Akcja epopei o budowie elektrowni w Opolu nabiera coraz większej dramaturgii. Czy banki dadzą gwarancje tonącemu Polimeksowi? Mają czas do 14 stycznia.
Pisząc o nowych blokach elektrowni w Opolu – inwestycji było, nie było za ponad 11 mld zł – mimowolnie popadamy w konwencję opery mydlanej. Serial ciągnie się od trzech lat, a zwrotów akcji mieliśmy bez liku – patrz 120 dni dla Opola.
Najnowsze wydarzenia z frontu walki o elektrownię są następujące – 19 grudnia Polska Grupa Energetyczna powiadomiła konsorcjantów mających ją budować, że 31 stycznia wyda polecenie rozpoczęcia prac. Od tego dnia na plac budowy powinny wjechać maszyny.
Alstom ratuje, ale nie wszystkich
Przetarg na budowę wygrało ponad rok temu konsorcjum Rafako, Polimeksu i Mostostalu Warszawa. Ale wszystkie trzy spółki popadły w kolosalne tarapaty finansowe.
Dlatego ciężar budowy elektrowni spadnie głównie na Alstom. Ten francuski gigant, choć formalnie będzie tylko podwykonawcą, de facto przejął wszystkie prace, które miały wykonać Rafako i mniejszą część prac Mostostalu Warszawa ( 292 mln z 2,2 mld zł). Alstom załatwił też dla przejętych przez siebie części robót gwarancję bankową – tzw. gwarancję należytego wykonania kontraktu.
Ale gwarancja wystawiona dla Alstomu nie obejmuje Polimeksu. Spółce groziło rok temu bankructwo, uratowała ją kosztem 200 mln zł państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu. Uzasadnieniem było m.in. to, że Polimex jest zaangażowany w bardzo ważne dla kraju inwestycje – budowę elektrowni w Kozienicach i Opolu oraz kilku dróg.
Spółka się restrukturyzuje, ale trwa wyścig z czasem. Sypią się na nią nieszczęścia. Traci kolejne kontrakty, coraz częściej inwestorzy domagają się zapłaty gwarancji bądź rozwiązują umowy ze spółką. 2 stycznia Polimex poinformował, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wypowiedziała kontrakt na budowę drogi S-69 z Bielska do Żywca i zażądała wypłaty 13 mln zł gwarancji bankowej, która zabezpieczała kontrakt.
Po co właściwie państwo dało na Polimex?
Polimex zgodnie z umową odpowiada za prawie 42 proc. wartości kontraktu w Opolu. To oznacza, że powinien przynieść gwarancje na ok. 100 mln zł.
Banki są między młotem a kowadłem. Z jednej strony to priorytetowa inwestycja skarbu państwa.Musi się z tym liczyć zwłaszcza państwowe PKO BP, które jest najsilniej zaangażowane w finansowanie „opolskiego” konsorcjum. Z drugiej strony na początku października „Gazeta Wyborcza” ujawniła, że Komisja Nadzoru Finansowego ostrzegła banki przed angażowaniem się w Polimex, dając wyraźny sygnał, że nie wierzy w odrodzenie spółki.
Państwo, a konkretnie ówczesny minister skarnu Mikołaj Budzanowski i podległa mu Agencja Rozwoju Przemysłu kosztem 200 mln zł ratowało Polimex tłumacząc, że spółka jest potrzebna do realizacji strategicznych inwestycji. To samo państwo, rękami innej swej agendy – Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych i Autostrad wypowiada Polimeksowi umowę na budowę drogi S69. Okazało się, że bez Polimeksu można się obejść. Dotyczy to także inwestycji w Opolu. Polimex musi zostać członkiem konsorcjum, ale można zmniejszyć jego udział do mniej niż 1 proc. tak jak zrobiono to z Mostostalem Warszawa w Jaworznie.
Dziś z perspektywy dwóch lat widać, że decyzja o włożeniu pieniędzy podatników w Polimex była pochopna. Można się zastanowić, czy nie lepiej było ratować fabrykę kotłów Rafako. Ta firma jest jedną z najbardziej innowacyjnych w Polsce, ma technologię, patenty, unikalne doświadczenie w Europie. Jej upadek byłby sporą stratą dla rodzimej myśli technicznej
Patrz: Rafako walczy o przetrwanie
Teraz niestety jest już za późno. Pozostaje wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Jeśli ceną za rozbudowę ważnej dla bezpieczeństwa energetycznego kraju elektrowni w Opolu ma być pakowanie kolejnych pieniędzy podatników w spółkę, której nie da się uratować, to trzeba szukać innego rozwiązania.
W biznesie można się pomylić. Ale głupotą byłoby tkwić w błędzie. Jeśli ktoś w rządzie chciałby jeszcze raz zaryzykować państwowe pieniądze, to może niech równocześnie wyłoży swoje oszczędności.