Spis treści
Polskim portem „pierwszego wyboru” przy budowie farm wiatrowych na morzu ma być Port Gdynia. Tak wynika z wielu zapowiedzi przedstawicieli rządu, projektu uchwały Rady Ministrów w tej sprawie oraz z projektu Krajowego Planu Odbudowy. W KPO, przesłanym do Brukseli na początku maja, na port instalacyjny w Gdyni i porty serwisowe przewidziano jako granty 437 mln euro. Na razie to plany, a inwestycje powinny zacząć się jak najszybciej. Na razie w Polsce żaden port nie spełnia kryteriów, pozwalających na wykorzystanie go do budowy czy serwisu farm wiatrowych na morzu. A inwestorzy uczestniczący w pierwszej fazie wsparcia morskich farm wiatrowych, prowadzą rozmowy z wieloma portami, nie tylko w Polsce.
Terminal instalacyjny ma powstać do 2024 roku
Zaczyna się wyścig z czasem, by przygotować polski port instalacyjny. – To miejsce, gdzie będą składane i przygotowywane do wysyłki na plac budowy elementy konstrukcyjne – wyjaśnił Zbigniew Gryglas, podczas posiedzenia sejmowej Komisji Infrastruktury. Według KPO, terminal instalacyjny będzie gotowy w czwartym kwartale 2024 roku, ale lepiej by było, gdyby postał wcześniej. – Przygotowujemy rozwiązanie lokalizacji portu instalacyjnego dla morskich farm wiatrowych. Miejsce zostało wybrane. Będzie to port w Gdyni, i rozwiązanie musi zawierać szereg działań w zakresie uruchomienia instalacyjnego portu do roku 2024 – powiedział minister gospodarki morskiej Marek Gróbarczyk.
Port w Gdyni ma gotową koncepcję inwestycji u nasady Portu Zewnętrznego, inwestycja planuje zrealizować w formule PPP, do końca tego roku ma podpisać umowę z wybranym partnerem. W kwietniu prezes zarządu Morskiego Portu Gdynia Adam Meller wyjaśniał portalowi WysokieNapiecie.pl, że czeka tylko na decyzję rządową wskazującą polski port instalacyjny wraz z kwotą dofinansowania na jego realizację. Prezes w maju został odwołany.
Projekt uchwały Rady Ministrów w sprawie terminalu instalacyjnego dla morskich farm wiatrowych, który miał być przyjęty w pierwszym kwartale tego roku, nadal czeka.
– Uchwała w sprawie wyboru portu instalacyjnego była zapowiadana przez przedstawicieli Ministerstwa Klimatu i Środowiska oraz Ministerstwa Aktywów Państwowych wiele razy, ale nie wiemy, kiedy ostatecznie zostanie podjęta – wskazuje Kamila Tarnacka z Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Gdy poznamy harmonogram przystosowania i udostępnienia portu, to inwestorzy będą mogli określić, w jakim stopniu skorzystają z Portu Gdynia. Na razie takiego konkretnego harmonogramu nie ma. – Szkoda, że trwa to tak długo, bo czas ma tu kluczowe znaczenie i to nie tylko dla samego portu, ale też dla rozwoju lokalnego łańcucha dostaw wokół infrastruktury portowej. Tematem numer jeden są teraz finanse i organizacja złożonego procesu inwestycyjnego – uważa Tarnacka.
Rozmawiają z wieloma portami
Inwestorzy nie mogą natomiast pozwolić sobie na opóźnienia i rozglądają się za miejscami, z których będą mogli za dwa-trzy lata budować na polskim morzu turbiny wiatrowe.
– Rozmawiamy z kilkoma różnymi portami, polskie porty naprawdę potrzebują wiele działań, aby farmy wiatrowe offshore mogły być z nich instalowane. Każdy port musi mieć odpowiednio duże obciążenie użytkowe, by mógł przyjąć dużą liczbę ciężkich turbin, łopat wiatraków, komponentów, wież. Potrzebne są też odpowiednio wysokie żurawie i place manewrowe. Obciążenie użytkowe w polskich portach musi zostać zwiększone, podobnie jak przestrzeń do załadunku i przechowywania elementów siłowni wiatrowych – wówi w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl prezes Vestas na Europę Północną i Środkową Nils de Baar.
Jak dodaje, Wielka Brytania, Dania, Niemcy dużo zainwestowali w porty, by miały dużą powierzchnię, obciążenie, przyjmowali jednostki cargo i instalacyjne. Polskie porty muszą także sporo zainwestować, by można było w nich przeprowadzać wstępny montaż i instalację farm wiatrowych offshore. A jeśli wziąć pod uwagę także produkcję części do farm wiatrowych, to potrzeba jeszcze więcej przestrzeni. – Prowadzimy rozmowy z kilkoma portami i lokalnymi władzami, by pomóc im w zaplanowaniu rozwoju infrastruktury odpowiedniej do tego, aby mogli uczestniczyć we współpracy z przemysłem morskiej energetyki wiatrowej – mówi Nils de Baar.
Gdzie zainwestuje PFR?
W portowe inwestycje związane z offshorem może zaangażować się Polski Fundusz Rozwoju, który stał się w ubiegłym roku udziałowcem gdańskiego terminala DCT. Według informacji portalu WysokieNapiecie.pl państwowy fundusz inwestycyjny opowiada się za wiodącą rolą Gdańska.
Jak tłumaczył Bartłomiej Pawlak, wiceprezes PFR, offshore jest zagadnieniem znacznie szerszym niż tylko zaplecze techniczne. Na razie rozmowy dotyczą wyselekcjonowania polskich partnerów do projektów offshorowych, którym PFR mógłby zaoferować wsparcie, by mogły się rozwinąć.
Morski wiatr zastąpi węgiel
Odnosimy wrażenie, że nic się nie dzieje w kwestii wyboru portu instalacyjnego. W tej kwestii Port Gdynia konkuruje z Gdańskiem, podczas gdy ta decyzja powinna dawno zapaść na szczeblu politycznym gdyż rozmowy w temacie lokalizacji portu trwają już od dwóch lat. Zagraniczni inwestorzy zaangażowani w morskie inwestycje wiatrowe patrzą na to, co się dzieje wokół polskiego portu instalacyjnego, z coraz większym dystansem – uważa Michał Śmigielski, prezes Morskiej Agencji Gdynia.
Jego zdaniem, jeżeli polski offshore wiatrowy ma być budowany w latach 2024-2026 to wydaje się już niemal pewne, że spółki uczestniczące w pierwszej fazie wsparcia morskich farm wiatrowych będą korzystały z portu Roenne na wyspie Bornholm czy niemieckiego Sassnitz. W latach 2024-2026 roku będzie szczyt inwestycji w offshore w Europie i na Bałtyku, potrzebne są więc szybkie działania, by polski port w Gdyni czy Gdańsku na tym skorzystał. – Trójmiasto jest tu najlepszą lokalizacją ze względu na zaplecze inwestycyjne – skąd mamy nadzieję będzie pochodziło część komponentów do budowy farm wiatrowych na morzu. To też ogromna szansa dla portów do wejścia w nowy, perspektywiczny segment działalności, gdy przeładunki węgla będą maleć – dodaje Śmigielski.
Dodatkowo, już powinny zacząć się inwestycje w porty serwisowe. Porty serwisowe będą miały zagwarantowaną pracę przez 30-35 lat. – To ogromna szansa dla małych polskich portów i warto zrobić wszystko, by tu opóźnienia z pracami nie doprowadziły do sytuacji takiej, jak w przypadku portu instalacyjnego – podkreśla prezes Morskiej Agencji Gdynia.