Spis treści
Ogłoszone w czwartek porozumienie kończy siedmiomiesięczne negocjacje rządu ze górniczymi działaczami związkowymi. Treści na razie nie znamy, końcowa wersja tekstu jest ciągle ucierana i ma być podpisana w środę. Ale już wiadomo, że działacze dostali niemal wszystko co chcieli – harmonogram zamykania kopalń rozciągnięty do 2049 r., obietnice inwestycji w tzw. czyste technologie węglowe oraz m.in. program osłon socjalnych, odpraw, ale także podwyżek pensji.
Najważniejszym elementem porozumienia jest jednak załącznik o dopłatach z budżetu do produkcji węgla, dzięki którym kopalnie mają się utrzymać. Według naszych informacji pochłoną ok. 2 mld zł rocznie.
Czytaj także Plan dla górnictwa: 2 mld zł rocznie dopłat do utrzymania PGG
Słabościom tego programu poświęciliśmy już kilka tekstów. Przede wszystkim nie uwzględnia ona dramatycznego spadku popytu na węgiel. Już w ciągu najbliższych trzech lat nie będzie potrzebne od 7 do 10 mln ton węgla, bo powstanie od 2 do 3 GW nowych wiatraków i ok. 3 GW nowych instalacji PV, pełną parą pracują także nowe elektrociepłownie gazowe. O ciepłowniach, które masowo przestawiają się na gaz lub biomasę oraz indywidualnych użytkownikach już nawet nie wspominamy.
Czytaj także: Górnicze związki usłyszały, ile węgla będzie potrzebne
Dopłaty z budżetu mają więc zapewnić rentowność kopalń. Ale będą uzależnione od spełnienia przez nie wskaźników wydajności, których na razie nie znamy, być może zostaną ujawnione w środę.
Porozumienie musi być zatwierdzone przez Komisję Europejską. Rząd zamierza zacząć rozmowy z Brukselą po środowym podpisaniu porozumienia ze związkowcami.
Porozumienie obejmuje trzy spółki górnicze – Polską Grupę Górniczą, Węglokoks oraz Tauron Wydobycie. W tej ostatniej spółce daty zamknięcia wyznaczono dla kopalni Brzeszcze na 2040 r. a dla Sobieskiego i Janiny na 2049 r.
We wrześniu 2020 r. porozumienie z rządem określające harmonogram zamykania kopalń podpisały tylko związki działające w PGG. Potem dołączono również działaczy z Tauronu, JSW i Bogdanki. Ostatecznie jednak te dwie ostatnie spółki zdecydowały się nie przystępować do porozumienia. Informację tę potwierdziliśmy w dwóch niezależnych źródłach.
To oznacza, że obie firmy nie wyznaczą dat zamknięcia kopalń, ale nie wezmą też dopłat z budżetu do wydobycia.
Bogdanka to najlepsza kopalnia w Polsce, która mimo trudnej koniunktury wciąż jest rentowna i nie korzystała z żadnej pomocy publicznej. Wydobywa co roku ok. 9 mln ton węgla energetycznego.
Dla JSW, która ma problemy, ale łatwo też może z nich wyjść, węgiel energetyczny jest produktem ubocznym, ponad 70 proc. wydobycia to węgiel koksujący. W 2020 r. spółka wydobyła 14,4 mln ton węgla, z czego tylko 3,3 to surowiec dla elektrowni. Strategia spółki zakłada, że do 2030 r. węgla energetycznego nie będzie w ogóle, ale do tego czasu JSW będzie go wydobywać i, co za tym idzie, sprzedawać.
Decyzja obu spółek oznacza, że jeśliby tzw. umowa społeczna weszła w życie, to na rynku będą konkurować ze sobą dwa produkty – dotowany z budżetu węgiel PGG, Tauronu i Węglokokoksu (w sumie ok. 35 mln ton) oraz „zwykły” węgiel z Bogdanki i JSW.
W praktyce sceptycyzm obu spółek oznacza chyba przeświadczenie, że tzw. umowa społeczna w tym kształcie nie wejdzie w życie, bo Komisja Europejska wymusi zmiany. Ale na ostateczną ocenę wszystkich implikacji porozumienia trzeba poczekać, aż zostanie ujawnione.