Zapowiedziane podpisanie umowy międzyrządowej o współpracy między rządami Polski i USA w celu rozwoju Programu Polskiej Energetyki Jądrowej oraz cywilnego przemysłu jądrowego w Polsce w zasadzie powinno zakończyć rozważania jakie reaktory jądrowe będziemy budować.
PPEJ jasno określa je jako bloki wielkoskalowe o mocy ok. 1500 MWe wymieniając trzech zasadniczych dostawców, a mianowicie: AP1000 produkcji Westinghouse, APR1400 koreańskiego KHNP, EPR francuskiego Framatome i wspominając, że kryteria wyboru spełniają też bloki rosyjskie serii WWER i chińskie jak Hualong One.
Czytaj także: Będziemy budować elektrownie atomowe najszybciej na świecie. Co dwa lata nowy blok
Na podstawie tego porozumienia ma być przygotowany w ciągu 18 miesięcy raport, który będzie stanowił podstawę dla polskiego rządu do decyzji o ostatecznym wyborze partnera do realizacji PPEJ. Trudno sobie wyobrazić by wspólny raport rekomendował inny reaktor niż amerykański blok AP1000. Poza tym można się tylko zapytać, dlaczego przygotowanie raportu ma trwać tak długo, czy chodzi o wcześniejsze uruchomienie w USA pierwszego reaktora tego typu?
Czytaj także: USA pomogą Polsce z elektrownią atomową? A co budują u siebie?
Patrząc z szerszej perspektywy, należy się cieszyć, że prace nad PPEJ doznały dużego przyspieszenia, z początkiem sierpniu przedstawiono je do konsultacji publicznych, po dwóch tygodniach zebrano opinie i opracowano je do początku października. Ogłoszono jednego dnia, a już następnego dnia (9 października) zostały przyjęte przez rząd.
Przeglądając zgłoszone wnioski to poza zasadniczą oceną wyrażoną przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej słowami „Prezentowaną w programie wizję [energetyki jądrowej] oceniamy jako nieefektywną zarówno z punktu widzenia ekonomicznego jak i środowiskowego” oraz zastrzeżeniami dlaczego musi upłynąć kolejnych 13 lat do uruchomienia pierwszego reaktora, uwagami precyzującymi pewne sformułowania najwięcej wątpliwości wzbudziło kategoryczne odrzucenie sugestii by zająć się również małymi reaktorami modułowymi – SMRami.
Skrót ten występuje aż 117 razy w opublikowanych wynikach konsultacji, a najczęściej powtarzającym się zarzutem jest stwierdzenie, że reaktory SMR będą dostępne komercyjnie dopiero ok. 2040 roku. Wielu dyskutantów twierdzi, że będzie to znacznie wcześniej i pierwsze obiekty mogą powstać już ok. 2028 roku.
Amerykanie stawiają na małe
O jakie reaktory chodzi i w jakiej technologii wykonane? Jeśli można się zgodzić, że nowe technologie reaktorów chłodzonych gazem lub sodem, czy na ciekłych solach będą dostępne w tym odległym terminie to istnieją trzy dobrze znane rozwiązania reaktorów wodno-ciśnieniowych, które mogą być uruchomione znacznie wcześniej. Do nich należy: zestaw reaktorów firmy NuScale o łącznej mocy 720 MWe, reaktor SMR-160 firmy Holtec o mocy 160 MWe i reaktor BWRX-300 firmy General Electric Hitachi o mocy 300 MWe. I warto tym konstrukcjom dokładnie się przyjrzeć.
Czytaj także: Czy małe reaktory modularne spowodują, że energetyka atomowa wróci do łask?
Panuje przekonanie, że pierwszy z nich reaktor NuScale jest najbardziej zaawansowany, gdyż uzyskał certyfikat amerykańskiego urzędu dozoru jądrowego (NRC). Niemniej jest to nowa konstrukcja tworząca tzw. zintegrowany reaktory wodno-ciśnieniowy (iPWR) oparty o naturalny obieg chłodzenia, który do tej pory nigdzie nie został zrealizowany w takiej skali mocy jednostkowej. Poza tym umieszczenie obok siebie 12 bloków o mocy 60 MWe każdy, by osiągnąć założoną moc może budzić pewne obawy o bezpieczeństwo całej instalacji. Pod względem finansowania budowy prototypu jest on poważnie zaawansowany, ale niestety pierwotne plany uruchomienia w 2026 roku przesunęły się obecnie do 2030 roku
Czytaj także: Duże elektrownie jądrowe to wciąż filar energetyki
Drugi reaktor SMR-160 jest w trakcie uzyskiwania licencji przez kanadyjski urząd dozoru jądrowego (CNSC), której wydanie przewidywane jest w 2022 roku. Również oparty jest on o rozwiązanie typu iPWR, ale o większej mocy jednostkowej. Niestety mało jest informacji o postępach prac przy tym reaktorze, ale wiemy, że wzbudza on zainteresowanie w Czechach i w Rumunii.
Trzeci reaktor BWRX-300 o najkorzystniejszej mocy w warunkach polskich zaprojektowany został w oparciu o uzyskaną licencję amerykańskiego dozoru jądrowego (NRC) w 2014 r. na podobny reaktor ESBWR o większej mocy z naturalnym obiegiem chłodzenia. Poza tym w przeszłości działały w tej samej technologii z powodzeniem dwa podobne bloki w USA i w Holandii. Reaktor ten aktualnie podlega przeglądowi licencyjnemu przez urzędy dozoru jądrowego w Kanadzie i USA i według dostawcy może być uruchomiony w USA w jednej z lokalizacji zatwierdzonych przez NRC.
https://wysokienapiecie.pl/33170-corsa-e-color-edition-elektryczna/
Dodatkowym argumentem za zainteresowaniem się tym reaktorem jest fakt, że podpisana została umowa przez prywatny koncern chemiczny Synthos w Polsce na zbadanie możliwości zastosowania go w ich zakładach chemicznych w Oświęcimiu by dostarczać własną energię elektryczną. Ponadto tym reaktorem zainteresowane są takie kraje jak: Estonia i Czechy.
Czytaj także: Atomowy sojusz Amerykanów z Michałem Sołowowem– mały reaktor czy wielki PR
Wiadomo, że podobna umowa została zawarta między rządami Bułgarii i USA z planowaną budową na terenie istniejącej elektrowni w Kozłoduju, a według doniesień magazynu Nuclear Engineering International brane są pod uwagę również małe reaktory. Poza tym wiadomo, że Holandia zainteresowana jest również małymi reaktorami modularnymi.
Dyskusja o małych reaktorach będzie trwała nadal i zobaczymy jakie będą jej wyniki przed następną aktualizacją Programu Polskiej Energetyki Jądrowej.
Dr inż. Andrzej Mikulski, wieloletni pracownik Instytutu Badań Jądrowych i Instytutu Energetyki Atomowej w Świerku, były inspektor dozoru jądrowego w PAA