Spis treści
W tym roku przybyło w naszym kraju 150 tys. instalacji fotowoltaicznych. To 5 razy więcej niż liczba mieszkańców Zakopanego. Panele dumnie wiszą już na prawie 300 tys. domów. Już najbliższego lata będą chwilami zaspokajały nawet jedną czwartą polskiego zapotrzebowania na prąd.
Słońce mimo mrozu
Działanie fotowoltaiki zależy od nasłonecznienia, nie od temperatury. W mroźny, ale słoneczny dzień standardowa prosumencka instalacja może wyprodukować nawet 15 kWh – tyle ile przeciętne gospodarstwo domowe zużywa przez dwa dni. Następnego dnia, jeśli będzie pochmurno, możemy uzyskać tylko 1 kWh. Widać więc, że bardzo dużo zależy od pogody. Większość paneli zgodnie z deklaracjami producenta może pracować aż do -25°C, przy czym to ograniczenie należy traktować raczej teoretycznie. Część producentów daje gwarancję aż do -40°C. Doświadczenia ze stacji badawczych na Antarktydzie pokazują bezproblemową pracę przy temperaturach poniżej -60°C.
Z każdym stopniem Celsjusza niżej sprawność paneli rośnie o ok. 0,4%, czyli przy panujących w naszym kraju jeszcze niedawno temperaturach zamieniały one światło na prąd nawet o 10% wydajniej niż średnio w ciągu roku. Również falowniki bardzo dobrze znoszą zimno. Serwisanci mający podgląd na żywo do swoich instalacji nie zauważyli tej zimy żadnych nadzwyczajnych problemów.
Odśnieżanie – czy warto?
Śnieg nie stanowi dla paneli zagrożenia, choć oczywiście utrudnia produkcję prądu. Standardowe nachylenie 20-30° jest zbyt małe, aby sam zsuwał się ze szkła, jeśli jednak chcemy, możemy go zmieść używając miotły lub czegokolwiek innego, co nie zostawi brudu. Pilnujmy, aby na włosiu nie było piasku, bo jego twarde drobinki mogą zarysować szkło. Jeśli panele są w trudno dostępnym miejscu, po prostu zostawmy je w spokoju. Gdy pojawi się Słońce, ciemna powierzchnia bardzo szybko się nagrzewa i śnieg spływa nawet przy ujemnej temperaturze.
Mopem czy szlauchem?
Czy instalacja fotowoltaiczna wymaga serwisu przed sezonem? – W zasadzie nie – mówi w rozmowie z Wysokim Napięciem Krzysztof Dorynek, dyrektor w ZN Shine Solar, jednej z wiodących firm produkujących panele fotowoltaiczne. – Oczywiście po zimie warto je trochę wyczyścić, zwłaszcza jeśli mieszkamy w miejscu, gdzie smog widać gołym okiem. Można to zrobić zwykłą ścierką albo mopem, czymkolwiek, co nie rysuje szkła. Bardzo istotne jest jednak, jakiej użyjemy wody. Zwykła kranówka ma w sobie sporo kamienia i po wyschnięciu na szybie zostają kropki lub smugi. Do tego osadu potem przyczepia się brud z powietrza i panel zauważalnie traci moc. Ja korzystam z deszczówki z odrobiną „Ludwika”, bardzo dobrze sprawdza się też woda demineralizowana.
W ferworze wiosennych porządków pamiętajmy o bezpieczeństwie. Nie od dziś wiadomo, że drabina jest „ulubionym” narzędziem ortopedów. Najprostszą robotę mają właściciele płaskich dachów lub ci, którzych instalacja stoi wprost na gruncie. Na pewno nie polecamy polewania paneli z dołu wężem ogrodowym, a tym bardziej wchodzenia na pochyły dach bez zabezpieczenia.
Trudny dach – trudne mycie
Najtrudniejsza w czyszczeniu (lub innym serwisie) jest instalacja umieszczona jednocześnie po kilku stronach bogato ozdobionego dachu. Jeśli na etapie projektowania swojej elektrowni nie jesteśmy w stanie zmieścić jej na jednej, wystawionej na południe ścianie, to być może lepiej będzie umiejscowić ją na ziemi. Panele wystawione na południe łapią najwięcej Słońca, skierowane na wschód lub zachód przynajmniej o kilkanaście procent mniej. Instalacja na poziomie gruntu może okazać się lepszym pomysłem, oczywiście pod warunkiem, że nic nie zasłania dostępu do światła.
Ciekawym pomysłem jest zamontowanie paneli na trackerze, czyli ruchomym stelażu, który obraca się zgodnie z ruchem Słońca. Dzięki temu przez cały dzień instalacja jest zwrócona pełną powierzchnią do światła i produkuje prąd z możliwie dużą mocą.
Tracker do paneli o mocy 5 kW kosztuje ok. 15 tys. zł i podnosi produkcję prawie o 50%. Koszt całej instalacji jest porównywalny do o połowę większej „zwykłej” fotowoltaiki generującej taką samą ilość energii w ciągu roku. Dodatkowym plusem jest bardziej równomierny dobowy profil generacji, co ułatwia dopasowanie własnej konsumpcji do produkcji. Najczęściej na trackerach montuje się panele dwustronne, które korzystają również z rozproszonego światła docierającego od tyłu. To szczególnie korzystne zimą, ponieważ wtedy odbitego światła jest proporcjonalnie najwięcej. Śnieg sam się z nich zsuwa, gdy są ustawione najbardziej pionowo.
Lepsze panele potrzebują mniej obsługi
Nowe rodzaje paneli słonecznych łatwiej radzą sobie ze śniegiem i brudem. W niektórych tylna powierzchnia jest podobnie jak przednia pokryta szkłem. Takie rozwiązanie jest bardziej trwałe on tradycyjnego, plastikowego spodu. Coraz częściej szkło jest łączone bez użycia ramki – przednia powierzchnia jest idealnie gładka, a więc łatwiej zsuwa się z niej śnieg, a brud nie gromadzi się w zakamarkach wokół obręczy.
– Mam instalację 5 kW z modułami dwustronnymi i korzyści widać gołym okiem – potwierdza Krzysztof Dorynek. – Taki panel jest nie do ruszenia, a uzyski prądu są wyraźnie wyższe niż dla zwykłego PV. Tylna szyba wyraźnie przyjęła się jako standard w modułach wyższej klasy, a przednia szyba również jest przedmiotem ciągłych ulepszeń. Oprócz wytrzymałości i transparentności liczy się powłoka. Największą innowacją jest powłoka z grafenu, który ułatwia spływ kropel wody i przyspiesza rozkład zanieczyszczeń pozostawianych przez ptaki.