Spis treści
Powiedzieć, że pakiet jest obszerny to znaczy popełnić dyplomatyczne niedopowiedzenie – to propozycje nowelizacji 13 aktów prawnych wraz z licznymi dokumentami towarzyszącymi, m.in. bardzo ciekawymi ocenami skutków regulacji. W sumie to tysiące stron. Szczegółowe rozwiązania dostarczą nam tematów na wiele miesięcy. Tutaj z konieczności skupimy się na kilku najważniejszych lub budzących największe kontrowersje propozycjach.
UE przyjęła już w zeszłym roku cel redukcji emisji CO2 o 55 proc. Komisja Europejska w obszernej analizie udowadniała, że jest to możliwe i co powinno się stać aby cel został osiągnięty. O zaletach i wadach tego opartego na matematycznych modelach dokumentu pisaliśmy już tutaj.
Czytaj także: Nowy cel klimatyczny Unii Europejskiej. Czy to się uda?
Uprawnienia do emisji CO2 – będzie tylko drożej
Najważniejszym narzędziem służącym redukcji emisji jest ETS – czyli system handlu uprawnieniami, w uproszczeniu przypominający kreację pieniądza przez banki centralne Rolę banku pełni tu Komisja Europejska. O liczbie uprawnień w obiegu decydują algorytmy zapisane w Dyrektywie (Bruksela ma tu jednak możliwości „ruszania suwakiem” w jedną lub drugą stronę), ale dochody z emisji trafiają do budżetów krajowych.
W systemie jest obecnie energetyka i przemysł, odpowiadająca za 41 proc. emisji w UE. Projekt zakłada zwiększenie redukcji liczby emitowanych uprawnień – zamiast 2,2 proc. rocznie mniej ma być 4,2 proc. mniej. Do tego dojdzie wielka jednorazowa redukcja o 117 mln uprawnień. To powinno wywindować ceny, które już są bardzo wysokie – od kilku miesięcy sięgają powyżej 50 euro. W takiej sytuacji węgiel jako paliwo dla elektrowni jest kompletnie nieopłacalny, ale coraz gorzej wygląda też sytuacja gazu ziemnego.
Biedniejsze kraje UE, które mają bardziej emisyjną energetykę byłyby w znacznie gorszej sytuacji. Komisja zdecydowała się więc nieco wydłużyć oferowaną im dekarbonizacyjną marchewkę w postaci istniejącego już Funduszu Modernizacyjnego. Na wynegocjowany w 2014 r. Fundusz zrzucają się ze swojej puli bogatsze kraje „starej UE” – w sumie jest to pula 2 proc. uprawnień warta ….. Polska jest jednym z głównym beneficjentów – przypadnie jej 43 proc. puli. Fundusz zacznie funkcjonować w tym roku.
Czytaj także: Rusza Fundusz Modernizacyjny, ale pompy ciepła poczekają na dotacje
Bruksela chce zwiększenia Funduszu Modernizacyjnego o kolejną pulę 2,5 proc. uprawnień, ale tym razem krąg państw – beneficjentów ma się powiększyć o Grecję i Portugalię. Polska z tej puli nadal dostanie największy kawałek tortu, ale ponieważ będzie o dwóch łasuchów więcej, to i porcja mniejsza – tym razem już nie 43, ale 34 proc. może trafić nad Wisłę.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska w komunikacie już dało do zrozumienia, że będzie dążyć do zwiększenia puli FM gdyż zaproponowane rozwiązania „nie są wystarczające”. Polska chciałaby bowiem uniknąć sytuacji, w której nasza energetyka i przemysł musiałaby kupić więcej uprawnień niż może sprzedać polski rząd. Warszawa ostrzega, że w takiej sytuacji nasza biedniejsza gospodarka dotowałaby fiskusa bogatszych państw UE.
CO2 na stacji benzynowej i w domu też płatne, ale mniej
To nie koniec zmian w ETS. Zgodnie z oczekiwaniami Bruksela zaproponowała także włączenie od 2026 r. transportu i budynków do systemu handlu emisjami. Na razie za emisje płacą tylko użytkownicy ciepła sieciowego zasilani przez duże ciepłownie i elektrociepłownie – w sumie to 30 emisji pochodzącej z ogrzewania budynków i domów. Grzejący się indywidualnie emitują „na gapę”.
Nowy mechanizm oznacza, że producenci paliw – benzyny, diesla, gazu ziemnego, oleju opałowego czy węgla spalanego w indywidualnych piecach także będą musieli kupować uprawnienia. Ale na początku będzie to osobny system, z innymi, z dużo mniejszymi cenami uprawnień. Ile będą wynosić? Nie wiadomo, Bruksela na razie trzyma karty przy orderach. Warto dodać podobny, „w pełni kompatybilny”, system dla transportu i budynków zamierzają wprowadzić Niemcy przy cenie 25 euro za tonę CO2. Tamtejszy związek konsumentów VZBV obliczył, że dla przeciętnego kierowcy oznaczać to będzie wzrost rachunków przy pompie o 7 centów na litrze (benzyniak, za diesla wychodzi wzrost o 8 centów).
