Energetyka wiatrowa w 2013 r. znalazła się w dołku. W obecnym jest szansa na przynajmniej kilka nowych, ciekawych projektów.
W ubiegłym roku w Polsce przybyło wprawdzie blisko 900 megawatów nowych mocy, ale to efekt świetnej koniunktury nie dzisiaj, a około pięć lat wcześniej. Tyle właśnie mija w Polsce od decyzji inwestycyjnej do przyłączenia farmy wiatrowej do sieci i jej uruchomienia.
Jeszcze w 2012 r. mówiło się o pracach nad ponad 200 nowymi inwestycjami, co stawiało nasz kraj na pozycji europejskiego lidera. Jednak już w 2013 r. wszedł w życie tzw. mały trójpak energetyczny zamiast pełnej wersji zapowiadanych przepisów. Jednocześnie nie udało się przyjąć zapowiadanej od tak dawna Ustawy o odnawialnych źródłach energii. Choć trwały znane inwestorom z wcześniejszych lat zawirowania wokół cen zielonych certyfikatów, rząd zapowiedział kolejne novum – wsparcie dla nowych projektów nie będzie przyznawane w postaci certyfikatów, a przez aukcje.
Rynek pozbawiony stabilności
I źródełko z nowymi projektami wyschło. Banki ze względu na ogromną niepewność ciążącą nad sektorem przykręciły kurek z finansowaniem. Efekty spowolnienia widać m.in. w statystykach publikowanych przez PSE. To właśnie z operatorem systemu przesyłowego uzgadniane są warunki przyłączenia do sieci największych farm wiatrowych. W 2012 r. PSE podpisała z inwestorami 13 umów przyłączeniowych, na projekty o łącznej mocy blisko 2700 MW. W ubiegłym roku już tylko trzy, dla farm o łącznej mocy 456 MW.
Czy w 2014 r. powinniśmy spodziewać się ożywienia, czy branża wiatrowa pozostanie w stagnacji? Styczeń przyniósł informację, że firma Eko Energia Polska podpisała z PSE umowę na przyłączenie do sieci farmy Silesia o mocy 225 MW. Na podstawie tego jednego projektu nie sposób oceniać od razu, że energia wiatrowa wychodzi z dołka, ale zdaniem niektórych ekspertów są szanse na poprawę.
– Dobre projekty obronią się zawsze, nawet mimo niestabilnego otoczenia. Dlatego myślę, że uruchomienie kilku dużych projektów w tym roku w Polsce może dojść do skutku. Wszystko zależy od tego, czy firmy będą w stanie pozyskać finansowanie – ocenia Bogdan Pilch, do niedawna prezes PGE Energia Odnawialna.
– Przyspieszenie, czy spowolnienie w dziedzinie nowych projektów wiatrowych? Myślę, że prawda jak zwykle leży po środku. Oznacza to, że pierwszej fali ożywienia należy spodziewać się wówczas, gdy pojawi się pewność co do kształtu Ustawy o odnawialnych źródłach energii. Po stronie deweloperów niewątpliwie istnieje presja na rozwijanie nowych projektów. Również bankom zależy, aby projekty szły naprzód – mówi mec. Patryk Figiel z kancelarii Linklaters. – Obecnie wielu inwestorów w swoich planach zakłada, że przystąpi do rozwijania nowych projektów gdy pojawi się jasność co do ostatecznego kształtu systemu wsparcia w nowej ustawie o OZE – zaznacza.
To może być wyścig z czasem
Wśród przedstawicieli branży można spotkać się też z poglądem, że teraz jest co prawda wyjątkowo źle, ale konieczność walki o wsparcie na aukcjach to kolejna kłoda pod nogi. Czy to oznacza, że dopóki wprowadzająca aukcje ustawa o odnawialnych źródłach energii nie wejdzie w życie, inwestorzy będą uruchamiać niektóre inwestycje, by zyskały one prawa nabyte? Dla Bogdana Pilcha taki rozwój wydarzeń nie byłby zaskoczeniem.
– To zjawisko z pewnością się pojawi, i w nim upatruję źródeł pierwszej fali ożywienia na rynku – zgadza się Patryk Figiel. – Trzeba jednak pamiętać, że do pewnego stopnia będzie to spekulacja, gdyż w momencie wejścia w życie nowej ustawy o OZE nie będzie wiadomo kiedy i czy w ogóle nowy system wsparcia wejdzie w życie. Obecny projekt ustawy nie daje jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, gdyż uzależnia wprowadzenie nowego systemu wsparcia od uzyskania pozytywnej decyzji Komisji Europejskiej. Takie rozwiązanie może stać się źródłem kontrowersji – zaznacza.
I apeluje do prawodawcy, by proponowany w ustawie nowy system wsparcia możliwie szybko uzgodnić z Komisją Europejską i uzyskać jej zgodę na etapie prac legislacyjnych nad projektem ustawy, a nie po jej uchwaleniu. – Dzięki temu w ustawie będzie można jasno i wyraźnie zapisać w jakim dniu zacznie obowiązywać nowy system wsparcia – wyjaśnia ekspert.
Ustawa krajobrazowa do poprawki
Na komplikacje związane ze zmianą w systemie wsparcia nałożyła się w 2013 r. kolejna przeszkoda – szykowana ustawa krajobrazowa. Miała wybawić Polskę od plagi wszechobecnych reklam, rykoszetem uderzyła w wiatraki. Ale i w tej kwestii pojawiają się nowe szanse. Rząd zatwierdził niedawno prezydencki projekt tych przepisów, ale zgłosił szereg krytycznych uwag, zalecając dopracowanie najważniejszych kwestii. Między innymi po to, by – jak czytamy w stanowisku – ustawa nie zagroziła realizacji celu, którym jest osiągnięcie przez Polskę 15 proc. udziału energii ze źródeł odnawialnych w miksie energetycznym do 2020 r.
Czy ta opinia Rady Ministrów to znak, że ustawa krajobrazowa nie utrudni budowy nowych farm? Aż tak łatwo pewnie nie będzie. Ale widać, że rząd woli nie ryzykować lekceważąc głosy samorządowców i branży OZE w tej kwestii.
Można odbudować jedną trzecią rynku
Jeśli zatem założymy, że nałoży się na siebie kilka elementów, które pozwolą wiatrakom ruszyć z miejsca, jaka może być skala ożywienia?
– Gdy faktycznie się zacznie, nie należy spodziewać się aktywności inwestorów tak dużej, jak we wcześniejszych latach, szczególnie w okresie 2009-2011. Szacuję, że w perspektywie średnioterminowej istnieje potencjał do odzyskania jednej trzeciej wolumenu tamtego rynku. Przypuszczam, że po pierwszym ożywieniu nastąpi korekta. Następnie można oczekiwać drugiego etapu 'powrotu do życia’ branży wiatrowej, podczas którego spodziewałbym się większej aktywności dużych inwestorów międzynarodowych, którzy w ostatnim czasie omijali nasz rynek z uwagi na ryzyko legislacyjne – podsumowuje Patryk Figiel.