Spis treści
Czy dwa polskie koncerny naftowe Orlen i Lotos mogą się połączyć? O tym zdecyduje Komisja Europejska, która bada teraz kwestie związane z konkurencją na rynku paliwowym. Już ponad dwa lata temu Ministerstwo Energii i PKN Orlen podpisały list intencyjny dotyczący przejęcia kontroli kapitałowej nad Grupą Lotos. Od lipca ubiegłego roku Komisja bada wniosek Orlenu w tej sprawie.
Bruksela ma długą listę zastrzeżeń. Na pierwszym miejscu wymieniono rynek hurtowy paliwa, ponieważ transakcja doprowadziłaby do stworzenia „quasi-monopolu na poziomie dostaw z rafinerii”. Orlen i Lotos po połączeniu byliby liderem na rynku niedetalicznych dostaw oleju napędowego, benzyny i innych paliw.
Czytaj także: Fuzja Orlenu i Lotosu pod okiem Brukseli
Obawy te wyraża też głośno największy konkurent polskich podmiotów na krajowym rynku – BP. „Dla BP ważny jest równy dostęp do produktów i infrastruktury. I trzeba mieć świadomość, że sam dostęp do produktów jest niewystarczający, jeśli nie łączy się z dostępem do infrastruktury magazynowo-logistycznej, która w wyniku ewentualnej transakcji będzie w około 95 proc. kontrolowana przez 2 podmioty – PERN i PKN Orlen” – poinformowała nas dr Magdalena Kandefer-Kańtoch, rzecznik prasowy BP Europa SE. „Mamy obawy, że to może doprowadzić do utrudnienia importu paliw (głównie diesla) do Polski przez niezależnych importerów lub przejęcia tego segmentu działalności przez jedną z firm. Obawiamy się możliwych skutków zmonopolizowania hurtowego rynku handlu paliwami (tzw. supply)” – dodała.
Baza cenna tylko z rurą
Jak nieoficjalnie wynika z informacji portalu WysokieNapiecie.pl, zarząd Orlenu bardzo poważnie rozważa sprzedaż jakiejś części handlu hurtowego. Osoby związane z branżą uważają, że ceną może być lwia część działalności Lotosu. Spółka ma terminale paliwowe w Gdańsku, Czechowicach-Dziedzicach, Poznaniu, Rypinie, w których przeładowuje łącznie ponad 2 mln m³ paliw rocznie. Kolejna baza jest w Jaśle, gdzie działa też spółka Lotos Asfalt. Spółka joint venture Lotos Air BP dostarcza paliwa na lotniskach w Warszawie (Okęcie), Gdańsku, Katowicach, Lublinie, Olsztynie (Szymany) i Poznaniu. W sumie Lotos ma 32,7 proc. udziału w krajowym rynku paliw.
Do tego ceną – według medialnych spekulacji – ma być oddanie części stacji. Na koniec 2019 roku w sieci Lotosu było ich 506, w tym 312 to stacje własne, a 194 działało w formule franczyzowej. W ramach sieci działało 21 Miejsc Obsługi Podróżnych, tj. stacji przy autostradach.
Czytaj także: Orlen chce przejąć Energę
Decyzja o sprzedaży kawałka rynku paliwowego będzie oczywiście wymagała zgody resortu aktywów państwowych i może wywołać spore kontrowersje w rządzie. Wydaje się jednak, że rozwiązanie to nie jest wykluczone. „Biorąc pod uwagę dotychczasowy przebieg postępowania, PKN Orlen dostrzega konieczność przedstawienia odpowiednich środków zaradczych dla rynku detalicznej sprzedaży paliw w Polsce. Jednak zważywszy na kompetencje Komisji Europejskiej i uznanie, jakim dysponuje w zakresie dyskusji na ten temat, obecnie PKN Orlen nie jest w stanie podać liczby stacji, które potencjalnie wchodziłyby w zakres realizowanych środków zaradczych. Ta decyzja, jako element warunków udzielenia zgody na transakcję, pozostaje w gestii Komisji Europejskiej” – napisał w styczniu wicepremier Jacek Sasin w odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich.
Janusz Wiśniewski, były wiceprezes PKN Orlen w latach 2002 -2005 powątpiewa, czy na same bazy paliwowe znajdzie się chętny. Dotyczy to zwłaszcza części baz Lotosu, do których spółka dowozi paliwa koleją z rafinerii w Gdańsku. Co innego, gdyby Komisja Europejska zmusiła Orlen do sprzedania również rurociągu, którym paliwo jest transportowane. Wiśniewski wyjaśnia, że wówczas firma, która kupiłaby bazy paliwowe, np. w Ostrowie Wielkopolskim i we Wrocławiu oraz prowadzący do nich rurociąg z Płocka, mogłaby zaopatrywać wszystkie pobliskie stacje benzynowe i w ten sposób wykroić spory kawałek hurtowego rynku.
