Dymisja szefowej UOKiK Małgorzaty Kranodębskiej-Tomkiel to dowód, że rząd jest coraz gorzej przygotowany do dyskusji.
Wbrew licznym spekulacjom nie chodziło o energetykę – nie ma w rządowych szufladach żadnych planów wielkiej fuzji, którą MKT, jak nazywano byłą prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, mogłaby zablokować. Nasi rozmówcy mówią o zmęczeniu premiera koegzystencją z niezależną szefową UOKiK, która miała własne zdanie.
Ostatecznym powodem miała być wnikliwość MKT w sprawie rządowego planu jednego podręcznika dla szkół. Szefowa UOKiK domagała się w styczniu szczegółowych analiz jak to wpłynie na konkurencję na rynku wydawców elementarzy. (patrz tutaj oraz tu).
Od czasów ustawy o OFE wiadomo, że rząd już nie lubi długich deliberacji nad swoimi sztandarowymi pomysłami.
Drugim powodem mogła być sprawa pomocy publicznej dla LOT-u. Skarb państwa wpompował w tę firmę 400 mln zł żeby uchronić ją przed bankructwem.
Rozmowy z Komisją Europejską, która musi się na to zgodzić, wchodzą w właśnie w decydującą fazę i podobno rząd oczekiwał, że UOKiK, który ma głos doradczy, będzie całkowicie się z nim zgadzał, a nie mógł na to liczyć.
Przez energetyków niewątpliwie MKT zostanie zapamiętana. Głównie z powodu zablokowania fuzji PGE i Energi trzy lata temu – ta decyzja w dużej mierze przesądziła o kształcie naszego rynku energii. Dziś to sprawa już przebrzmiała, nie wydaje się żeby rząd po przegranej sprawie sądowej chciał do niej wracać.
W ostatnich latach szefowa UOKiK dała się we znaki państwowemu czempionowi gazowemu. Kilka razy udowadniała, że PGNiG nadużywa pozycji dominującej.
W ostatnich latach szefowa UOKiK dała się we znaki państwowemu czempionowi gazowemu. Kilka razy udowadniała, że PGNiG nadużywa pozycji dominującej. W 2012 r. nałożyła nawet na spółkę karę przekraczającą 60 mln zł, chociaż większość postępowań – tak jak i ostatnie sprzed trzech tygodni – kończyło się rodzajem ugody, w której PGNiG zobowiązywał się zmienić swoje praktyki. Krasnodębska-Tomkiel, walcząc o liberalizację rynku gazu, osłabiała jednak państwowego giganta.
Kiedy w 2010 r. MKT sprzeciwiła się łączeniu PGE i Energi, część otoczenia premiera domagała się jej odwołania. Tusk wówczas się na to nie zdecydował, stwierdził że nie zdymisjonuje szefa niezależnego organu, który działa zgodnie z prawem, tylko dlatego, że ma inne zdanie niż rząd.
Ale dziś Donald Tusk patrzy „przez inną optykę“, jak mawiali bohaterowie Barei. Premier, jak wielu starzejących się władców, coraz gorzej znosi odmienne poglądy w rządzie, coraz trudniej mu się zdobyć na podjęcie merytorycznej dyskusji, reaguje z coraz większą niecierpliwością.
– Coś się łamie, coś kruszy, jeżeli chodzi o koncepcję funkcjonowania nadzorców rynku w systemie władzy, które z pozycji organów względnie niezależnych ewoluują w stronę instrumentów wykonawczych polityki gospodarczej rządu – smutno konkluduje Mariusz Swora, były szef Urzędu Regulacji Energetyki, dziś wykładowca UJ.
– Z Małgorzata Krasnodębską–Tomkiel czasami się nie zgadzałem w sprawach dotyczących konkurencji na rynku energii, była trudnym partnerem do dyskusji, ale nie mogę jej odmówić asertywności, która momentami nawet ostro wkurzała, ale która jest bardzo ważną cechą szefa urzędu antymonopolowego. Nie znajduję w jej polityce merytorycznych powodów do jej odwołania – dodaje Swora.
Dymisja MKT będzie niestety ostrzeżeniem dla pozostałych szefów teoretycznie niezależnych organów. Pokazała, że ich niezależność ma swoje granice, szkoda tylko, że mieszczą się one wyłącznie w głowie premiera.