Dwa tygodnie solidnego hajcowania drewnem we wszystkich 4 mln domowych pieców i kominków, gdzie pali się surowcem z polskich lasów, mogłoby zauważalnie przybliżyć nasz kraj do osiągnięcia unijnego celu udziału energii ze źródeł odnawialnych (OZE) na koniec tego roku.
Zatem, Drodzy Rodacy, nie szczędźmy drewna, zwłaszcza że milion z nas i tak pozyskuje je za darmo, i ładujmy do pieców polana, okrąglaki, zrębki, pellety, gałęzie, trociny, ług czy chrust i hajcujmy! Tak pomożemy naszej ojczyźnie wywiązać się z unijnych zobowiązań udziału energii z OZE.
Polska energetyka drewnem stoi
Ten apel nie jest oczywiście pozbawiony ironii. Jednocześnie jednak pokazuje naszą energetykę odnawialną taką, jaka jest naprawdę – nie opartą na elektrowniach wodnych, tysiącach paneli fotowoltaicznych, czy wielkich farmach wiatrowych, ale na drewnie spalanym w domowych piecach, a w przypadku 500 tys. polskich rodzin także drewnie, którym pali się pod kuchniami, aby ugotować obiad.
Drewno spalane w domach daje nam dwukrotnie więcej energii odnawialnej niż dostarczają do sieci elektroenergetycznej wszystkie farmy wiatrowe w Polsce czy wszystkie stacje benzynowe, na których zawsze dolewamy do baku po kilka procent biopaliw. I to w dużej mierze od tego ile drewna spalimy, a właściwie od tego ile spalonego drewna wykażemy w statystykach, zależy realizacja „zielonego” celu naszego kraju, do którego – jak pokazują najnowsze dane Eurostat – na początku tego roku wciąż było nam bardzo daleko.
W ekologicznym ogonie UE
Po pięciu latach zastoju w ekoinwestycjach, przez które udział „zielonej” energii w całkowitym zużyciu energii w Polsce wahał się w latach 2013-2018 w okolicach 11,5%, coś w końcu drgnęło. Na koniec 2019 roku udział energii z OZE wzrósł w Polsce do 12,16% – poinformował właśnie Eurostat. 1 stycznia 2020 roku od osiągnięcia celu na ten rok wciąż dzieliła nas jednak przepaść.
Przypomnijmy, że ponad dekadę tem
u Unia Europejska, w tym Polska, przyjęła pakiet 3×20. Zobowiązaliśmy się w nim, że do 2020 roku przynajmniej 20% zużywanej w całej UE energii będzie pochodzić z OZE. Aby osiągnąć ten wspólny cel, każde państwo członkowskie ma zrealizować swój własny – w przypadku Polski jest to 15%. Chodzi tu zarówno o energię wykorzystywaną do produkcji elektryczności, jak również w ogrzewaniu i transporcie. W tym ostatnim sektorze udział „zielonej” energii nie powinien być jednocześnie mniejszy niż 10%.
Większość państw Unii (14 z 27) przekroczyła już swoje cele OZE na ten rok. W tym zdecydowana większość najbiedniejszych państw środkowoeuropejskich. Kolejnych sześć było już blisko (brakowało im poniżej 2 pp). Najdalej od swoich celów OZE było siedem pozostałych państw UE – w tym Polska. Oprócz nas najwięcej brakuje Irlandii, krajom Beneluksu i Francji.
Polska bliżej celu OZE niż mogłoby się wydawać
Czy mamy zatem jeszcze szanse, aby w tym roku nasz udział ekoenergii wzrósł aż o jedną czwartą i osiągnął 15%? Jeszcze w styczniu szanse na to były bliskie zeru. Później przyszła epidemia Covid-19, lockdown kraju i załamanie popytu na energię elektryczną, benzynę, olej napędowy czy paliwo lotnicze – których w drugim kwartale zużyliśmy odpowiednio o 8%, 20%, 12% i 77% mniej rok do roku. W tym czasie wzrosła z kolei produkcja energii elektrycznej z OZE (o 13%) oraz udział biopaliw. Według wstępnych szacunków portalu WysokieNapiecie.pl udział energii z OZE w Polsce w 2020 roku może dzięki temu przekroczyć 14%.
Największy wpływ na ostateczny wynik będziemy mieć jednak my – obywatele. I nie tyle ze względu na fotowoltaiczny boom, co na ilość spalonego w naszych domach drewna. W ubiegłym roku końcowe zużycie „zielonej” energii w Polsce wyniosło niemal 9 Mtoe (Mtoe to milion ton oleju ekwiwalentnego, a więc w równowartość energii zgromadzonej w 9 mln ton ropy. Dla porównania rocznie zużywamy w Polsce ok. 26 mln ton ropy, a całe końcowe zużycie energii w kraju to 74 Mtoe). Z tych 9 Mtoe, jak podaje Eurostat, niemal 6 Mtoe stanowiła energia odnawialna wykorzystana w sektorze ciepłowniczym (63% całej „zielonej” energii skonsumowanej w Polsce). Z szacunków WysokieNapiecie.pl wynika z kolei, że w tym aż 2,5 Mtoe stanowiło drewno spalone w sektorze mieszkaniowym, w zdecydowanej większości w domowych piecach. Co czwartą jednostkę ekoenergii zużytą w Polsce dostarczyło więc 4 mln gospodarstw domowych w Polsce, w których pali się drewnem.
