Dokładnie o godz. 13:13 zapotrzebowanie na moc elektryczną w całym kraju wyniosło 26 839 MW i było najwyższe w historii Polski – wynika z danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych odnotowanych przez portal WysokieNapiecie.pl. To wartość chwilowego zapotrzebowania, natomiast 15-minutowy rekord oficjalnie odnotowywany przez PSE wyniósł 26 533 MW i był o 0,1 proc. wyższy od poprzedniego rekordu ze stycznia 2019 roku (26 504 MW).
Zima to tradycyjnie okres największego zapotrzebowania odbiorców na moc. Poza feriami i świętami Polacy niemal w komplecie są w pracy, a fabryki pracują z pełną parą. Do tego działać musi oświetlenie, a w wielu miejscach także ogrzewanie elektryczne.
Niewiele zmieniła tu epidemia koronawirusa, która nie zatrzymała przemysłu. Według ostatnich danych GUS za październik produkcja sprzedana przemysłu była najwyższa w historii − o 1 proc. wyższa niż w październiku 2019 roku. Tymczasem przemysł i budownictwo (pomimo epidemii także wciąż w dobrej kondycji) są największymi odbiorcami energii elektrycznej w kraju, odpowiadającymi za ok. 40 proc. zapotrzebowania na prąd.
Swoją cegiełkę do rosnącego zużycia dołożyła także ogromna popularność… paneli fotowoltaicznych (liczba prosumentów przekroczyła już 300 tys.). Same instalacje fotowoltaiczne produkują oczywiście zdecydowanie więcej energii niż jej pobierają (zwłaszcza latem). Jednak polskie przepisy umożliwiają wykorzystanie nadwyżek energii z PV wprowadzonych do sieci elektroenergetycznych także wiele miesięcy później. Dlatego coraz więcej polskich rodzin korzysta np. z ogrzewania elektrycznego i inwestuje w pompy ciepła. W ten sposób zwiększają zimowe szczyty obciążenia sieci elektroenergetycznej, choć fotowoltaika działa wówczas na pół gwizdka lub wcale, ze względu na długie noce.
W tym roku do rosnącego zapotrzebowania na energię dołożyli się także… uczniowie. Odliczając licea dla dorosłych i szkoły policealne, mamy w Polsce ok. 4,3 mln uczniów szkół podstawowych i średnich. Zdecydowana większość z nich (wg. MEN 3,8 mln) uczy się dziś zdalnie, co zwykle oznacza uczestniczenie w klasowej wideokonferencji. Tymczasem komputery, zwłaszcza przetwarzające obraz on-line, to całkiem energochłonne urządzenia. Zużywają od 50-100 W w przypadku laptopów, do 100-400 W w przypadku komputerów stacjonarnych. Przy bardzo ostrożnych założeniach, że jednocześnie przed komputerami siedzi 3 mln uczniów, a średni pobór komputerów wynosi 100 W, oznacza to 300 MW (0,3 GW) zapotrzebowania na moc. Zatem bez zdalnego nauczania w szkołach dzisiejszy rekord by nie padł.
System elektroenergetyczny radzi sobie z rekordowym obciążeniem nieźle pomimo blisko 7 GW niedostępnej mocy produkcyjnej w największych elektrowniach węglowych. Jednak aż 6 GW z tego było planowanych (w tym część elektrowni, które nigdy już nie wrócą do pracy, jak np. Elektrownia Stalowa Wola czy Elektrownia Łaziska II), a 1,3 GW „wypadło” z systemu awaryjnie. Zdecydowana większość mocy i tak dostarczana była ze starych, wysłużonych, bloków na węgiel kamienny i brunatny oraz gaz ziemny. Według chwilowego odczytu z danych PSE w szczycie zapotrzebowania krajowego dostarczały one 23,6 GW. Drugim największym źródłem był import − 1,5 GW – z czego 400 MW w ramach awaryjnej pomocy międzyoperatorskiej dostarczyła nam Litwa. Farmy wiatrowe dostarczyły 0,9 GW, elektrownie wodnej 0,5 GW, a fotowoltaiczne 0,3 GW.
To może nie być koniec tegorocznych rekordów. Pomimo spodziewanego przez synoptyków delikatnego ocieplenia, prognozy Polskich Sieci Elektroenergetycznych na przyszły tydzień przewidują zapotrzebowanie na moc porównywalne do dzisiejszego.