będą także dla tych, którzy inwestują w wodór i magazyny energii – ale robią to wszystkie chyba firmy energetyczne w Europie.
Najbardziej kuriozalny jest jednak zapis, który uzależnia przyznanie PSzW od zgody wszystkich (!) ministrów. Jeśli jeden z członków rządu (np. kultury lub edukacji) wyda opinię negatywną lub nie wyda jej w ogóle, to inwestor dostaje zero punktów.
Czy powyższe kryteria są zgodne z unijnym prawem? Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy uważają, że da się je skutecznie podważyć w Komisji Europejskiej, ale czy zagranicznym firmom będzie się je chciało je skarżyć, czy też machną ręką i pójdą zarabiać gdzie indziej?
Chcemy fabryk w Polsce
Według naszych informacji decydenci w polskim rządzie byli dość rozczarowani tzw. wkładem krajowym (czyli udziałem polskich firm wykonawczych deklarowanym do URE przez inwestorów w morskie farmy wiatrowe. Przypomnijmy, że PKN Orlen i PGE uchyliły się od podania konkretnej liczby, ograniczając się do stwierdzenia, że wkład będzie „znaczny”. Z kolei Polenergia i Equinor zadeklarowały w swoim projekcie 9-20 proc. w fazie budowy, która jest najbardziej kosztochłonna.
Żeby jakieś znaczące inwestycje w łańcuch dostaw powstały w Polsce, to wielcy producenci morskich wiatraków – GE, Vestas i Siemens muszą mieć gwarancję, że dostaną kontrakty, które uzasadnią budowę fabryk w Polsce. Według naszych informacji w porozumieniu GE i Orlenu jest mowa o zapewnieniu amerykańsko-francuskiej firmie co najmniej 5 GW (700 MW rocznie).
W zamian za to mogłyby powstać w naszym kraju dwie fabryki – łopat i wież wiatraków. Ale żeby zainwestować w Polsce, GE musi mieć gwarancje, że dostanie odpowiedniej wielkości kontrakty na dostawę. To zaś oznacza, że rząd musi kontrolować, kto będzie farmy na morzu budował…
Sam cel – budowa w Polsce nowoczesnych fabryk – jest słuszny. Pytanie czy da się go osiągnąć przy pomocy nieformalnych obietnic, których rząd nie będzie w stanie wyegzekwować? Czy nie lepiej byłoby ogłosić program pomocy publicznej dla inwestorów w łańcuch dostaw dla offshore, na wzór unijnego Battery Alliance, i tym kusić inwestorów? Taką umowę można skutecznie wdrożyć, pozyskać dla niej dofinansowanie z UE. W ten sposób funkcjonowało np. wsparcie dla fabryk LG w Polsce. Koreańczycy dostali granty i ulgi, ale nikt im nie obiecywał rynku zbytu. Musieli go wywalczyć sobie sami.
Łańcuch dostaw istotną wartością przy budowie morskich wiatraków może być istotną wartością dla polskiej gospodarki. Ale czy rzeczywiście da się go zbudować przy pomocy „punktów za pochodzenie”?