Włączenie transportu i budynków do ETS jest też powiązane z zmianami w opodatkowaniu paliw akcyzą. Minimalne stawki podatków od benzyny, diesla, gazu ziemnego czy węgla mają być powiązane z emisyjnością paliw.
Podwyżki cen za paliwa i ogrzewania budzą ogromne kontrowersje. We Francji świeża jest jeszcze pamięć o protestach „żółtych kamizelek”. Pascal Canfin, niegdyś jeden z liderów „Zielonych” we Francji, były dyrektor tamtejszego oddziału WWF ostrzegł, że rozszerzanie ETS na transport i budynki to błąd. Canfin jest dziś wpływowym europosłem z ramienia LREM, partii Emanuela Macrona.
Polskie Ministerstwo Klimatu także ma „bardzo poważne wątpliwości”. Dodało, że takie rozwiązanie „może uderzyć w najbiedniejsze grupy społeczne”.
Oczywiście Bruksela zdaje sobie z tego sprawę, dlatego proponuje powołanie nowego specjalnego unijnego funduszu, z którego korzystałyby biedniejsze gospodarstwa domowe czy mikroprzedsiębiorcy. Społeczny Fundusz Klimatyczny wspierałby też inwestycje w efektywność energetyczną czy niskoemisyjny transport. W latach 2025 -2031 dysponowałby kwotą 72,2 mld euro.
Klimat na granicach
Jednym ze źródeł finansowania tego funduszu ma być zapowiadany już graniczny podatek klimatyczny zwany CBAM. Bruksela chce w ten sposób wyrównać szanse europejskiego przemysłu energochłonnego – dziś każda tona cementu czy nawozów wyprodukowana w UE jest częściowo obciążona kosztami emisji, ale tona takiej samej stali czy amoniaku wyprodukowana w Rosji, Chinach czy USA już nie. Podatek od 2026 r. ma obciążyć importerów, którzy będą musieli płacić ekwiwalent kosztów emisji w systemie ETS. Na początek system obejmie handel importowanym do UE cementem, stalą, nawozami, aluminium i prądem, a w latach 2023 -2026 będzie okres przejściowy, w którym importerzy będą mieli obowiązek raportowania o emisjach produktów, ale bez płacenia.
Importerzy będą musieli postarać się o certyfikaty poświadczające jaka jest emisyjność producenta, którego produkt chcą przywieźć. Komisja szacuje, że system na początek obejmie 1000 firm importowych przeprowadzających 239 tys. transakcji rocznie i kupujących towary od 510 producentów na całym świecie. Zaniepokojenie granicznym podatkiem klimatycznym wyrazili już główni partnerzy handlowi UE- Chiny, USA, Rosja. Bruksela oferuje więc zachętę dla innych państw do wprowadzania własnych systemów handlu emisjami – ich koszty będzie można odliczyć od CBAM.
Koniec nowych „samosmrodów” już w 2035 r.
To też zapowiedziana rewolucja – Bruksela chce aby od 2035 r. każdy nowy samochód rejestrowany w UE był zeroemisyjny. Nie oznacza to, że musi być elektryczny – może także używać wodoru lub biopaliw. W ślad za tym iść rozwój infrastruktury – Komisja chce aby do tego czasu ładowarki do aut elektrycznych na głównych europejskich drogach były rozmieszczone co 60 km a stacje do tankowania wodoru – co 150 km.
„Jeśli nie udowodnimy, że to jest sprawiedliwe…”
Unijny pakiet czeka teraz ostra obróbka legislacyjna w tzw. trilogu czyli negocjacjach między Komisją, Parlamentem Europejskim a państwami członkowskimi. Propozycje zostaną zapewne mocno zmieniona, najbardziej niepewny los czeka dyrektywę o opodatkowaniu energii, która musi być przyjęta jednomyślnie. – Nie możemy kwestionować celu (55 proc. redukcji), który jest obowiązującym prawem. Jesteśmy otwarci na dyskusję, ale ludzie najbardziej przejmują się tym czy to jest sprawiedliwe. To na Komisji spoczywa ciężar udowodnienia, czy te propozycje oznaczają sprawiedliwość i solidarność. Jeśli nie potrafimy tego pokazać, opór będzie potężny – mówił unijny komisarz ds. klimatu Frans Timmermanns. Przekonywał jednak, że innej drogi nie ma.