Spis treści
Przyłączenie do sieci elektroenergetycznej staje się największym problemem branży fotowoltaicznej. Kilkaset farm słonecznych, które zostały już wybudowane, czeka tygodniami na odbiór techniczny. Nie wszyscy operatorzy sieci dystrybucyjnej są przygotowani kadrowo na boom w fotowoltaice. Prawdziwy problem zaczyna być też z uzyskaniem przyłączenia do sieci. W niektórych regionach staje się to już niemożliwe, a moc przyłączeniowa wynosi zero.
Nie mamy mocy i co pan nam zrobi
Urząd Regulacji Energetyki poinformował portal WysokieNapiecie.pl, że w pierwszym półroczu 2021 roku wydano 1246 odmów przyłączenia do sieci, podczas gdy w całym 2020 roku było to 768, a w pierwszej połowie ubiegłego roku – zaledwie 318 odmów – Oznacza to czterokrotny wzrost odrzuconych wniosków. Za 90 proc. odmów odpowiadają tylko dwie spółki – Energa i PGE. Tu spływa najwięcej wniosków o przyłączenie farm słonecznych, ale też jednocześnie sieć energetyczna jest najsłabsza.
Operatorzy sieci dystrybucyjnej publikują na swoich stronach dostępne moce przyłączeniowe dla całej sieci przedsiębiorstwa o napięciu znamionowym powyżej 1 kV z podziałem na stacje elektroenergetyczne lub ich grupy wchodzące w skład sieci o napięciu 110 kV i wyższym. Najnowsze dane pochodzą z końca pierwszego półrocza. Najwięcej dostępnych możliwości przyłączeniowych ma Tauron, ponieważ na 82 grup „tylko” 14 ma moc przyłączeniową zero. W Enerdze z 52 grup węzłów przyłączeniowych tylko w czterech (7 proc.) dostępne moce przekraczają 20 MW, jedna trzecia miała na koniec czerwca zerową moc przyłączeniową, a kolejne 30 proc. – na poziomie zaledwie 5 MW. W Polskiej Grupie Energetycznej już ponad 40 proc. grup węzłów przyłączeniowych nie miało na koniec czerwca dostępnej mocy przyłączeniowej. W Enei było ich 37 proc.
Czytaj także: Czy sieci nadążą za transformacją polskiej energetyki?
Nie oznacza to, że inwestorzy nie mają szans w tych miejscach na przyłączenie nowych źródeł. Najczęściej nie biorą oni pod uwagę publikowanych danych o dostępnych mocach, ponieważ dane te uwzględniają złożone wnioski, które nie zawsze przekładają się na realizację inwestycji. W przyszłości miejsce w sieci może się więc zwolnić, zwłaszcza że w przypadku farm słonecznych prowadzenie przyłącza przez wiele kilometrów jest nieopłacalne, a nie zawsze inwestorzy i OSD wydając warunki przyłączenia biorą to pod uwagę.
„Tylko w pierwszych 5 miesiącach 2021 r. moc wynikająca ze złożonych przez wytwórców OZE wniosków jest prawie 6 razy większa niż w analogicznym okresie 2020 r. (1 895 MW w 2020 i 11 141 MW w 2021). Dla zobrazowania, jest to aż 3 razy więcej niż wynosi maksymalne zapotrzebowanie na moc wszystkich odbiorców Enei Operator” – informuje Enea.
Wciąż czekamy, bez odbioru
Boom w energetyce słonecznej objawia się jeszcze jednym problemem – długim okresem oczekiwania na odbiór techniczny.
– Kilkaset wybudowanych farm słonecznych, szacujemy, że może ich być nawet powyżej 400, czeka obecnie na przyłączenie do sieci elektroenergetycznej. Tymczasem przeciągają się procedury i odbiory dokonywane przez OSD. Są to głównie farmy z aukcji 2018 i 2019, z koszyka do 1 MW mocy. Każda z tych elektrowni słonecznych mogłaby dziennie produkować 4-5 MWh energii, ponieważ jednak czekają wiele tygodni, a niekiedy miesięcy, na przyłączenie przez OSD, to każdy dzień zwłoki oznacza dla firmy realne straty przychodów – wskazuje Paweł Konieczny, członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Słonecznej.
Jak dodaje, nie wszędzie w Polsce są takie problemy, w niektórych rejonach odbiór techniczny idzie sprawnie. – Oczywiście już wcześniej można było przewidzieć, że przy tylu wydanych warunkach przyłączenia może zabraknąć rąk do pracy przy ich podłączaniu, a później obsłudze techniczno-serwisowej – zauważa Konieczny.
Czytaj także: Koronawirus atakuje sieci energetyczne
Biurokracja i technologia
– Przy tak dużej i rosnącej skali zainteresowania przyłączeniami odnawialnych źródeł, niestety zdarzają się opóźnienia – przyznaje Danuta Tabaka, rzeczniczka Enei Operator. Po stronie Enei Operator dotyczą one w większości końcowych sprawdzeń technicznych, rzadziej – konieczności wykonania dodatkowych inwestycji umożliwiających dostosowanie sieci dystrybucyjnej do przyłączenia konkretnych instalacji. Zmiany danych w umowach, aneksy, niekompletne wnioski – to wszystko wydłuża czas uruchomienia instalacji OZE. – Zdarzają się również przypadki, w których sami inwestorzy nie zgłaszają chęci uruchomienia gotowej już instalacji – podaje Danuta Tabaka.
Czytaj także: Rynek upatruje nowej fali inwestycji w sieci przesyłowe
PSES i Enea zadeklarowały wypracowanie i promowanie wzajemnych dobrych praktyk , co obejmuje też przyłączanie do sieci OZE. Wydłużone terminy odbioru dotyczą w sporej części elektrowni słonecznych, które wygrały aukcje OZE w 2019 roku. Wówczas wsparcie dostały projekty o mocy 793 MW, z czego ponad sto należących do PCWO Energy. Do tej pory 56 instalacji PV, o łącznej mocy prawie 53 MW rozpoczęło sprzedaż energii. Mają czas na pierwszą sprzedaż energii do grudnia tego roku, ale termin ten mogą przedłużyć o rok.