„Zielona” energia zużywana w dwóch pozostałych sektorach – elektroenergetyce i transporcie – ma przy ciepłownictwie bardzo ograniczone znaczenie. Cała ekologiczna energia elektryczna w Polsce (z wiatru, wody, słońca i biomasy) zużyta w 2019 roku to niewiele ponad 2 Mtoe (23% krajowej energii z OZE). Z kolei wszystkie biopaliwa w olejach napędowych i benzynie oraz elektryczność wykorzystana przez pociągi i samochody, to niewiele ponad 1 Mtoe (14% całej energii z OZE w Polsce).
Mało drewna w polskich domach
Jak wynika z najnowszych danych GUS (za 2018 rok), aż 30% gospodarstw domowych w Polsce spala drewno (63% na wsi i 14% w miastach). Większość robi to naprzemiennie z węglem w tym samym piecu lub osobno w kominkach. Jako podstawowe źródło ogrzewania drewno wykorzystywane jest w co dziesiątym domu w Polsce.
W sumie Polacy wydają na jego zakup aż 3 mld zł rocznie, chociaż aż 10% polskich rodzin pozyskuje je w całości lub częściowo za darmo (gałęzie z drzew, drewno z własnych lasów, stare meble, nielegalna wycinka itp.). Jeżeli już ktoś pali drewnem, to średnio zużywa 8 m sześc. rocznie, przeciętnie płacąc po 112 zł/m3.
Co ciekawe, Polacy wcale nie są w awangardzie wykorzystania OZE w postaci drewna spalanego w domowych piecach i kominkach. Ba! Jesteśmy właściwie w unijnym ogonie. Średnie zużycie drewna opałowego w gospodarstwie domowym w Polsce wynosi 2,9 GJ na osobę (mniej niż pół kubika). Mniej drewna od nas spalają głównie wyspiarze, którzy dawno pozbyli się już lasów i kraje Beneluksu, gdzie gęsta zabudowa, a w efekcie problem ze smogiem, dawno już wyrugowały drewno wraz z węglem, zastępując go gazem z Morza Północnego. Podobną ilość do nas spalają Niemcy i Portugalczycy. Z kolei Francuzi, Włosi, Węgrzy, Czesi czy Finowie spalają w swoich domach istotnie więcej tego surowca, w każdym razie według oficjalnych statystyk. Liderem – ze zużyciem na poziomie 12,4 GJ/os. (prawie dwa kubiki na osobę rocznie) są Estończycy.
Relatywnie mały udział drewna w Polsce to, z jednej strony efekt wysokiego wykorzystania węgla w domowych piecach (niespotykanego nigdzie w Europie na taką skalę i niezwykle rzadkiego już fenomenu na świecie) oraz stosunkowo popularnych u nas sieci ciepłowniczych.
Ekologiczny dym
Organizacje ekologiczne, a zwłaszcza alarmy smogowe, zwracają jednak uwagę, że istotna jest nie tyle skala wykorzystania drewna w domowych kotłowniach, co sposób jego spalania, a z tym nie jest dziś najlepiej. − Niestety, to samo źródło energii, które raportujemy jako ekologiczną energię odnawialną, w polskich realiach jest jednocześnie powodem istotnego zanieczyszczenia powietrza – tłumaczy w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl Andrzej Guła, współtwórca Krakowskiego Alarmu Smogowego.
− Większość drewna w polskich domach spala się w prymitywnych kotłach węglowych lub kominkach, które emitują wielokrotnie więcej zanieczyszczeń niż nowoczesne urządzenia spełniające standardy ecodesign. W takim wypadku drewno generuje smog, podobnie jak węgiel. Co więcej, w miejscowościach gdzie dostęp do drewna jest łatwiejszy, pyłu pochodzącego ze spalania drewna potrafi być nawet więcej niż z węgla. W badaniach zrealizowanych na zlecenie władz Podkowy Leśnej wyszło, że biomasa w sezonie grzewczym generuje od 58 do 72 proc. niskiej emisji na terenie gminy – dodaje Guła.
Walka ze smogiem uszczupli udział OZE?
W przyszłości drewno spalane w wysokosprawnych kotłach może być jednym z ważniejszych rozwiązań jednocześnie ograniczających emisję pyłów zawieszonych i CO2. Dziś jednak kotłów zgazowujących drewno niemal się w Polsce nie sprzedaje, a popularność najnowocześniejszych kotłów z automatycznymi podajnikami widać po odsetku gospodarstw domowych spalających pellety i brykiety – wynosi on 0,9%.
W najbliższej dekadzie, w ramach walki ze smogiem, prawdopodobnie pozbędziemy się więc też ogromnej ilości odnawialnej energii w postaci drewna spalanego w kopciuchach. Co będzie dla Polski o tyle istotne, że cel OZE w wysokości 15% w 2020 roku będzie minimalnym poziomem, jaki Polska będzie musiała utrzymać w kolejnych latach, niemal na pewno jeszcze go zwiększając, bo w ramach całej Unii uzgodniliśmy właśnie, że do 2030 roku chcemy zwiększyć udział OZE do 32% (z 20%, jakie osiągniemy w tym roku).