Były prezes Bogdanki najpoważniejszym kandydatem na prezesa KW. Współautor sukcesu Lubelskiego Węgla waha się czy przyjąć tę propozycję.
Konkurs na szefa Kompanii ogłoszono na początku marca. Kandydatury można zgłaszać do 25 III. Według naszych informacji ( potwierdziły je trzy niezależne od siebie źródła) najpoważniejszym kandydatem jest Mirosław Taras ( na zdjęciu w czasie debiutu Bogdanki na GPW). Resortowi gospodarki, który sprawuje nadzór właścicielski nad spółką zależy, by to właśnie on przejął stery firmy
„Największa spółka górnicza w Europie“, jak lubi o sobie mówić Kompania, jest w bardzo trudnej sytuacji. Jej problemy opisywaliśmy wielokrotnie (patrz Wielka zagadka polskiego węgla). Spadając ceny węgla, zbyt wysokie koszty wydobycia, finansowanie kilku nierentownych kopalń kosztem zyskownych, chroniczne niedoinwestowanie wynikające z trudności w pozyskaniu kapitału, związki zawodowe blokujące próby odważniejszych reform.
Kompania nie opublikowała jeszcze wyników za 2013 r. ale strata sięgnie kilkuset milionów zł. Potrzebny jest radykalny plan restrukturyzacji, niestety związki zablokowały jakiekolwiek poważne zmiany.
Żeby się ratować, spółka wyprzedaje aktywa. W tym roku sprzedała Tauronowi akcje Południowego Koncernu Węglowego, zapewne sprzeda także JSW kopalnię „Knurów”. Ten rok będzie jeszcze trudniejszy, więc KW będzie musiała sprzedać coś jeszcze. I tak w ciągu kilku lat z „największej firmy górniczej w Europie” może zostać wydmuszka.
Rządowi i premierowi, który bez przerwy podkreśla jak ważne jest górnictwo, powinno zależeć na na tym aby sektor był zdrowy i rentowny. Niestety, najbardziej zależy im na tym aby w kopalniach panował spokój. Donald Tusk słodzi górnikom zamiast próbować im wytłumaczyć, że nie może przetrwać firma z taką strukturą kosztów i z tak niską płynnością finansową.
Mirosław Taras ma same zalety – jest współautorem sukcesu giełdowej Bogdanki – najlepszej pod względem finansowym kopalni w Polsce. Jest człowiekiem z zewnątrz, nieuwikłanym w śląskie układy, które często toczą przemysł węglowy niczym rak. Jest na tyle elastyczny, że mógłby dogadać się ze związkowcami, gdyby tylko mieli dość rozumu, żeby pojąć konieczność zmian. Last but not least – z racji organizowania debiutu giełdowego ma dobre stosunki z sektorem finansowym, co w przypadku Kompanii ma ogromne znaczenie.
Sam zainteresowany nie komentuje informacji o swej kandydaturze. Ale według naszych informacji wciąż się waha.
I trudno mu się dziwić. Jeśli podejmie próbę odważniejszych reform, w tym zamykania kopalń i zwolnień grupowych, zderzy się z oporem związków, które zorganizują protesty.
Tymczasem czeka nas elekcyjny maraton – najpierw wybory europejskie, potem samorządowe, wreszcie w przyszłym roku parlamentarne. Rząd będzie więc chciał mieć spokój – górnicy rzucający mutrami w gmach resortu gospodarki fatalnie wyglądają w telewizji.
Jeśli Taras rzeczywiście ma coś zmienić w Kompanii, powinien dostać carte blanche. I to nie od urzędników Ministerstwa Gospodarki, nawet nie od szefa tego resortu, ale od samego premiera. Jeśli Donald Tusk jasno nie powie, że weźmie na swoją klatę polityczny koszt restrukturyzacji Kompanii, to misja Tarasa nie ma sensu.