Liczę na to, że ustawa o rynku mocy zostanie w tym roku zarówno uchwalona, jak i notyfikowana w Komisji Europejskiej – powiedział minister energii Krzysztof Tchórzewski. Na ile to realne?
Jesteśmy na zaawansowanym etapie jeśli chodzi o rozmowy w Brukseli na temat zatwierdzenia polskiej ustawy o rynku mocy – powiedział szef resortu energii w swoim wystąpieniu na Forum Nowego Przemysłu. Według niego, jest to „końcówka” rozmów.
– Bez rynku mocy nasze cele są nie do utrzymania, bo na razie OZE nie mogą funkcjonować bez rezerwy mocy w energetyce konwencjonalnej – mówił Tchórzewski.
Zaznaczył, że polskiemu rządowi zależy, by polski mechanizm mocowy był zgodny z regulacjami Pakietu Zimowego, nad którymi pracuje obecnie Bruksela. Przypomnijmy – w unijnym rozporządzeniu o rynku wewnętrznym znajduje się postulat, by wsparcie w ramach rynku mocy dotyczyło tylko jednostek o emisyjności nie wyższej niż 550 g na każdą kWh wytworzonej energii. To eliminuje wsparcie dla elektrowni węglowych.
Nowe jednostki mają być objęte nowymi przepisami od dnia ich wejścia w życie (prawdopodobnie w przyszłym roku). Istniejące – pięć lat później. I to byłby ostateczny termin obowiązywania zarówno rynku mocy, jak i obecnych mechanizmów wsparcia dla elektrowni węglowych, w tym interwencyjnej rezerwy zimnej, jak i operacyjnej.
Minister Energii liczy na wydłużenie tego okresu. – Rysują się szanse na derogacje w ramach rynku mocy i związane z ogólnymi wymogami – powiedział Tchórzewski.
– To trudne rozmowy, ale np. jest nadzieja, żeby ewentualnie uzyskać ogólnokrajowy, a nie jednostkowy system określania emisyjności na jednostkę energii – dodał. Resort energii z tego właśnie względu tak mocno postuluje włączenie do polskiego systemu energetycznego co najmniej 3000 MW mocy w elektrowni jądrowej. To projekt bardzo kapitałochłonny i trudny do sfinansowania, a z biegiem czasu coraz bardziej trudny politycznie. Ale według zamierzeń ME, jako źródło niemal zeroemisyjne, ograniczałaby średnią emisję dla całej krajowej energetyki.