Zjeść ciastko i mieć ciastko
Jest więcej niż prawdopodobne, że rząd będzie chciał zjeść ciastko i mieć ciastko. Jeśli Orlen kupi Lotos, to zapewne nabywcą będzie spółka skarbu państwa. – Moim zdaniem to będzie PERN – przewiduje Wiśniewski. – Spółka ma pieniądze, już dawno mogłaby być dywidendowa, ale w 2016 roku kupiła prawie 5% akcji Orlenu. To nie musi się podobać KE a ich wartość dziś jest znacznie mniejsza. Nabywca musi byś niezależny od Orlenu i Lotosu a wszystkie trzy firmy mają jeszcze udziały w Naftoporcie, co na pewno KE też weźmie pod uwagę – dodaje.
Czytaj także: Orlen podwaja liczbę stacji ładowania elektryków
Jeśli państwowe spółki paliwowe będą musiały sprzedać jakieś aktywa, to rząd ma narzędzie pozwalające mu wybrać „właściwego” nabywcę. Zgodnie z uchwaloną w 2016 r. ustawą o kontroli niektórych inwestycji rząd ma prawo zatwierdzić kandydata chętnego do kupna m.in „zorganizowanej części przedsiębiorstwa” (taką częścią będą właśnie bazy i stacje paliwowe i ewentualnie rurociąg). Ale – co ciekawe – na liście ustalanej w rozporządzeniu przez rząd ze spółek paliwowych jest tylko PKN Orlen. Lotosu na niej nie ma.
Zegar znowu tyka
Sam koncern nie komentuje sprawy. „O złożeniu ostatecznej propozycji środków zaradczych będziemy informować w oddzielnych komunikatach. Zakładamy natomiast, że finalna decyzja w sprawie przejęcia kapitałowego Lotosu przez Orlen zostanie wydana do końca pierwszego półrocza” – napisała nam spółka.
Na początku marca br. PKN Orlen otrzymał informację od Komisji Europejskiej o odblokowaniu standardowej dla drugiej fazy negocjacji procedury „stop the clock”. Oznacza to wznowienie formalnej procedury negocjacyjnej dotyczącej przejęcia kapitałowego Grupy Lotos przez PKN Orlen.
Kto chętny na kupno?
Spekulacje dotyczą potencjalnych nabywców. Niedawno dosyć przychylnie wypowiadał się o planowanej fuzji polskich koncernów paliwowych wiceprezes węgierskiego koncernu MOL. Nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie, czy prowadzi rozmowy z Orlenem na temat przejęcia stacji paliw. Rynkowe pogłoski mówią o tym, że rozmowy były trudne, bo polski koncern chciał ugrać coś od Węgrów dla siebie na innych rynkach, gdzie działa MOL.
Zainteresowanie przejęciem części stacji wyrażał Unimot. Połączony „narodowy” koncern może być zmuszony do pozbycia się 250-300 stacji paliw. Prezes Unimotu Adam Sikorski zakładał, że na pierwszy ogień pójdą stacje franczyzowe. „Będziemy wtedy chcieli rozmawiać z właścicielami tych stacji o włączeniu do naszej sieci Avia” – mówił prezes Sikorski.
Dla BP najważniejsze jest zaopatrzenie rynku w paliwa. „Mimo istniejących pewnych ograniczeń uważamy, że obecnie polski rynek detaliczny w branży paliwowej jest konkurencyjny. Natomiast poziom konkurencji po stronie infrastrukturalnej/produkcyjnej jest niski i generalnie ogranicza ogólną konkurencyjność rynku i atrakcyjność oferty dla końcowego klienta” – brzmi stanowisko przesłane portalowi WysokieNapiecie.pl. „Brak konkurencji może oznaczać wzrost cen paliw” – dodaje.
Czytaj także: Ranking największych stacji ładowania
Koncern wskazuje, że na konkurencyjność wpływa także możliwość dalszej działalności na rynku sprzedaży paliwa lotniczego (Lotos Air BP) oraz utrzymanie możliwości importu paliw do Polski przez niezależnych importerów.
Według statystyk POPiH import pokrywa ponad 30 proc. zapotrzebowania na 6 głównych paliw. Ale gdy spojrzeć tylko na ON i benzyny to jest to mniej niż 20 proc.
Analitycy nie wierzyli w rychłą fuzję
W grudniu Ipopema Securities oceniła, że przejęcie Lotosu przez Orlen jest mało prawdopodobne. „Uważamy, że umowa prawdopodobnie zostanie zablokowana lub rozliczona za pomocą poważnych środków zaradczych, co miałoby negatywny wpływ na wyniki połączonej działalności – podali w analitycy w rekomendacji giełdowej. Podobnie jak inne domy maklerskie, nie uwzględniali wówczas przejęcia w swoich prognozach.
Tymczasowy termin podawany przez KE dotyczący decyzji w sprawie połączenia upływa 30 czerwca tego roku.